Zremisowany 0-0 17 grudnia mecz piłkarskiej Ekstraklasy z Lechią Gdańsk był dla Miedzi wyjątkowy, bo po raz pierwszy w historii rozstawała się ze swoimi kibicami na przerwę zimową jako drużyna z najwyższej klasy rozgrywkowej. Zespół z Legnicy grał już w europejskich pucharach, ale debiut w ekstraklasie zaliczył dopiero w lipcu 2018 roku. Właściciel klubu z Dolnego Śląska po półrocznej przygodzie z Ekstraklasą przyznał, że pozytywnie odbiera rozgrywki na najwyższym szczeblu. "Każdy mecz jest wydarzeniem. Gramy z silnymi przeciwnikami, są transmisje telewizyjne i poziom rywalizacji jest na wyższym poziomie niż to było w pierwszej lidze. Spodziewałem się, że mogą być trudniejsze momenty i takie były, a pewnie i jeszcze będą, ale to mnie nie zraża. Spodziewaliśmy się, że lekko nie będzie i nie jest. Ale walczymy" - dzielił się wrażeniami. Dadełło w polskim futbolu to postać nietypowa i nieszablonowa. Miedź kupił w roku 2011, kiedy przeczytał w prasie, że klub może upaść. Od trzeciej ligi odbudowywał zespół, kilka lat dobijał się cierpliwie do bram Ekstraklasy, aby w końcu znaleźć się na piłkarskich salonach. W samej Ekstraklasie również postępuje nietypowo. Legniczanie w rundzie jesiennej zaliczyli serię dziewięciu meczów bez wygranej, co w każdym innym klubie skończyłoby się dymisją trenera, ale nie w Miedzi. W tym czasie doznali m.in. wstydliwych porażek, co przyznał sam Dadełło, na własnym stadionie z Śląskiem Wrocław (0-5) i Arką Gdynia (0-4). Właściciel nie podejmował jednak pochopnych decyzji i pozwolił spokojnie pracować trenerowi Dominikowi Nowakowi. Zespół w końcu przełamał się w lidze, wyszedł ze strefy spadkowej i awansował też do ćwierćfinału Pucharu Polski. "Cierpliwość jest cnotą, jeżeli jest to słuszna cierpliwość. W tym przypadku byłem blisko zespołu, rozmawiałem z trenerem, wiedziałem, jaki ma pomysł na wyjście z kryzysu i wiedziałem, że to jest dobra koncepcja, dlatego otrzymał ode mnie szansę dalszej pracy. Podobało mi się, w jaki sposób podszedł do kryzysu, jak postanowił zmienić taktykę zespołu i co wewnątrz uległo zmianie. Te elementy były dobre i uważałem, że przyniosą efekt. Gdybym uznał, że te działania są niewystarczające, to bym dokonał zmiany, ale trener profesjonalnie podszedł do problemu" - tłumaczył. Już wcześniej Dadełło zaskoczył, bo po awansie do Ekstraklasy ze szkoleniowcem podpisał pięcioletni kontrakt. Tak długa umowa, nie tylko w polskiej piłce, to rzadkość. Właściciel Miedzi nie widzi w tym jednak nic nadzwyczajnego. "To normalne że są potknięcia i cięższe momenty, ale trzeba sobie umieć z tym radzić. Podpisaliśmy z trenerem pięcioletni kontrakt, a z pierwszym poważnym wyzwaniem on sobie poradził. Zdał egzamin, podniósł zespół i jestem z tego bardzo zadowolony" - skomentował. Dadełłę wyróżnia się także tym, że nie mówi o szybkim sukcesie, nastawieniu na wynik i mocarstwowych planach. Na tę chwilę podstawowym celem jest spokojne utrzymanie się w elicie i rozbudowa klubu. "Ekstraklasa nauczyła nas pokory i dlatego wolę ostrożnie się wypowiadać na ten temat, gdzie będzie Miedź w przyszłym sezonie. Na pewno chcielibyśmy być wyżej w tabeli niż teraz, ale podchodzimy do tego spokojnie i z pokorą. Pewnie będziemy mieli znowu najniższy albo jeden z najniższych budżetów w Ekstraklasie i dla nas będzie oscylowanie w bezpiecznej strefie celem, który trzeba sobie realnie założyć. A jak będzie coś więcej, jakiś bonus, to fajnie. W tym sezonie taki bonus mamy, bo awansowaliśmy do ćwierćfinału Pucharu Polski" - przyznał. Mimo udanej końcówki rundy jesiennej, Miedź po sezonie zasadniczym znajdzie się raczej w dolnej ósemce. Właściciel klubu nie robi jednak z tego problemu, a wierzy w sukces w Pucharze Polski, gdzie kolejnym rywalem będzie pierwszoligowa Puszcza Niepołomice. "Uważam, że mieliśmy dobre losowanie i możemy powalczyć. Nie chcę mówić, że Miedź zdobędzie puchar, bo poza Lechem Poznań w grze jest cała ligowa czołówka, ale powalczyć można, a nawet trzeba. Przede wszystkim chciałbym jednak, aby wiosną Miedź rozegrała jeszcze więcej dobrych spotkań i była w bardziej bezpiecznej strefie w tabeli. I abyśmy nie mieli takich wahań formy. A w samym klubie będziemy dalej robić swoje i powoli się rozwijać" - powiedział. Jak wskazał, Miedź nie należy do potentatów finansowych i w tej kwestii prawdopodobnie w najbliższym czasie nic się nie zmieni. Wcześniej nie szukał wspólników do prowadzenia klubu i nadal nie zamierza. "Na to, czego oczekujemy, mamy wystarczająco dużo pieniędzy. Będą większe z praw telewizyjnych, liczę też, że zaczniemy robić transfery na zewnątrz, a więc budżet będzie większy. Uważam, że to będą przyzwoite środki. Niektóre zespoły, które występowały nawet w Lidze Europejskiej, miały budżet na takim poziomie jak my. Można więc sobie poradzić i nie myślimy o szukaniu partnerów biznesowych. Poza tym o nich wcale nie jest tak łatwo. A my mamy stabilny budżet i chcemy budować klub w oparciu o jeszcze lepsze pozyskiwanie środków z zewnątrz. Na tym będziemy bazować" - podkreślił. Dadełłę wyróżnia także to, że posiada jeszcze jeden klub - szachową Polonię Wrocław. Historia była podobna jak z Miedzią - zasłużony klub chylił się ku upadkowi i biznesmen uratował go przejmując na własność. Jak zaznaczył, awans legnickiego zespołu do ekstraklasy nie zmniejszył jego miłości do królewskiej gry. "Cały czas mam na uwadze szachy i chcę się też rozwijać w tym kierunku. To też jest dziedzina, która ciągle mnie fascynuje. W porównaniu z piłką nożną jest to jednak zupełnie inna skala wyzwań. Tam my mamy najwyższy budżet w lidze. Bardzo mocno inwestujemy w młodzież, bo uważam, że to nasza przyszłość. Szachy to niedoinwestowana, ale bardzo wdzięczna dyscyplina sportu. Fajnie jest pomagać szkolić się szachowo młodym ludziom, bo to bardzo rozwija ich myślenie i intelekt. Im będziemy mieli mądrzejsze dzieci, tym mądrzejsze będzie społeczeństwo. Traktuję to trochę jak działalność prospołeczną" - podsumował. Autor: Mariusz Wiśniewski