Wisła Kraków zaliczyła ligowy falstart. Krakowianie wymieniani są wśród faworytów do awansu, tymczasem na inaugurację popełniali te same błędy, co w zeszłym sezonie - niespodziewanie stracili bramkę, do tego znów dali się zaskoczyć ze stałego fragmentu gry. - Dobrze weszliśmy w mecz. Graliśmy swoje i to mimo przypadkowo straconej bramki. Cały czas kontrolowaliśmy grę i doprowadziliśmy do remisu po bardzo ładnej akcji - tak o pierwszej połowie mówił już po spotkaniu trener Sobolewski. Z kolei po przerwie krakowianie zdobyli drugiego gola, ale później zmarnowali okazję sam na sam z bramkarzem i trafili również w słupek, co napędziło rywali. - Straciliśmy trochę kontrolę nad meczem. Już nie utrzymywaliśmy się swobodnie przy piłce i to nakręciło gospodarzy. Zaczęli stwarzać sytuacje, zwłaszcza po stałych fragmentach. Po jednym z nich straciliśmy bramkę - analizował szkoleniowiec Wisły. Rozczarowany po spotkaniu był nowy napastnik Wisły Szymon Sobczak, który nie krył zdziwienia decyzją sędziów. Królewski: Nie należy wyciągać pochopnych wniosków Nastroje w ekipie 13-krotnych mistrzów Polski próbuje za to tonować prezes Jarosław Królewski. Co prawda współwłaściciel Wisły nie kryje, że jego marzeniem jest awans, ale jasno dał do zrozumienia, że po pierwszym meczu nie zamierza wyciągać daleko idących wniosków. W kolejnym spotkaniu Wisła zmierzy się na wyjeździe z Polonią Warszawa, a Górnik Łęczna podejmuje Arkę Gdynia.