Jednak wizyta dużych grup fanów przeciwnika zmusza ich do większego wysiłku organizacyjnego. Jak przyznał prezes Kolejarza Stróże Bolesław Dywan w poprzednim sezonie bał się przyjazdu fanów Cracovii, która wówczas grała na zapleczu ekstraklasy. Zarząd klubu nawet zastanawiał się jak uniknąć przyjmowania krakowian na swoim obiekcie. Ostatecznie zapadła decyzja, że fani "Pasów" będą mogli obejrzeć mecz (było ich ok. 400). - Strach ma wielkie oczy. Nie było żadnych scysji. Z tego co wiem nie było też awantur na terenie naszej miejscowości. I co ciekawe na swoim sektorze pozostawili po sobie bardzo ładny porządek - powiedział prezes pierwszoligowego klubu. Dodał, że oczywiście pewne mniejsze problemy z fanami przyjezdnych drużyn Kolejarz ma, ale nie było jakichś awantur. Na przykład sporo pracy mieli stróżanie po wizycie fanów Termaliki Bruk-Bet Nieciecza. Ci zostawili po sobie sporą ilość konfetti. Nie będzie też mile wspominana w Stróżach niedzielna wizyta kibiców Wisły Płock. Skakali oni po świeżo zamontowanych na sektorze gości krzesełkach, jedno z nich niszcząc. - My jesteśmy bardzo gościnnie nastawieni do fanów drużyn, które do nas przyjeżdżają. Przyjmujemy wszystkich, którzy chcą u nas oglądać spotkanie. Nasi kibice są bardzo spokojni, wiec myślę, że przyjezdni nie mają powodów, aby u nas się awanturować - powiedział dyrektor pierwszoligowej Puszczy Niepołomice Roman Koroza. W podobny tonie wypowiedział się rzecznik prasowy pierwszoligowej Termaliki Bruk-Bet Nieciecza Andrzej Mizera, jak i Okocimskiego Brzesko Tomasz Karwala. Jak zauważa rzecznik prasowy drugoligowej Limanovii Limanowa Antoni Mizgała, przyjazd zespołu, który ma dużo kibiców nie musi kończyć się awanturą, ale wymaga większego wysiłku organizacyjnego i nakładów finansowych. Na ogół są to tzw. mecze podwyższonego ryzyka. Prezes Dywan podkreśla, że bardzo ważna jest ścisła współpraca z policją oraz dobre przygotowanie do meczu. - Nie staramy się jednak pokazywać kibicom przyjezdnych, że podejrzewamy ich o złe zamiary. Przyjmujemy ich normalnie, ale jesteśmy przygotowani na szybkie zażegnanie ewentualnego niebezpieczeństwa - podkreślił W Małopolsce działa klub założony i rządzony przed kibiców, Hutnik Nowa Huta. Piłkarze grają obecnie w trzeciej lidze, ale klub kontynuuje tradycje Hutnika Kraków (upadł z powodów finansowych). Drużyna ta w latach 90. ubiegłego wieku brała udział w rozgrywkach ekstraklasy, zaś w sezonie 1996/1997 w Pucharze UEFA. Gdy przed sezonem 2010/2011 nowohucki zespół został zgłoszony do rozgrywek czwartek ligi wiele klubów chciało uniknąć przyjazdu licznych fanów tego klubu. - Na pewno fakt pojawienia się w małej miejscowości dużej, zorganizowanej grupy wzbudza ciekawość i różnego rodzaju emocje. My przez dwa sezony graliśmy w czwartej lidze. Kilka klubów decydowało się na przeniesienie meczu na nasz obiekt po to, aby u nich nie pojawili się nasi fani - powiedział wiceprezes Hutnika Adam Gliksman. Jego zdaniem wiele zależy od tego jak zorganizują spotkanie gospodarze. Niekoniecznie potrzebne są kraty, ale potrzebny jest dialog i myślenie. - Jeśli zabraknie tych elementów, to nie zawsze wysoki płot czy ochrona zagwarantują spokój na obiekcie - dodał przedstawiciel Hutnika. Prezes Małopolskiego Związku Piłki Nożnej red. Ryszard Niemiec nie przypomina sobie, aby w przeciągu kilku ostatnich lat na terenie woj. małopolskiego doszło do sytuacji podobnej do tej z Łomianek, gdzie 17 sierpnia w 35. minucie, z powodu wybryków miejscowych pseudokibiców, sędzia przerwał czwartoligowy, wyjazdowy mecz Polonii Warszawa z KS Łomianki. Rozjemca podjął taką decyzję w obawie o bezpieczeństwo piłkarzy. - Mam swój pogląd na praprzyczynę tego co się stało pod Warszawą. Mazowiecki Związek Piłki Nożnej chciał uplasować następców Spółki Akcyjnej Polonia Warszawa w trzeciej lidze. W takim przypadku kalendarz wyznaczałby wyjazd "Czarnych Koszul" do takich miast jak Radom, Kutno czy Tomaszów Mazowiecki, czyli do większych miejscowości. Jednak Departament Rozgrywek PZPN umieścił drużynę ze stolicy w czwartej lidze - powiedział szef małopolskiego związku.