Prokuratura bada sprawę śmierci Kokosinskiego. Przesłuchano świadków
Sprawa śmierci Thomasa Kokosinskiego, niedoszłego inwestora Wisły Kraków, odbiła się szerokim echem w całej Polsce. Biznesmen zadławił się jedzeniem i po kilku dniach zmarł w szpitalu. Nad sprawą jego śmierci postanowiła pochylić się krakowska prokuratura. Służby postanowiły znaleźć odpowiedź na niezwykle ważne w kontekście śmierci Kokosinskiego pytanie, czyli dlaczego nikt nie udzielił mu pierwszej pomocy.

Thomas Kokosinski został 10 czerwca odłączony od aparatury podtrzymującej życie. Niedoszły inwestor Wisły Kraków, który, jak twierdziły władze klubu, "bezgranicznie się w Wiśle zakochał", trafił do szpitala po zadławieniu jedzeniem w jednej z krakowskich restauracji. W jego wyniku doszło do niedotlenienia mózgu, które poskutkowało ostatecznie śmiercią mężczyzny. Pierwsza pomoc mogła więc uratować mu życie.
Thomas Kokosinski nie żyje. Prokuratura bada sprawę
Jak podało TVP Sport, krakowska prokuratura prowadzi dochodzenie "w sprawie nieudzielenia w dniu 4 czerwca 2025 r. w Krakowie, pomocy Thomasowi Kokosinskiemu, znajdującemu się w położeniu grożącym niebezpieczeństwem utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, mogąc jej udzielić bez narażenia siebie lub innej osoby na niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, to jest o czyn z art. 162 paragraf 1 Kodeksu karnego".
Poinformowano, że jak dotąd służby zdołały zabezpieczyć nagrania monitoringu z restauracji, w której doszło do zdarzenia oraz przesłuchać świadków. Dochodzenie rozpoczęto dzień po śmierci Amerykanina, 11 czerwca i wiadomo, że wciąż trwa.
Thomas Kokosinski miał zainwestować w Wisłę Kraków
Gdyby nie feralny incydent, który doprowadził do jego śmierci, Kokosinski wspomógłby swoim majątkiem Wisłę Kraków. Jak pisał o nim Jarosław Królewski, biznesmen jeździł na niemal wszystkie mecze klubu i chciał stać się jego częścią.
"Chciał pomóc w odbudowie i powrocie klubu do Ekstraklasy - uczył się Wisły ostatnie miesiące intensywnie i niezależnie od dojrzałości tej interakcji - wspólnie przeżywaliśmy porażki i zwycięstwa - było to szczere, prawdziwe i autentyczne - marzył aby zostać częścią WK na dłużej" - pisał niedługo po śmierci biznesmena Królewski.

