Siedem kolejnych zwycięstw sprawiło, że na cztery kolejki przed zakończeniem rozgrywek, Sandecja ma aż siedem punktów przewagi nad grupą pościgową. Jeśli dziś u siebie uda się wygrać ze Zniczem, a najgroźniejsi rywale pogubią punkty w dzisiejszych i jutrzejszych spotkaniach, to już po tej kolejce jedenastka z Nowego Sącza może się witać z Ekstraklasą. - Jeszcze nie świętujemy. Awansu jeszcze nie wywalczyliśmy, szykujemy się do gry z meczu na mecz. Chcemy wygrywać każde kolejne spotkanie, a co będzie zobaczymy. Na pewno jest szansa zapisać się w historii klubu i to jest teraz dla nas najważniejsze - podkreśla Małkowski, który z powodu poważnej kontuzji zerwania ścięgna Achillesa nie gra od końca kwietnia. - W środę zerwałem ścięgno, a już w czwartek miałem zabieg u profesora Ficka, któremu chcę za to podziękować, bo przez to zyskałem na czasie. Do gry powinienem być gotowy w połowie rundy jesiennej. Teraz przede mną rehabilitacja w Łodzie - tłumaczy nam zawodnik. Doświadczony pomocnik, jeden z architektów praktycznie już pewnego awansu Sandecji, dziś ponownie będzie kibicował swoim kolegom z boku. - Drużyna, co widać, jest jednością i jest jak rodzina. To sprawia, że jesteśmy na czele tabeli. Nic nas nie jest w stanie złamać. Na pewno duża w tym zasługa trenera, poza tym każde kolejne spotkanie dodaje nam pewności. Z boku widzę też teraz, jak podczas treningów czy meczów koledzy się prezentują. Wcześniej nie prezentowali takiego poziomu, jak ma to miejsce obecnie - podkreśla Małkowski, który w tym sezonie, w 24-ligowych spotkaniach, zdobył dla ekipy z Nowego Sącza dziewięć bramek. 32-letni pomocnik nie jest jedynym, z którego usług w końcówce rozgrywek nie może korzystać trener Mroczkowski. Kolejnym jest inny doświadczony zawodnik Maciej Korzym, który z kolei kontuzji nabawił się w piątkowym meczu z GKS-em w Katowicach i, podobnie jak Małkowski, również nie wystąpi już w tym sezonie. Michał Zichlarz Zobacz wyniki, terminarz i tabelę 1. ligi