Interia: Wygląda na to, że był to twój ostatni występ w barwach Wisły w Krakowie. Tak go sobie wyobrażałeś? Semir Stiić: - Gdy wchodziłem na murawę, słyszałem też gwizdy. To trochę dziwne. Nie wiem, jak to skomentować. Wydaje mi się, że przez półtora roku pobytu w Wiśle wykonałem dobrą pracę. Kto jest zadowolony, niech będzie, a jeśli ktoś nie jest, to jego sprawa. Jak się spojrzy na całość mojej gry w klubie, na wszystko razem, to pozytywnie to wyglądało. - Jestem zadowolony z pobytu tutaj i tylko to mogę dodać. Moja opinia jest taka, że gdyby Wisła chciała wydać 1-1,5 mln euro, to nie miałaby żadnej gwarancji na sprowadzenie zawodnika takiego jak ty, a jednak nie potrafiła się z tobą porozumieć, choć negocjacje trwały pół roku. Sam nie jesteś zdziwiony takim postawieniem sprawy przez klub? - Wydaje mi się, że jeśli taki klub jak Wisła chce walczyć o najwyższe cele, to musi ściągać dobrych piłkarzy. Ale z polityką, z jaką teraz klub wychodzi, daleko nie zajdzie. Ok, nikt nie mówi, że patrzy się tylko na pieniądze. Dużo rzeczy jest do poprawienia. Nie tylko ze mną, także z całą drużyną. - Nie wiem w jakim innym profesjonalnym klubie kończą się kontrakty siedmiu-ośmiu piłkarzom i nic na ich temat nie wiadomo. Rozstrzygnąć się musi wiele rzeczy, żeby osiągać dobre wyniki nie tylko w pojedynczych meczach, ale kontynuować passę. - Ogólnie, o tym sezonie nie można powiedzieć, że to jest sukces albo porażka. Widać jednak, że drużyny, które stawiają sobie cele i mają ograną drużynę, to osiągają na koniec dobre wyniki. Trener Moskal zauważył, że fakt braku nowego kontraktu dla ciebie może wpływać na twoją postawę. Zgadzasz się z takim słowami? - Trener sam, sadzając mnie na ławkę, pokazał mi, że coś jest ze mną nie tak. Nie rozumiałem tej jego decyzji. Wiem, że nie jestem w życiowej formie, ale zapamiętam te lepsze rzeczy, jakie spotkałem w Wiśle. Było naprawdę dużo ciężkich sytuacji, w których osiągnęliśmy całą drużyną dobry wynik. A to, że nie strzeliłem dzisiaj bramki w dobrej sytuacji, to się zdarza. Normalnie takie okazje strzelam 10 na 10. - Zdarzyło mi się nie wykorzystać szansy także w meczu z Lechią. Piłka po prostu nie chciała wpaść do bramki, mimo że chciałem tam trafić. A jak teraz ktoś chce wejść do mojej głowy i mówi, że nie jestem skoncentrowany czy coś takiego, to niech spojrzy jeszcze na to, że dziesięciu piłkarzom się kończy kontrakt, a nie tylko mnie. - Trzeba patrzeć realnie na całą drużynę, na to, jak zagrała dzisiaj, zresztą nie tylko dzisiaj, tylko w ostatnich kolejkach, a nie działać tylko na zasadzie, że jak słabo idzie, to postępować tak jak w meczu ze Śląskiem: "Semir zaczynasz na ławce". Przygodę z Wisłą zakończysz pewnie w szczególnym dla ciebie miejscu - w Poznaniu, gdzie grałeś z powodzeniem w lidze i w pucharach. Lech jest w trakcie defilady po mistrzostwo Polski, bo tak można skomentować wygraną w Zabrzu 6-1. Życzysz mu tego tytułu? Jak się zapatrujesz na to niespodziewane odwrócenie losów rywalizacji o tytuł? Poznaniacy wyrywali go Legii niemal z gardła. - To, co było przez moje cztery lata w Poznaniu, już minęło. Teraz jestem piłkarzem Wisły i w niedzielę postaram się wygrać z Lechem. Obojętne, czy gram w piłkę, czy w karty, zawsze chcę wygrywać. Rozmawiał: Michał Białoński