W miniony czwartek PZPN, po konsultacji z Ekstraklasą SA, jej Radą Nadzorczą postanowił kontynuować rozgrywki. Zaprotestował Kuba Błaszczykowski, a po nim Igor Angulo i Górnik Zabrze, który odmówił wyjazdu na mecz z ŁKS-em. W ślad za tym rozgrywki Ekstraklasy zawieszono w piątek, w obawie o rozprzestrzenianie się koronawirusa. - W ciągu ostatnich lat Ekstraklasa zrobiła olbrzymi postęp, ale jest kilka rzeczy old schoolowych, które psują ten efekt. Dam prosty przykład: została podjęta uchwała PZPN-u, która jest po prostu absurdalna! Zawieszając ligę, daliśmy sobie wszyscy trochę czasu na wypracowanie fajnych rozwiązań, ale ta uchwała mówi wprost, że możecie przerwać kolejkę w danym momencie, jeśli uznacie, że jest taka potrzeba. To daje tak duże pole do nadużyć, że jest aż nieprawdopodobne! - oburzał się jeden z ratowników Wisły Kraków Jarosław Królewski w programie "Stan futbolu" na antenie TVP Sport. Obecny w studiu były właściciel Legii Bogusław Leśnodorski, który aktywnie pomagał w akcji ratunkowej "Białej Gwiazdy" zwrócił uwagę na bolesny fakt, że nakazując dalszą grę PZPN i Ekstraklasa SA całkowicie zapomniały o zdaniu i interesie pracowników, czyli piłkarzy. - Byłem w środku tego. Piłka jest najważniejszym aspektem, który organizuje życie społeczne, łączy ludzi, generuje emocje. Wszystkie wartości nadrzędne są istotne, ludzie piłki i piłkarze powinni brać to pod uwagę. Na sam koniec ktoś zapomniał, że partykularny interes finansowy klubów nie jest najważniejszy. Piłkarze są pracownikami i od tego trzeba zacząć. Sam jestem pracodawcą i pierwsze, co zrobiłem, to poszedłem do pracowników i powiedziałem, że jeśli czują się dyskomfortowo, nie mają z kim zostawić dzieci, to możecie nie przyjeżdżać. Nie możesz w takich sytuacjach mówić: "Masz umowę o pracę, więc przyjeżdżaj". To moralnie jest nawet niestosowne! - argumentował. - To są momenty, w których nie można nic narzucać - dodawał Leśnodorski. - Jeśli był błąd PZPN-u, to w tym, że chciał pomóc za bardzo i niepotrzebnie, zamiast powiedzieć: "Ludzie! Puknijcie się w głowę!" Najbardziej poirytowany na sposób procedowania w sprawie prowadzenia, bądź zawieszenia rozgrywek był Królewski. - Jestem przeciwny zakopywaniu tego problemu. Problem kuluarowej decyzyjności istnieje. Mam klub w IV lidze i jednego dnia się dowiaduję, że część ligi gra, a druga nie. Dla mnie to był absurd. Problem jest taki, że to ujawnił brak przejrzystej, transparentnej procedury głosowania. Rada nadzorcza i zarząd są przedstawicielami akcjonariuszy zawsze w każdej spółce. Są scedowane pewne prawa do nich. Natomiast są momenty, w których konsultacja z akcjonariuszami jest konieczna. Nie trzeba zwoływać konferencji, wystarczy zrobić wśród klubów mailową ankietę z zapytaniem gramy czy nie i koniec problemu. Szybka decyzja. A my dzisiaj nie wiemy kto i w jaki sposób głosował - podnosi problem Królewski. Dodał, że Wisła jest jedną z najlepszych drużyn w tej rundzie, więc tym bardziej jej zdanie powinno być brane pod uwagę. - Tymczasem to Kuba Błaszczykowski musiał wziąć na siebie twardą decyzję, bo nikt inny nie miał odwagi, żeby to zrobić. Trzeba sobie szczerze powiedzieć, że ponieśliśmy katastrofalną klęskę na każdym poziomie - komunikacyjnym, decyzyjnym. Nasi piłkarze, czyli nasi pracownicy i to nie tylko Błaszczykowski, bo też Angulo i inni - musieli za nas mówić, reagować. To jest straszne! Wielka porażka! - alarmował Jarosław Królewski. Apeluje, by zmienić sposób procedowania w kluczowych sprawach dla całej ligi. - Lekcja z tego błędu powinna płynąć taka, żeby w istotnych uchwałach głosowania RN Ekstraklasy SA były jawne. I to będzie pokazywało kto konkretnie i w jaki sposób reprezentuje kluby - proponuje Królewski. MiKi