Ten mecz był dla krakowian pewną niewiadomą. Po serii siedmiu zwycięstw, w poprzedniej kolejce wiślacy przegrali bowiem z Puszczą Niepołomice, i nikt w klubie nie mógł być pewien, jak piłkakrze zareagują na pierwsze potknięcie. Obawy były jednak bezzasadne, bo zawodnicy Radosława Sobolewskiego od początku zaatakowali i w kwadrans wypunktowali rywali. - Zagraliśmy bardzo dobre 45 minut i ta pierwsza połowa w sumie zamknęła mecz - przyznał Mikołaj Biegański. Wisła. Mikołaj Biegański: Czasem wpychamy się na miny Bramkarz Wisły do końca nie był jednak zadowolony, o czym dosadnie powiedział przed kamerami Polsatu Sport. - Osobiście jestem bardzo zły, że straciliśmy bramkę po głupim rzucie karnym. Niepotrzebnie czasem wpychamy się na takie miny, bo przy takim wyniku do przerwy powinniśmy kontrolować mecz cały czas, a nie robić sobie pod górkę - podkreślał Biegański. Mimo to krakowianie po spotkaniu mieli co świętować, bo stworzyli sobie wiele sytuacji i przy lepszej skuteczności wygrana mogła być znacznie bardziej okazała. - Zgodzę się, że w ofensywie graliśmy bardzo dobrze, ale bramka dla przeciwnika zawsze jest takim niepokojem... Poza tym uważam, że to było bardzo dobre spotkanie w naszym wykonaniu, jak większość w tej rundzie, poza meczem przed tygodniem w Niepołomicach - zaznacza Biegański. Prawdziwe egzaminy jednak dopiero przed wiślakami, bo w najbliższych meczach zmierzą się z czołowymi zespołami - najpierw zagrają z Ruchem Chorzów, a dwa tygodnie później z ŁKS-em. Te spotkania przedzieli potyczka z Chojniczanką. - Przed nami najważniejsze potyczki, więc teraz możemy już w pełni koncentrować się na meczu z Ruchem - zaznacza Biegański. Spotkanie Ruch - Wisła w przyszłą sobotę o godz. 17.30. PJ