Ruch grał wczoraj z Arką "o życie". Tylko wygrana przedłużała nadzieje 14-krotnego mistrza Polski na utrzymanie. Na początku meczu trafił do siatki Łukasz Moneta. Potem, w skandalicznych okolicznościach wyrównał Siemaszko, kierując piłkę ręką do siatki. Nie pomogły protesty piłkarzy i sztabu szkoleniowego Ruchu, po konsultacji z liniowym sędzia Musiał uznał trafienie. Ostatecznie skończyło się więc na podziale punktów. - Tę rękę było nawet widać z Chorzowa - mówił na konferencji prasowej po sobotnim spotkaniu Krzysztof Warzycha, szkoleniowiec chorzowian. Remis 1-1 oznacza, że Ruch nie ma już szans na utrzymanie. Przy wygranej w Gdyni wystarczyłoby u siebie wygrać w piątek z Górnikiem Łęczna i liczyć na potknięcie Arki w Lubinie... W Chorzowie nie zamierzają jednak tak zostawić całej sprawy. Przy Cichej właśnie zapadła decyzja, że klub zgłasza oficjalny protest do piłkarskich władz: UEFA i PZPN. - Ta pomyłka pana Musiała nie tylko kosztuje nas stratę punktów, ale też spadek z ligi. Nie możemy tak tego zostawić, tym bardziej, że zdarzały się już precedensowe przypadki powtarzania tak ważnych pojedynków - tłumaczy prezes Paterman. Ruch domagał się będzie w proteście powtórzenia meczu w Gdyni od 23. minuty, od stanu 0-1. Futbolowe władze w ekspresowym tempie będą się musiały odnieść do wniosku klubu z Chorzowa, grupa spadkowa rozgrywki ma przecież zakończyć już w piątek. Michał Zichlarz