Wyniki, tabela, statystyki Ekstraklasy - TUTAJ!Jesienią 27-letni bramkarz był rezerwowym. Między słupkami bramki "Białej Gwiazdy" stał Radosław Cierzniak. Wiosną jest jednak już bramkarzem numer 1. W meczu z Ruchem pomógł swojej drużynie w wywalczeniu bezcennych 3 punktów. Bezcennych, bo dają nadzieję na grę w grupie mistrzowskiej. Mogło być jednak inaczej. W 91. minucie, po faulu Arkadiusza Głowackiego na Rafale Grodzickim, sędzia Paweł Raczkowski podyktował dla chorzowian karnego. Do piłki podszedł Lipski, ale Miśkiewicz w bardzo dobrym stylu zdołał odbić piłkę. - Wcześniej byłem dwa razy blisko obrony karnych w lidze. Piłka gdzieś tam przechodziła po nogach czy rękach. Nie udało się jej złapać. Dziś szczęście dopisało i wybroniłem uderzenie piłkarza Ruchu. Oprócz rezerw Wisły, to w ligowym spotkaniu nie udało mi się wybronić "jedenastki". Na szczęście w tak ważnym momencie wyszło. Ruchowi pomogła kontaktowa bramka. Rzucili się do ataków, pomagał też im doping. Szczęście było jednak po naszej stronie. Ten mecz to był horror z happy endem - tłumaczył zadowolony bramkarz Wisły. Przed tym, jak do piłki podszedł Lipski, do Miśkiewicz podbiegł napastnik krakowian Zdenek Ondraszek. - Powiedziałem, że mam iść na "fightera". Zdenek szybko zresztą wkomponował się w zespół i tchnął w niego dobrego ducha. Co do karnego, to wcześniej nie patrzyłem, jak zawodnicy uderzali, dziś to zmieniłem, do końca obserwowałem i jak widać dało to efekt. Widziałem wcześniej, jak piłkarz Ruchu wykonywał jedenastki, ale dzisiaj uderzył trochę inaczej, po ziemi - opowiada Miśkiewicz. Dzięki trzeciej kolejnej ligowej wygranej Wisła dalej ma szansę na grę w czołowej ósemce. - Na pewno ten mecz pomoże nam w walce o grupę mistrzowską. Mamy szansę. Nawet jednak, gdybyśmy nie awansowali, to myślę, że pewnie poradzimy sobie w tej słabszej. Ostatnie mecze pokazują na co nas stać - podkreśla bramkarz Wisły. Michał Zichlarz z Chorzowa