Po sobotniej przegranej Ruchu Chorzów z GKS-em Katowice, krakowianie stanęli przed wielką szansą. Jeśli pokonaliby Zagłębie, wskoczyliby na drugie miejsce, które daje awans do Ekstraklasy. I rzeczywiście Wisła zaczęła tak, jakby to było najważniejsze spotkanie w sezonie. Już w 2. minucie Boris Moltenis dał jej prowadzenie, ale po przerwie gra krakowian kompletnie się rozsypała. Efekt? Stracili dwie bramki i prawdopodobnie także szansę na bezpośredni awans do Ekstraklasy. - Jesteśmy mocno rozczarowani, bo wiedzieliśmy, o co gramy. Mieliśmy wszystko w swoich rękach, ale przegraliśmy. Ciężko cokolwiek powiedzieć, bo uciekła nam wielka szansa. Ale nie zwieszamy głów - zapowiada kaptan Wisły. Łasicki wskazuje na błąd przy bramce dla Zagłębia Kapitan Wisły najbardziej żałował okazji przy stanie 1:1, a największe uwagi miał do sytuacji, po której Zagłębie zdobyło zwycięskiego gola. - Mieliśmy sytuację na 2:1, a za moment rywale zagrali z rzutu wolnego długą piłkę i dostaliśmy bramkę. Trzeba było to podane szybciej zablokować... Po prostu się zdrzemnęliśmy, a tak nie można tracić bramek - kręcił głową Łasicki. Teraz przed Wisłą jeszcze jedno spotkanie w sezonie zasadniczym - w sobotę w Łęcznej zmierzą się z Górnikiem. Szanse na to, że krakowianie awansują do Ekstraklasy z drugiego miejsca są już niewielkie, ale promocję uzyska także drużyna, która wygra baraże między zespołami z miejsc 3. - 6. - Teraz przed nami jeszcze jeden mecz i musimy do niego podejść z chłodną głową, bo w spotkaniu z Zagłębiem może za bardzo chcieliśmy wygrać. Nie graliśmy tego, co potrafimy. Rozgrywaliśmy piłkę za wolno, a w pressingu nie byliśmy skuteczni. Jesteśmy rozczarowani i smutni, ale to nie koniec. Musimy się podnieść - zapowiada Łasicki. PJ