Skra niedawno po raz pierwszy awansowała do I ligi. Uczyniła to w niezwykły sposób. W II-ligowej tabeli sezonu 2021/22 zajęła szóste miejsce. Uprawniało ją to do startu w barażach o I ligę choć z najtrudniejszej pozycji. Żeby awansować musiała ograć na wyjeździe dwóch rywali marzących o tym samym. Udało się! Skra najpierw ograła Chojniczankę a w finale KKS Kalisz. - Mimo wielu przeciwności losu udało nam się awansować. To była duża satysfakcja - przyznaje prezes Szymczyk. Skra: celem jest utrzymanie Ten awans był trochę zaskoczeniem nawet dla ludzi w klubie! - Przed sezonem zakładaliśmy utrzymanie i wydawało się, że wcale może nie być to takie oczywiste. Okazało się jednak, że zawodnicy, którzy dłużej byli ze Skrą nauczyli się szybko drugiej ligi, ich forma mocno poszła w górę. Ponadto wypożyczenia młodych zawodników z całej Polski okazały się w zdecydowanej większości bardzo trafione; choćby Daniela Pietraszkiewicza, Titasa Milasiusa czy Huberta Sadowskiego. Czynnik, który sprawił, że w drużynie wszystko "zatrybiło" to przejście na bardziej ofensywny styl gry, do którego jak się okazało nasza drużyna miała duże predyspozycje - opowiada Mariusz Rajek, rzecznik prasowy Skry. W częstochowskim klubie są realistami. - Naszym celem jest utrzymanie. Chcielibyśmy być bardziej zauważani przez nasze miasto. Jesteśmy przecież częścią tej społeczności, a czasem czujemy się jakbyśmy jednak nie byli - żałuje prezes Artur Szymczyk. O co chodzi? O bazę. - Na pewno nie chcielibyśmy odstawać od pozostałych zespołów w pierwszej lidze na innych płaszczyznach, a już choćby z powodu infrastruktury jest o to ciężko. Naszego obiektu przy Loretańskiej nie mamy szans dostosować do pierwszej ligi - mówi Mariusz Rajek. - To obiekt ze sztuczną trawą, za który musimy płacić a nie mamy możliwości na nim grać - żałuje prezes Szymczyk. Chciałby w tej sprawie poczynić z miastem jakieś ustalenia, ale na razie jest impas. - Oczywiście nie oczekuję wcale od miasta, że wybuduję Skrze nowy stadion. Chodzi jedynie o to żebyśmy mieli do dyspozycji obiekt, który moglibyśmy dzielić z innymi, ale na którym moglibyśmy czuć się jak u siebie. Czasami czujemy się niepotrzebni a nie chcemy się tak czuć. Na razie mecze ligowe rozgrywamy na wyjeździe, spotkania u siebie chcielibyśmy rozgrywać w Częstochowie, w obecności kibiców - przyznaje Artur Szymczyk, który prezesem Skry jest od 2006 roku. Umowa na wynajem Stadionu Ludowego Klub podpisał umowę na wynajem stadionu w Sosnowcu, jako gospodarz miałby występować na Stadionie Ludowym. na razie rozegrał dwa mecze na wyjeździe - z Koroną Kielce (0-2) i ŁKS-em (2-3).Mariusz Rajek: - Wciąż niewyjaśniona pozostaje kwestia czy i kiedy będziemy mogli rozgrywać domowe mecze na stadionie Rakowa przy Limanowskiego. Tak naprawdę nie wyobrażamy sobie jednak żeby nie móc grać w Częstochowie. Przeprowadzkę do Sosnowca traktujemy jako ostateczność. Najbliższe dni powinny wiele wyjaśnić w tej materii, ponieważ Raków już w najbliższą niedzielę ma wrócić do Częstochowy na mecz z Radomiakiem.Klub ma własne atuty. - Są nimi na pewno kameralność i rodzinna atmosfera. W klubie nadal są osoby, które pamiętają jeszcze A klasę. W przeciągu kilkunastu lat wykonaliśmy nieprawdopodobny marsz w górę. Skra to jednak nie tylko pierwsza drużyna. Mamy coraz lepiej rozwijającą się akademię działającą jako nasz autorski projekt - Szkoła Mistrzostwa Sportowego Nobilito. Wydaje mi się, że liczba dzieciaków trenujących w Skrze jest nawet większa od Rakowa - mówi Rajek. - My skupiamy się na szkoleniu chłopców z Częstochowy, Raków sięga po młodzież z całej Polski - dodaje prezes Szymczyk. Ze Skry na podbój świata Innym atutem Skry jest fakt, że wielu piłkarzy jest związanych z klubem emocjonalnie. - Mamy piłkarzy, którzy są "Skrzakami" pełną gębą i im naprawdę mocno zależy na tym klubie. To Dawid Niedbała, Piotr Nocoń, Mariusz Holik, Rafał Brusiło czy Krzysztof Napora. To z pewnością będzie nasz atut i przewaga nad innymi. Historia, którą napisała w poprzednim sezonie Skra jest jedną z bardziej romantycznych w obecnym skomercjalizowanym świecie piłki - uważa Rajek. W klubie jest wielu utalentowanych piłkarzy. Jeden z nich, 19-letni bramkarz Mikołaj Biegański przeszedł przed sezonem do Wisły Kraków. Związał się z nią do 2025 roku. W towarzyskim meczu z Napoli obronił karnego, bronił w dwóch ostatnich ligowych meczach Wisły. - Mikołaj jest bardzo utalentowany i jestem przekonany, że Wisła będzie tylko przystankiem w jego karierze - uważa prezes Szymczyk. Nie patrzą w stronę Rakowa z żalem czy zazdrością To niezwykły zbieg okoliczności, bo częstochowska piłka święci największe triumfy w historii. W Skrze nie mają wątpliwości, że jej awans jest w głębokim cieniu wicemistrzostwa Polski, zdobycia Pucharu Polski i gry w europejskich pucharach Rakowa. - W innym mieście z pewnością byłoby łatwiej po takim awansie jak nasz, ale nie zamierzamy narzekać tylko robić swoje. Paradoksalnie sukcesy Rakowa i koniunktura na piłkę w Częstochowie mogą napędzać również Skrę, ponieważ to jest czas piłki w naszym mieście. Nie patrzymy w stronę Rakowa z żalem czy zazdrością, chcemy jak najwięcej czerpać ze wspólnej współpracy. Częstochowie na pewno bliżej do modelu poznańskiego jeśli chodzi o relacji między klubami (Lecha i Warty - przyp. aut.) niż do innych dużych miast, gdzie ta rywalizacja od lat, szczególnie na podłożu kibicowskim jest bardzo zacięta - przyznaje Rajek. Skra chce wykorzystać modę na piłkę Zastanawiam się w jaki sposób Skra chce przyciągać na własne mecze kibiców. - To jest bardzo dobre pytanie, ponieważ w Częstochowie ogólnie jest problem z przyciągnięciem kibiców. Piłka na wysokim poziomie wciąż jest czymś nowym i musi walczyć o swoją pozycje. Jeszcze w 2017 roku Raków grał przecież na trzecim poziomie rozgrywkowym. Skra ma swoje specyficzne know-how, jest małym rodzinnym klubem i na tym w głównej mierz będziemy chcieli się opierać. Jeśli będziemy już mogli rozgrywać swoje mecze przy Limanowskiego, na pewno wyjdziemy do kibiców z tym, że jesteśmy najbardziej częstochowskim klubem - podkreśla Rajek. - Sporą część naszej kadry stanowią bowiem zawodnicy z Częstochowy i regionu, utożsamiający się z tym miejscem. To na tym poziomie rywalizacji swego rodzaju fenomen, może nawet na szerszą niż Polska skali. Chcemy korzystać z "mody" na piłkę, która wciąż jeszcze tworzy się w Częstochowie. Kibice tak naprawdę co tydzień, co kilka dni będą mieli możliwość oglądania najlepszych polskich drużyn. Raz zagra z nimi Raków, raz my. W pierwszej lidze są bowiem kluby, które działają jak magnes, że wymienię tylko Widzew, ŁKS, Koronę Arkę czy Stomil Olsztyn - dodaje. Skra: pieniądze to nie wszystko Skra nie jest klubem bogatym. - Awansu dokonaliśmy z jednym z absolutnie najmniejszych budżetów w drugiej lidze. Chyba tylko jeden klub dysponował mniejszymi środkami od nas. Obecnie w obliczu awansu finanse nieco się poprawiły, doszły wpływy od telewizji i sponsora tytularnego, ale nadal Skra pozostaje kopciuszkiem. Budżet na sezon 2021/2022 to niespełna 3 miliony złotych. Awans do I ligi wywalczyliśmy wygrywając jednocześnie klasyfikację Pro Junior System. To nie tylko dodatkowe środki do budżetu, ale także duma i satysfakcja, że sukces sportowy może iść w parze z regularnym stawianiem na młodzież. Nie zaglądamy innym klubom do portfela, ale wydaje się, że budżet Skry jest zdecydowanie najmniejszym w całej pierwszej lidze - przyznaje na koniec Rajek. Czy ta historia będzie miała happy end?