"Na pewno właściciele i akcjonariusze spółki popełnili w przeszłości sporo błędów, które sprawiły, że sytuacja w ŁKS od dłuższego czasu była dramatyczna. Ta kwestia nie ulega dyskusji. Wkrótce powinniśmy jednak poznać odpowiedź na pytanie, czy PZPN z taką samą determinacją i skutecznością oraz w ten sam sposób będzie rozwiązywał podobne problemy innych klubów" - powiedział były już dyrektor generalny ŁKS Zbigniew Domżał. O swojej rezygnacji Domżał poinformował w czwartek. "W związku z wycofaniem drużyny ŁKS SA z rozgrywek 1.ligi zakończyłem w dniu dzisiejszym pracę na stanowisku dyrektora generalnego. Jednocześnie podkreślam, że nie jestem zaangażowany w żaden projekt związany z powołaniem nowego podmiotu ŁKS" - powiedział Domżał. Na razie nie wiadomo, kto będzie taki podmiot prowadził. Wiadomo natomiast kto, zdaniem osób związanych z ŁKS, ponosi główną odpowiedzialność za upadek klubu. "Z kilku dużych kroków wiodących do upadku decydujące wykonały władze Łodzi i PZPN" - powiedział bramkarz Bogusław Wyparło, który w klubie z al. Unii grał przez 13 sezonów. W 1998 r. zdobył z ŁKS mistrzostwo Polski. "Nie wygralibyśmy ligi, gdyby nie Antoni Ptak, który w tamtym okresie finansował ŁKS. I pewnie finansowałby do dzisiaj, gdyby nie zniechęciły go do tego władze Łodzi" - wyjaśnił Wyparło. Dwa i pół roku po mistrzostwie Polski Ptak odszedł z ŁKS. Zdaniem Wyparły w kolejnych latach przynajmniej kilka razy pojawiała się jednak szansa na zatrzymanie upadku. "W 2009 r. zajęliśmy w ekstraklasie siódme miejsce, najwyższe od mistrzowskiego sezonu. PZPN nie przyznał nam jednak licencji na kolejny sezon i odebrał dwa mln zł premii za osiągnięty wynik sportowy. Karna degradacja oznaczała też utratę kolejnych milionów zł z tytułu dalszej gry w ekstraklasie. Obecne zadłużenie klubu jest mniejsze od strat, jakie ŁKS poniósł wówczas przez decyzję związku" - powiedział Wyparło. Trener Grzegorz Wesołowski do dzisiaj nie może pogodzić się z tym, jak ŁKS został potraktowany przez PZPN. "Mieliśmy fajny zespół, jednak nie wszystkim to pasowało. Przy zielonym stoliku uznano, że ŁKS trzeba z ligi wyrzucić. Fakt, że kilka innych klubów było wówczas w znacznie gorszej sytuacji finansowej, nie miał żadnego znaczenia. Później wyroki sądowe potwierdziły, że PZPN nie miał prawa odmówić nam licencji, jednak nie zmieniło to już sytuacji ŁKS" - powiedział Wesołowski, który obecnie z Pelikanem Łowicz walczy o awans do 1. ligi. Zdaniem Wyparły w procesie licencyjnym z 2009 r. PZPN wykorzystał zaniedbania władz Łodzi, które z opóźnieniem wykonały prace modernizacyjne na stadionie przy al. Unii. "Obiekt był już wówczas zarządzany przez MOSiR i po stronie miasta leżał obowiązek przystosowania go do rozgrywek. PZPN nie uwzględnił jednak zapewnień, że wszystkie prace zostaną zakończone przed rozpoczęciem nowego sezonu. Klub musiał więc przedstawić umowę na wynajem innego stadionu. Gdy to zrobił, to związek stwierdził, że w budżecie nie zabezpieczono pieniędzy na ten cel" - powiedział Wyparło. Jego zdaniem nawet po niesprawiedliwej degradacji była jednak duża szansa na odrodzenie klubu. "Bliski powrotu do ŁKS był Antoni Ptak, jednak znów nie doszedł do porozumienia z władzami Łodzi. Klub przejęli więc Filip Kenig i Kuba Urbanowicz, którzy jednak nie byli przygotowani do udźwignięcia takiego ciężaru finansowego. Później przyznali, że przejęli ŁKS dlatego, że uwierzyli w zapewnienia władz miejskich, które obiecały im budowę nowego stadionu i pomoc w finansowaniu klubu. Na obietnicach się skończyło" - powiedział Wyparło. Wcześniej miasto obiecało odbudowę bazy treningowej przejętej pod budowę hali widowiskowo-sportowej (Atlas Arena). ŁKS stracił wówczas praktycznie wszystkie piłkarskie boiska treningowe. "Zapewniano, że do momentu odbudowy bazy treningowej nie rozpocznie się budowa hali. Umowę jednak zmieniono. Na boiskach powstała hala, a nowych boisk nie ma do dzisiaj" - powiedział Marek Chojnacki, który w barwach ŁKS rozegrał 452 mecze w najwyższej klasie rozgrywkowej (krajowy rekord). Jego zdaniem po wycofaniu ŁKS z rozgrywek miasto ma jednak okazję do tego, by pokazać, że wcześniejsze działania (lub brak działań) w stosunku do klubu były dziełem przypadku, a nie celowym działaniem. "Spółka prowadząca ligowy zespół upadła, ale nie upadł ŁKS. Nadal funkcjonuje chociażby szkoląca młodzież Akademia Piłkarska. To mogą być podwaliny pod odbudowę seniorskiej piłki, którą pewnie będzie prowadziło stowarzyszenie. Miasto ma więc teraz sporo do pokazania. Do tej pory tłumaczono, że spółce akcyjnej nie można pomagać. Ze stowarzyszeniem takich problemów nie powinno już być" - powiedział Chojnacki. Dodał, że podstawą do odbudowy ŁKS musi być jednak odtworzenie bazy treningowej klubu i budowa nowego stadionu.