Dla 21-letniego obrońcy był to pierwszy gol w 50. występie w barwach Wisły. Choć dla samego Szota był to miły moment, to całego meczu nie zapamięta najlepiej. - Samą bramkę będę dobrze wspominał. Jak ktoś mnie kiedyś zapyta, to będę pamiętał, w jakim to było meczu, ale wolałbym nie strzelić, a żebyśmy wygrali - przyznał Szot. - Miałem trochę inne zadania przy tym rzucie różnym. Miałem wyblokować zawodnika, ale zobaczyłem, że piłka leci w moim kierunku, więc postarałem się uderzyć w światło bramki i wyszło naprawdę fajnie - dodał, opisując swoje trafienie. Szot przyznał, co zdecydowało o porażce Wisły Wisła grała bardzo dobrze, ale była bardzo nieskuteczna i w efekcie przegrała. Szot przyznał, że mecz miał kuriozalny przebieg. - Chyba nie brałem udziału w takim meczu, żebyśmy mieli tyle sytuacji, a wykorzystali tylko jedną. Mieliśmy dużą przewagę i w pierwszej i w drugiej połowie, ale jak się to mówi, "niewykorzystane okazje się mszczą" - przyznał obrońca Wisły. Szot nie krył irytacji po przegranym meczu. Tym bardziej, że Wisła miała sporo świetnych sytuacji, ale m.in. piłka dwa razy odbijała się od poprzeczki, po strzałach Angela Rodado i Dora Hugiego. Jednak po stracie drugiego gola ataki krakowian wyraźnie straciły impet. - Do bramki na 2-1 fajnie to wyglądało. Mieliśmy dużo sytuacji. Po tej bramce coraz mniej tego było. W końcówce jeszcze walczyliśmy, ale aż tyle sytuacji, jak wcześniej, nie tworzyliśmy - przyznał Szot, po pytaniu dziennikarza Interii.