Przed meczem 35-letni piłkarz otrzymał pamiątkową koszulkę od Jarosława Królewskiego, prezesa Wisły. Następnie usiadł na ławce rezerwowych, ale wszedł w drugiej połowie i wywalczył rzut karny, który na bramkę zamienił Bartłomiej Poczobut. Wiślacy wygrali jednak zasłużenie, a wszystkie bramki zdobyli w ostatnim kwadransie przed przerwą. - Trzeba pogratulować Wiśle pierwszej połowy, bo była zdecydowanie lepsza. Byli bardziej konkretni, utrzymywali się przy piłce. Z kolei my w drugiej części nie wyglądaliśmy tragicznie. Zawsze gramy swoją piłkę, nieważne gdzie i z kim. Po to trenujemy, żeby potem w meczu starać się grać to, co sobie założyliśmy, a nie walić długie lagi i wybijać piłkę jak najdalej od bramki - mówił Małecki przed kamerami Polsatu Sport. Małecki: Trzymam kciuki, by Wisła nie babrała się w barażach Po meczu nazwisko byłego zawodnika Wisły skandowały trybuny, a Małecki naciągnął na siebie koszulkę z numer 88, w której przez lata grał przy Reymonta. Piłkarz z kibicami bawił się tak, jakby sam wygrał przed chwilą mecz. - Nie ma lepszej drużyny od Wisły. Ani Ruch Chorzów, ani ŁKS nie grają tak fajnie, przemyślanie oraz agresywnie i nie stwarzają tylu sytuacji. Trzymam za Wisłę kciuki, żeby nie babrała się w barażach, tylko awansowała z pierwszego lub drugiego miejsca, bo na to zasługuje. Głęboko wierzę w jej awans - podkreślał Małecki. Dzięki wygranej ze Stalą Wisła pierwszy raz od miesięcy wskoczyła na drugie miejsce w tabeli. Krakowianie muszą jednak czekać na wyniki zespołów, które mają punkt mniej. Ruch Chorzów w sobotę gra bowiem na wyjeździe z Zagłębiem Sosnowiec, a w niedzielę Termlica Bruk-Bet Nieciecza podejmuje lidera ŁKS Łódź. PJ