Trudno uwierzyć, że oba kluby nie rywalizują ze sobą na najwyższym szczeblu rozgrywek choć przecież kiedyś mecze między nimi rozpalały futbolowe namiętności sąsiadujących krain. Dziś oba kluby są poza krainą szczęścia czyli ekstraklasą. Sparing odbył się na Kresach, niedaleko Cichej. Skończyło się 0-2 po golach Gregorio i samobójczym Sikory. To nie jest niespodzianka, bo Ruch gra przecież obecnie na czwartym poziomie rozgrywek i walczy żeby wspiąć się wyżej a Zagłębie - na drugim i walczy żeby nie obsunąć się niżej. Chłopak z Sosnowca w Ruchu Teraźniejszość teraźniejszością, ale akurat ten zestaw zawsze wyjątkowo rozpalał ludzkie namiętności - zarówno na Śląsku jak i w Zagłębiu. To rzeczywiście dwa różne światy usadowione w różnej historycznej przeszłości. Ślązacy nigdy nie byli pod zaborami, zagłębiacy to dawna kongresówka i zabór rosyjski. Dziś mało kto mógłby powiedzieć co właściwie z tego wynika, ale obie strony nadal często zerkają na siebie z podejrzliwością, dystansem, czasem urazą - za krzywdy prawdziwe i urojone. Przed wojną kibice z Zagłębia mogli Ruchowi jedynie zazdrościć. Tamtejsza Unia - najpopularniejszy klub w mieście - nie mogła w latach 30. równać się sukcesami z Ruchem, choć przecież kontakty były: w 1931 zagrała mecz z niebieskimi, skończyło się 1-1. Jednak należy pamiętać, że choć kibice darzą się niechęcią, to piłkarze ze Śląska często znajdowali pracę w Sosnowcu a i... odwrotnie się zdarzyło! Najbardziej znanym przypadkiem jest Władysław Słota. Chłopak z Sosnowca zagrał w wielkim Ruchu jeszcze przed wojną - w jednym składzie z Wilimowskim, Peterkiem, Wodarzem. Sprawdził się: na tyle, że był nie tylko pierwszym zagłębiakiem w Ruchu, ale i pierwszym zawodnikiem z tego regionu, który wystąpił w... reprezentacji Śląska (było to oczywiście możliwe dzięki temu, że reprezentował klub z Chorzowa). Z Ruchem zdobywał mistrzostwo w 1938 roku. Łącznie rozegrał w nim 19 ligowych spotkań i strzelił 6 bramek. Po wojnie grał jeszcze po macierzystej stronie Brynicy: w RKU [drużyna o nazwie Rejonowa Komenda Uzupełnień, protoplasta późniejszego Zagłębia, przyp. aut.] oraz Stali [tak nazywało się Zagłębie zanim zmieniło nazwę, przyp.aut.]. Zmarł w 2003 roku jako 89-latek. Śmierć na stadionie Stosunki futbolowe obu krain naznaczyło nieszczęśliwe zdarzenie z 1947 roku. 29 września na stadionie przy ulicy Mireckiego w Sosnowcu [tam późniejsze Zagłębie rozgrywało pierwsze mecze w ekstraklasie zanim trafiło na Stadion Ludowy, przyp. aut.] przytrafiły się jedne z największych zamieszek w historii naszego futbolu. Mecz pomiędzy gospodarzami z RKU a AKS-em Chorzów miał zadecydować o awansie sosnowieckiej drużyny do ekstraklasy. Na trybunach obiektu gdzie dziś występuje drużyna Czarni Sosnowiec) zasiadło około 20 tys. widzów, dachy i okoliczne drzewa też były zajęte. Przyjechali też kibice z Chorzowa, ale nie byli odizolowani w jednym miejscu, wtedy nie było jeszcze takich zwyczajów. Każdy siedział gdzie chciał. Milicji nie brakowało, funkcjonariusze pilnowali porządku stojąc wokół trybun z karabinami w rękach. Mecz wygrali goście 3:2. Część miejscowych kibiców w złości wbiegła na boisko. Kiedy wrócili milicja zaczęła wszystkich popędzać do wyjścia. Jeden z funkcjonariuszy złapał leżący na ziemi wąż strażacki i zaczął polewać ludzi. Strumień wody przewracał kibiców, ludzie w panice zaczęli się tratować. Jakby tego było mało milicjanci zaatakowali kibiców [według jednej z wersji nałożyli bagnety na karabiny, przyp. aut.]. W efekcie zginęło kilka osób, kilkadziesiąt zostało rannych. Jedni uciekali, inni chcieli się bić. Część fanów chciała zlinczować piłkarzy AKS i sędziego. Na szczęście zawodnicy RKU przytomnie wyprowadzili gości ze stadionu przez okoliczne pole. Zawodnicy z Chorzowa uciekli do siebie zdezelowanym autobusem. Można tylko przypuszczać jakim echem tragedia w Sosnowcu odbiła się echem wśród kibiców na Śląsku. Niechciani na Śląsku zbudowali siłę Zagłębia Pierwszy mecz w ekstraklasie drużyny z Chorzowa i Sosnowca rozegrały dopiero w 1955 roku. Wtedy Stali udało się awansować do ekstraklasy. Sosnowiczanie mieli na tyle mocną drużynę, że na Cichą przyjechali jako lider. Nic dziwnego, że przyszło 40 tysięcy kibiców! Gole wówczas nie padły. Zagłębie z Ruchem nie potrafiło wygrać bardzo długo. W ekstraklasie czekało na ten sukces długich siedem lat. Udało się dopiero w 1962 roku (3:1). Sosnowieccy kibice przeżyli też jednak niezwykły moment satysfakcji: rok później, w finale Pucharu Polski na Stadionie Śląskim wygrali z Ruchem (2:0). Ciekawe, że osiągnęli ten wielki sukces dzięki... Ślązakom, którzy nie zdołali wybić się w śląskich klubach. Wielki wkład w zdobycie tamtego pucharu mieli bowiem... chorzowianie! Stoper Roman Bazan [przy okazji rekordzista Zagłębia w liczbie występów w ekstraklasie - 304, przyp. aut], bramkarz Witold Szyguła czy skrzydłowy Ryszard Krawiarz. Dorzućmy jeszcze Józefa Gałeczkę z Gliwic albo Reinholda Kosidera ze Świętochłowic i będziemy mieli obraz całości. - Wielu z naszych fanów wracało po tym meczu do Sosnowca ze Stadionu Śląskiego rozśpiewanych na piechotę - opowiadał mi po latach Gałeczka. Jakby tego było mało - Zagłębie trenował wtedy Teodor Wieczorek, legenda... AKS-u Chorzów. Eugeniusz Lerch, jeden z najlepszych napastników Ruchu lat 60. zapamiętał ligowy mecz z Zagłębiem na Ludowym w 1965 roku. - Ponoć był na tamtym meczu Edward Gierek, Trenował nas wtedy Artur Woźniak, sezon rozpocząłem na ławce, z Katowicami nie zagrałem. W drugim meczu w Sosnowcu do przerwy przegrywaliśmy 0:3 i trener dał mi szansę. Wyszedłem i zdobyłem szybko dwa gole a trzeciego dorzucił Kulik. Po kwadransie doprowadziliśmy do remisu 3:3. Choć w końcówce Zagłębie zdołało zdobyć dwa gole i wygrać, znów uwierzyłem wtedy w siebie. W kolejnych meczach tamtego sezonu grałem od początku i strzelałem bramki - mówi "Interii" Eugeniusz Lerch [m.in. zaraz potem Śląskowi i Wiśle, przyp.aut.] Pomoc Gierka? Hmmm.... Nigdy nie jest się jednak zawsze na wozie albo zawsze pod wozem. Największe lanie Ruch sprawił Zagłębiu w Sosnowcu dziesięć lat później. Na boisku szaleli wtedy Bronisław Bula. Jan Benigier i Joachim Marx. Podzielili się bramkami, skończyło się 0:6. Zagłębie oczywiście wielokrotnie potrafiło się potem zrewanżować choć nigdy w tak spektakularny sposób. W tych czasach kibice ze Śląska narzekali na Zagłębie sugerując, że ulubionemu klubowi pomaga zakulisowo Edward Gierek, I sekretarz KC PZPR, pochodzący właśnie z tego miasta i pochowany w sosnowieckiej dzielnicy Zagórze. Nigdy jednak nie udało się jednoznacznie potwierdzić tych plotek. Gdyby tak było, Zagłębie zdobyłoby przecież w latach 70. mistrzostwo Polski. Miało w tym czasie kilku świetnych zawodników, reprezentantów Polski: dwie sosnowieckie legendy - Andrzeja Jarosika i Włodzimierza Mazura a także pochodzącego z Katowic obrońcę Wojciecha Rudego. A jednak mistrzostwa nie było. Były za to dwa kolejne Puchary Polski. A dziś? Ostatni raz oba zespoły w ekstraklasie spotkały się w 2008 roku. Skończyło się jak się zaczęło - było 0:0. Czy za naszego życia dojdzie jeszcze do takiego meczu w ekstraklasie? Wierzę, że tak. Ruch Chorzów - Zagłębie Sosnowiec 0-2 (0-1)Bramki: 0-1 Gregório (4.), 0-2 Sikora (31., samobójcza) Ruch Chorzów: Nowak (46. Lech) - Lechowicz (46. Paszek), Kasolik (62. Słota), Sikora (62. Neugebauer), Kawula (46. Kulejewski), Kwaśniewski (46. Będzieszek) - Wyroba (46. Mamis), Mokrzycki (62. Siwek), Foszmańczyk (62. Rudek)- Biskup (46. Idzik), Janoszka (62. Skwiszcz). Zagłębie Sosnowiec: Frankowski (46. Perdijić) - Ryndak (46. Turzyniecki), Polczak (46. Duriska) , Radkowski (46. Machała), Gojny (46. Wiszniewski)- Szwed (46. Dziedzic), Mišák (46. Karbowy), Ambrosiewicz (46. Martim Maia), João Oliveira (46. Korzeniecki), Grochala (46. Małecki) - Gonçalo Gregório (46. Sobczak)