W czwartek z funkcji szkoleniowca chorzowskiej jedenastki niespodziewanie zrezygnował Waldemar Fornalik. - Z Waldkiem rozmawiałem dwukrotnie w sprawie przedłużenia przez niego kontraktu. Za każdym razem słusznie zauważał, że teraz nie jest na to czas. W końcu przyszedł i powiedział, że ma wątpliwości, czy jeszcze wskrzesi tę szatnię. Powiedziałem OK, prosiłem jednak, żeby nie robił nic pochopnie, a decyzję podejmiemy po meczu z Lechem. Jak wiadomo, stało się inaczej. Pan trener zrezygnował sam. Moment nie był może najlepszy, ale trzeba podkreślić, że zostawił tutaj kawał swojego życia. Rozejdziemy się za porozumieniem stron - tłumaczył Janusz Paterman, prezes Ruchu. - Co do Krzyśka Warzychy, z którym znam się od lat, to przymierzany był do funkcji menedżera. Nieprawdą jest, co sugerowano w niektórych mediach, że wszystko było wcześniej przygotowane. Był szykowany do funkcji menedżera, ale nie chcieliśmy mnożyć kosztów. Wszystko potoczyło się jednak inaczej. Potrzebny był szybki telefon do Aten. Długo się nie zastanawiał, spakował się i przyleciał, jak tylko szybko mógł - powiedział Janusz Paterman. Nie będzie rewolucji w składzie W pracy trenerskiej Krzysztofowi Warzysze pomagać będzie inny były świetny zawodnik Ruchu Wojciech Grzyb, grecki szkoleniowiec Giorgios Papalamprou, który będzie odpowiadał za przygotowanie fizyczne, a także trener bramkarzy Ryszard Kołodziejczyk. - Dla mnie najważniejsze jest to, żeby pomóc drużynie. Doświadczenia trenerskiego nie mam może zbyt wielkiego, ale nie boję się tego wyzwania i odpowiedzialności. Dla mnie to bardzo dobra okazja, żeby pokazać się i zaistnieć. Jeśli chodzi o zespół, to nie chcę robić rewolucji. Wprowadzimy małe zmiany, ale nie będzie to nic wielkiego - podkreśla Warzycha, który trenerską licencję UEFA Pro posiada od kilkunastu lat. O godzinie 16 przeprowadzi pierwszy trening z piłkarzami. Wcześniej jednak w szatni, jak zapowiedział, po męsku porozmawiał z zawodnikami. - Trzeba sprawę postawić jasno, wszyscy jedziemy na tym samym wózku w jednym kierunku, jeśli ktoś nie chce być z nami, to jego sprawa - zaznacza nowy trener "Niebieskich". W dużej mierze odnosi się to do kontuzjowanego Patryka Lipskiego, który ostatnio wysłał do klubu pismo, w którym z powodu finansowych zaległości, domaga się rozwiązania kontraktu. - Jechałem dzisiaj z Patrykiem pociągiem na Śląsk. Jasno zadeklarował, że chce pomóc drużynie w utrzymaniu. Jest dobrej myśli - mówił z kolei Wojciech Grzyb, który został asystentem Warzychy. Nowi sztab trenerski jest pełen dobrych myśli przed grą w grupie spadkowej. - W naszym przypadku może zadziałać "efekt nowej miotły". Zwłaszcza, że w szatni pojawia się ktoś z takim autorytetem, jak Krzysztof Warzycha. Chłopakom nie pozostaje nic innego, jak zakasać rękawy - dodaje Grzyb. Walka o przetrwanie Ruch oprócz walki o utrzymanie się w Ekstraklasie czeka też w najbliższych dniach czy tygodniach walka o otrzymanie licencji. - Mamy długi na określonym poziomie i musimy zrobić wszystko, żeby sobie z tym poradzić. Z tego co widać, jest dwóch graczy zainteresowanych tym, żeby to wszystko poukładać, miasto, a także ja i Michał Dubiel [wiceprezes Ruchu - przyp. aut.]. 27 kwietnia jest kolejna sesja Rady Miasta, mam nadzieję, że magistrat zaakceptuje programy ratowania klubu. Nie mam zamiaru nikogo oszukiwać, sytuacja jest trudna, ale można z niej wyjść. Kolejna pożyczka nie ma sensu - mówi prezes Paterman. Plan szefa Ruchu polega na emisji 17,8 mln akcji, które miałby kupić on i miasto. Podwyższenie kapitału ma uratować zasłużony śląski klub. - W przeciągu 1,5 miesiąca zredukowaliśmy wydatki o 125 tys. zł miesięcznie, co daje kwotę 1,5 miliona złotych rocznie. Mamy wiele innych pomysłów, jak uzdrowić sytuację. Potrzebne jednak jest zaangażowanie miasta, bo pomaga to wizerunkowo i uwierzytelnia nasze działania, a przy rozmowach z potencjalnymi sponsorami, które są prowadzone, to czytelny sygnał wsparcia. Nie wyobrażam sobie, że nie będzie tutaj wsparcia ze strony miasta. 2 marca obiecałem państwu "Niebieską drużynę" i właśnie państwo ją widzą - podkreśla Janusz Paterman, wskazując na Warzychę, Grzyba i członka Rady Nadzorczej Mariusza Śrutwę, który przysłuchiwał się dzisiejszej konferencji. Nowym władzą klubu z Chorzowa nie brakuje kłopotów. Umowę wypowiedziała firma Urovita, która zajmowała się obsługą medyczną. Zastąpi ją BetaMed, na jak podkreśla prezes Ruchu, znacznie korzystniejszych warunkach. W ostatnim czasie klub musi się też borykać z komorniczymi zajęciami, których było aż 15. To nie wszystko... Za klubem dalej ciągnie się sprawa nieszczęsnego transferu Mariusza Stępińskiego do FC Nantes pod koniec sierpnia zeszłego roku. Okazało się, że z powodu nieuregulowanych zaległości w wysokości 0,5 mln euro, poprzedni klub Stępińskiego 1.FC Nuernberg, zgłosił sprawę do UEFA. Niemcy wygrali i teraz klub z Chorzowa musi regulować zobowiązania. - Jestem w kontakcie z klubem z Niemiec i mamy wstępne porozumienie. Z pozostałego miliona euro za Stępińskiego, to jeden z udziałowców wycofał za pieniądze z transferu swoją pożyczkę, tak że z tych pieniędzy niewiele trafiło na konto klubu, a do tego straciliśmy świetnego napastnika. Ze względu na niekorzystne zapisy od początku byłem przeciwny temu transferowi, za co mnie zresztą wtedy odwołano z funkcji prezesa - tłumaczy Paterman. Z Chorzowa Michał Zichlarz Lotto Ekstraklasa: wyniki, tabela, terminarzRanking Ekstraklasy - kliknij!