Gdy zadzwoniliśmy do Roberta Maaskanta, byłego szkoleniowca Wisły Kraków, pierwsze słowa, jakie wypowiedział do telefonu to było polskie "dzień dobry!". Holender ostatnio przebywał w Krakowie na meczu ze Śląskiem Wrocław, gdy wraz z żoną i dziećmi zasiadł na trybunach. - To była forma prezentu dla mnie na dziesiątą rocznicę ślubu. Bardzo nam się podobało. Mieliśmy okazję odwiedzić klub, dla mnie przyjazd do Krakowa to takie uczucie, jakbym wracał do domu. Synowie dostali nowe koszulki Wisły. Jedno, co było rozczarowujące, to rezultat - przyznał Maaskant, bo Wisła przegrała wtedy ze Śląskiem aż 0-5. Robert Maaskant. Z Krakowem wiele wspomnień Holender przyznaje, że ostatnio dość regularnie zdarzało mu się odwiedzać Kraków. - Mój syn się tu urodził i chciałem też, by wiedział, jak wygląda to miejsce, gdzie przyszedł na świat - dodaje. - Mam cały czas bardzo dobry kontakt z wieloma osobami związanymi z "Białą Gwiazdą" np. z Jarkiem Krzoską, ale też z byłymi pracownikami Wisły, a także z trenerem Kaziem Moskalem. Nowe władze Wisły też są w stosunku do mnie bardzo sympatycznie i miło nastawione. Czuję się mile widziany na Wiśle - podkreśla były szkoleniowiec krakowian. Maaskant do dziś pamięta wiele szczegółów z derbów Krakowa sprzed ponad dekady. - Mecz, który wygraliśmy po bramce Maora Meliksona to był mecz, po którym zostaliśmy mistrzem Polski, więc dla mnie będzie on zawsze wyjątkowy. Było to spotkanie rozgrywane na naszym stadionie, wszystko się wtedy świetnie ułożyło. Wcześniej pokonaliśmy na wyjeździe Lecha Poznań, a potem właśnie Cracovię. Spełnił się dla nas idealny scenariusz - przyznaje. Derby Krakowa. Nourdin Boukhari i jego gol Nie ukrywa, że mecze z Cracovią to nie były zwykłe ligowe potyczki. - Wszystkie trzy derbowe mecze, w jakich brałem udział jako trener Wisły były dla mnie wyjątkowe. Natomiast po tych trzecich, przegranych derbach, zostałem zwolniony - przypomina. - Swoją drogą, powinniśmy byli wtedy wygrać tamto spotkanie, bo doskonale pamiętam, ile sytuacji wtedy stworzyliśmy. Z kolei to spotkanie na stadionie Cracovii, które wygraliśmy po golu Nourdina Boukhariego, to był mecz, w którym mieliśmy istotnych polskich piłkarzy w składzie, którzy doskonale rozumieli wagę derbów Krakowa. Zaznacza, że ma szacunek do polskiego futbolu. - Kiedy oglądam Ekstraklasę, jestem zaskoczony na plus poziomem gry. Osobiście uważam polską ligę za mocne rozgrywki. Większość klubów ma teraz nowoczesne stadiony, macie też sporo talentów, co widać, gdy patrzy się na grę reprezentacji Polski. Choć jasnym jest, że Robert Lewandowski pomaga (śmiech). Generalnie uważam, że Polska to dobre miejsce do pracy dla trenerów i zawsze żałowałem, że musiałem pożegnać się z Wisłą - stwierdza. Derby Krakowa. Trener musi dostać czas Wisła pod wodzą Adriana Guli jest obecnie w pewnym dołku, dwa ostatnie mecze ligowe przegrała w fatalnym stylu. Osłodziła to sobie jedynie zwycięstwem w Pucharze Polski. W tej sytuacji nie jest faworytem niedzielnej konfrontacji. Robert Maaskant na własnym przykładzie przekonał się, że porażka w derbowym meczu może mieć dla szkoleniowca bardzo nieprzyjemne konsekwencje. Z perspektywy, nadal uważa, że jego pożegnanie z Wisłą po przegranych derbach było jednak przedwczesne. - Tak mi się wydaje, ale Bogusław Cupiał swego czasu miał inne zdanie - kwituje pół żartem. I podkreśla: - Generalnie uważam, że szybkie zwalnianie trenerów to nie jest dobre rozwiązanie. Jeśli tylko trener jest fachowcem, jest jakość w jego pracy. Jasne, czasem zdarza się przegrać mecz, nawet ważny. Dlatego też tak istotna jest praca z danymi, statystyką. Można się przekonać, ile tak naprawdę szans w meczu sobie stworzyłeś, na ile prowadziłeś grę. Istotne jest nie tylko to, że np. przegrałeś 0-1, jeśli byliście zdecydowanie lepszym zespołem. To bez sensu w takiej sytuacji pozbywać się od razu trenera. Warto pozbyć się trenera jedynie wtedy, jeśli drużyna przestała wierzyć w jego pomysł na grę. Jeśli drużyna przestaje wierzyć w danego trenera, to wtedy warto pomyśleć: OK, trzeba spróbować czegoś innego. Ale jeśli zespół nadal wierzy w szkoleniowca i jego filozofię, trzeba utrzymać go na stanowisku - ocenia. Maaskant życzy Wiśle powodzenia w derbach Jakie były wrażenia Holendra z pobytu na meczu ze Śląskiem, który Wisła przegrała 0-5? Nie te prywatne, emocjonalne, ale czysto sportowe? - Wolałbym nie zagłębiać się tu za bardzo w analizę. Nie chcę też nikogo krytykować. Zaskoczyło mnie jedynie, że tak długo zajęło Wiśle przystosowanie się do sposobu gry Śląska. Generalnie, Śląsk grał w tym meczu odpowiednim systemem i myślę, że Wisła była świadoma, że będą tak właśnie grać. Na pewno tamto spotkanie było rozczarowujące dla wszystkich fanów Wisły. Natomiast byłem bardzo zaskoczony, gdy zobaczyłem, że tydzień później Śląsk przegrał w Niecieczy. Zdaję sobie sprawę, że Wisła przystępowała do meczu ze Śląskiem z poważnymi problemami kadrowymi, ale wiślacy sami byli po tym meczu bardzo krytyczni wobec siebie i podkreślali, że mimo wszystko powinni byli zaprezentować się lepiej - stwierdza były szkoleniowiec. Niedzielna konfrontacja z Cracovią łatwiejsza dla ekipy Adriana Guli wcale nie będzie. - Życzę Wiśle powodzenia w tym starciu - podkreśla Maaskant. Holender to ostatni człowiek, który jako trener poprowadził Wisłę do zdobycia mistrzostwa Polski. Po sezonie 2010/2011 "Biała Gwiazda" stopniowo toczyła się po równi pochyłej aż do zagrożenia spadkiem z ligi w ostatnich latach. "Łobo", Chavez i reszta ferajny Zapytaliśmy Maaskanta, czy zaskoczyło go, jak ostatecznie potoczyły się losy niektórych jego byłych podopiecznych. Z wieloma miał później jeszcze kontakt. - Miałem w składzie kilku stosunkowo młodych wówczas graczy, jak Patryk Małecki czy Czarek Wilk. Później okazało się, że Czarek zaliczył naprawdę fajną karierę w Hiszpanii, Maor Melikson też mógł zdziałać sporo, nie tylko w Wiśle. Wówczas, w Krakowie, był absolutnie fantastycznym graczem - wspomina Maaskant. Po czym sam zaczyna zadawać pytania o niektórych byłych piłkarzy krakowskiego zespołu. Jest zaskoczony, że Osman Chavez zaangażował się w Hondurasie w politykę. Pyta też, jak potoczyły się losy Wojciecha Łobodzińskiego. - Zniknął mi tak zupełnie nagle z radarów. A był to jeden z niewielu moich graczy z tamtego okresu, z którym już później nie miałem okazji porozmawiać. Został trenerem? Cieszę się bardzo. Podobnie, jak cieszę się, że Radek Sobolewski został trenerem - podkreśla Holender. Z Sobolewskim akurat niedawno miał okazję rozmawiać. Sam Maaskant zakończył jakiś czas temu karierę trenerską. - Pracuję obecnie dla przedsiębiorstwa EFDN, współpracujemy z klubami sportowymi - zdradza. Jednym z takich klubów, jak wspomina, jest Legia Warszawa.