Seweryn Siemianowski, były piłkarz tego klubu, który rozegrał dla niego 51 meczów w ekstraklasie, jest prezesem Ruchu od 2019 roku. Dla niebieskich rok 2021 będzie pamiętny ze względów sportowych i pozasportowych. Awans do II ligi to jedno, ale poprawiły się osiągi w wielu innych sprawach. Ruch zajmuje czwarte miejsce pod względem sprzedaży gadżetów, 50 procent budżetu zapewniono dzięki działaniom klubu i kibiców, 700 młodych piłkarzy trenuje w Ruchu, klub ma 12 wychowanków w kadrze pierwszego zespołu. Klub wspiera 69 firm, średnia frekwencja jesienią na Cichej to 5768 osób (lepsza od wielu klubów ekstraklasy). Paweł Czado: - Zbliżamy się do końca roku. Dla Ruchu Chorzów był on niecodzienny. Dużo się działo, między innymi - awans. Jest satysfakcja? Seweryn Siemianowski, prezes Ruchu: - Rzeczywiście, ten rok był intensywny. Być może sama jesienna końcówka w lidze nie była po naszej myśli [Ruch zdobył dwa punkty w ostatnich czterech tegorocznych meczach ligowych co sprawiło, że spadł na trzecie miejsce w tabeli, nie dające automatycznego awansu do I ligi mecz miejsce w barażach, przyp.aut.], ale satysfakcja z całego roku jest, przecież latem wywalczyliśmy awans. A miejsce na pudle w II lidze na koniec roku każdy kibic brałby w ciemno. Teraz musimy ciężko popracować w zimie i myślę, że wiosną damy radę (uśmiech). To na boisku. Poza boiskiem najbardziej istotne jest spięcie budżetu na przyszły rok. Ruch to Ruch, można powiedzieć, że w ostatnich latach to uśpiony gigant. Coraz więcej ludzi interesuje się jego wynikami, znowu coraz więcej przychodzi na mecze. Pod względem średniej frekwencji Niebiescy są nie tylko na czele II ligi lecz zajmuja jedenaste miejsce w Polsce, nawet przed niektórymi drużynami z ekstraklasy. Średnia jesieni to 5900. Byłem na wyjazdowym meczu z Lublinie i byłem w szoku, że tylu kibiców Ruchu tam się wtedy pojawiło. - W Kaliszu było jeszcze więcej, bo prawie trzy tysiące... Wyjazdowo Ruch to też top. Widać, że dobra aura wokół naszego klubu się nie zmienia. To cały czas rośnie. Wiadomo, że zależy nam na każdym kibicu. Takim, który jest na każdym meczu, ale i takim, który pojawia się z rzadka, czasem przyciąga go sukces. Cieszę się, że kibice nas wspierają i zachęcają kolejnych żeby się pojawiali. Budzą tych, którzy byli uśpieni, bo takich jest jeszcze bardzo dużo. Frekwencja na meczach jest dobra, a może być jeszcze lepsza. Wystarczy, że każdy zabierze jeszcze jednego kolegę, który dawno nie był, albo mu się nie chciało (uśmiech). Ruch Chorzów z coraz większą zaradnością Co z pomocą miasta? Ruch nie jest jeszcze klubem, który byłby w stanie sobie bez niej poradzić. Zresztą na Górnym Śląsku nie ma ani jednego takiego dużego klubu. Na razie pomoc jest zawieszona, bo w połowie grudnia radni odrzucili wykup akcji Ruchu za 1,8 mln zł, pieniądze zostały przesunięte do rezerwy. - Traktujmy to jako małe nieporozumienie. Wierzę, że wszystko się poukłada i wróci do normy. Nasze relacje były dotąd bez zarzutu więc mam nadzieję, że nadal takie będą. Zaangażowaniem środowiska skupionego wokół Ruchu udowadniamy, że ten klub zasługuje na pomoc ze strony miasta, jest przecież ważny dla jego mieszkańców. Bez tej pomocy Ruch nie będzie w stanie dać sobie rady, nie ma na to szans... Choć warto pamiętać, że pieniądze z miejskiego budżetu to z roku na rok coraz mniejszy procent klubowego budżetu, co pokazuje coraz większą zaradność klubu. Ruch kiedyś słynął z opóźnień w wypłatach a teraz, słyszę, płaci na bieżąco. - To prawda. Jak jestem dwa lata, to tylko na początku było jeszcze parę poślizgów, ale od ponad półtora roku wszystko jest na czas, udaje nam się też od razu po meczu wypłacać premie. To wpływa na morale piłkarzy. - Na pewno tak. Każda złotówka dana o czasie to bezcenne dla opinii o klubie. Lepiej obiecywać mniej i płacić jak należy niż obiecać więcej i zwlekać. Sam wiem jak to wygląda z perspektywy zawodnika lub trenera i nie chciałbym być w takich sytuacjach jak kiedyś bywało. Piłkarz odczuwa to jako brak szacunku i przestaje odczuwać nawet elementarną więź z klubem. Czasem można mieć złotówkę, być słownym i zbudować coś wielkiego a czasem można mieć dziesięć złotych, nie być słownym i wszystko zniszczyć. Pieniędzy może być mało, ale mają być pewne. Tak staramy się budować nasz klub. Oczywiście cały czas szukamy dużego sponsora, ale wiadomo, że trudno takiego znaleźć. Być może kurz po naszym poprzednim wizerunku jeszcze nie opadł, czekamy i staramy się działać. W każdym razie mniejszych sponsorów mamy już około siedemdziesięciu i bardzo ich szanujemy. To dla nas cenne, zawsze lepiej kiedy klub opiera się na wielu nogach niż na jednej. To ile spotkań dziennie pan odbywa? - Trudno zliczyć. Czasami siedzę w klubie po dwadzieścia czasami po kilkanaście godzin na dobę. Kilkanaście spotkań z przerwami na treningi z młodymi. Ja pracę na Cichej traktuję jako trudną do wykonania misję, nie jako fuchę. Jedno z największych zmartwień Ruchu Chorzów Wiadomo, że Ruch musi pamiętać też o przeszłości. Ciągle musi pamiętać o spłatach zobowiązań. To 300 tysięcy zł na kwartał. - Zgadza się. To ważna sprawa, nie lekceważymy jej, to jedno z naszych największych zmartwień. Mam nadzieję, że wszystko w tym względzie pójdzie po naszej myśli. Mamy konkretny plan na rozwiązanie tego problemu, czekamy na możliwość jego wdrożenia. O szczegółach będziemy informować kiedy to będzie możliwe. Latem większość jego kibiców po jednym awansie chciało i spodziewało się kolejnego. To jednak nie jest łatwe, w klubie nikt nie deklarował wtedy próby kolejnego awansu. Tonowaliście wówczas nastroje, tym bardziej, że skład przed runda jesienną był raczej uzupełniony niż wzmocniony. Udało się jednak stworzyć zespół, który wiosną ma realne szanse na kolejny awans. Nie ukrywacie już tych ambicji. - Rzeczywiście. Po to się gra żeby osiągać jak najwyższe cele. Aspiracjom kibiców się nie dziwię, w Chorzowie zawsze była przecież ekstraklasa i mecze z najlepszymi w Polsce. To była norma, do której zawsze już na Cichej będzie się równać. Muszę jednak zaznaczyć: to nie jest takie łatwe. Łatwo to się jedynie spada. Nadmierna presja nie przynosi jednak niczego dobrego. Pełne wsparcie całego środowiska pozwoli na osiągnięcie wyznaczonych celów sportowych. Łatwo się mówi, że zwycięstwo z taką Radunią Stężyca nie powinno być problemem [rywal z II ligi, który jest jedno miejsce niżej niż Ruch, z którym niebiescy wygrali na wyjeździe 2-1, przyp.aut.]. - Dokładnie. Nazwy nie grają. W tej lidze są wszędzie poukładane kluby i porządne drużyny. Trzeba walczyć z każdym o każdy punkt. Uważam, że to jedna z trudniejszych lig, zdając sobie jednocześnie sprawę, że udany początek rozbudził nadzieję i aspiracje [Ruch w pierwszych dwunastu kolejkach wygrał osiem meczów i zremisował cztery, pierwsza porażka przytrafiła się w trzynastej kolejce: 2-4 u siebie z Wisłą Puławy, przyp.aut.] Ruch Chorzów złapał grę trójką z tyłu A który mecz w wykonaniu Ruchu podobał się najbardziej? Pytam pana nie jako prezesa, lecz jako byłego piłkarza z ekstraklasowym doświadczeniem i czynnego trenera. - Na pewno podobał mi się mecz na Cichej z Bełchatowem. Poukładał się od samego początku do samego końca [Ruch wygrał u siebie 4-0, przyp. aut.]. Nie podobał mi się z kolei ten ze Zniczem w Pruszkowie [0-2, przyp.aut.]. W tygodniu po tym meczu wszedłem do szatni, choć zazwyczaj tego nie robię, i wyraziłem dezaprobatę. Ruch nie może przechodzić obok meczu. W tamtym meczu chłopcy nie podnieśli rękawicy. Wiem, że to sport, doskonale wiem, ale dałem sygnał, że coś takiego nie powinno się zdarzać. Potem dwa mecze były zwycięskie, więc pewnie jakiś efekt to przyniosło (uśmiech). Jeśli chodzi o grę podobało mi się, że chłopcy złapali grę trójką z tyłu i że Filip Nawrocki z rezerw Lecha bardzo dobrze się u nas wkomponował w obronę. Współpraca linii obrony wyglądała bardzo dobrze do momentu kontuzji Konrada Kasolika w meczu ze Stalą Rzeszów. Konrad nie zagrał już do końca rundy. W tym momencie klocki się trochę rozsypały, próbowaliśmy grać czwórką w linii, przez pewien czas przynosiło to efekt. Podoba mi się gra trójką, Jeśli zawodnicy są zdrowi daje to efekt. To bardziej ofensywny styl, gdzie można zastosować więcej rozwiązań, gdzie szybciej można podejść pressingiem i odbierać piłkę. Wtedy mieliśmy większe posiadanie piłki, to działo się z automatu. Wiadomo jednak, że trzeba być elastycznym, umieć grać tak i tak. Jak się panu współpracuje z trenerem Jarosławem Skrobaczem? - Jestem zadowolony. Trener jest profesjonalistą. Dogadaliśmy się szybko, nawet nie tyle jak prezes z trenerem, ale jak trener z trenerem. Wiadomo, że po każdym meczu dyskutujemy o dosłownie każdym zawodniku. To dialog, nie monolog. Widzę, że moje - i nie tylko moje - uwagi nie są lekceważone. Wiadomo, że trener Skrobacz przyjmuje uwagi nas wszystkich, innych trenerów w Ruchu, analizuje. Podoba mi się, że jest otwarty i elastyczny, ale wiadomo, że na końcu on sam decyduje o wszystkim. Tak powinno być, bierze przecież za drużynę odpowiedzialność. Mądrość trenera polega na tym żeby wychwycić trafne podpowiedzi a zignorować błędne. Układ z wieloma młodziutkimi piłkarzami i kilkoma weteranami po trzydziestce - Janoszką czy Foszmańczykiem się sprawdza? - Uważam, że tak. Układ sprawdza się na boisku i w szatni, proporcje są właściwe. Młodsi zawodnicy czerpią z doświadczeń tych starszych. Starsi są ambitni, bardzo się starają, czują odpowiedzialność. To nie są piłkarze, którzy odcinają kupony, tylko tacy, którzy są kluczowi a liczby za nimi dosadnie przemawiają. Ruch Chorzów nie chce oszukiwać kibiców Zapewniam, że wszyscy czuwamy żeby tych młodych zawodników Ruchu kształtować. Młodsi nigdy nie będą grać na stałym poziomie, wahania formy w tym wieku są znaczne i chodzi o to żeby ich wspierać. Z kolei starsi wolniej się regenerują, czasami może zabraknąć świeżości i świadomość tego też trzeba mieć. W każdym razie proporcje między młodymi i starymi są w Ruchu dobrze zachowane i wierzę, że ta drużyna będzie rosła. Było też coś co nie udało się w tym udanym w sumie roku. Chodzi mi o karty płatnicze, dzięki aplikacji kibice mieli wspierać klub. Wycofaliście się z tego. - To było świetne narzędzie, zaangażowaliśmy się w ten projekt, ale w pewnym momencie firma obsługująca przedsięwzięcie przestała działać tak jak się spodziewaliśmy. Straciliśmy do niej zaufanie, nie realizowała zobowiązań wobec nas a myśmy musieli realizować osiągane na aplikacji cele. Pojawiły się poślizgi. Musieliśmy zrezygnować z tego, żeby nie oszukiwać kibiców. To było cenne doświadczenie, na pewno będziemy chcieli w przyszłości do tego rodzaju narzędzia wrócić. Czekamy aż kurz opadnie, temat jest właściwie rozliczony, firma ostatecznie wywiązała się prawie ze wszystkich zobowiązań. Chcieliśmy pokazać, że nie dajemy się oszukiwać, pokazać, że reagujemy od razu gdy ktoś chce nas wykorzystywać. Przymierzacie się do transferów? - Tak, Mamy wytypowane konkretne nazwiska. Na każdą pozycję na której nam zależy mamy po kilku piłkarzy. Zobaczymy z kim będzie się najłatwiej dogadać... Jedni przychodzą, inni odchodzą. Opuszcza nas Tomek Neugebauer, to był ważny piłkarz tej drużyny. Wiadomo, że chcieliśmy aby grał u nas nadal. Jednak gdy jakiś klub korzysta z zapisanej klauzuli wykupu nic nie da się zrobić a takie klauzule często są warunkiem stawianym przed podpisaniem kontraktu. Takie są realia, w których musimy funkcjonować. Niemniej - działamy. Ciągle napędza mnie praca dla społeczności związanej z Ruchem i z Chorzowem. Zresztą nie tylko z Chorzowem i miastami w całej Polsce. Kibice z całego świata nas wspierają! Wspierają nas kibice z Anglii, Irlandii, Niemiec, Holandii, Skandynawii, nawet ludzie ze Stanów przyjeżdżają na mecze. Praca dla tych ludzi to zaszczyt. Rozmawiał: Paweł Czado