O żadnym polskim klubie w ostatnim czasie nie mówi się tyle, co o ekipie z Chorzowa. Najpierw ważyła się sprawa 18-milionowej pożyczki z miasta, która uratowała licencję na nowy sezon. W ostatnich dniach głośno było z kolei o zamieszaniu z miejscem "Niebieskich" w tabeli Ekstraklasy. Po zakończeniu sezonu zasadniczego chorzowianie znaleźli się pod kreską i mieli walczyć w grupie spadkowej. Po tym jednak, jak w poniedziałek Lechia wycofała swoją skargę z Trybunału Arbitrażowego, sytuacja uległa diametralnej zmianie i Ruch miejsce w pierwszej "ósemki" wywalczył kosztem Podbeskidzia. Nie byłoby całego zamieszania, gdyby nie jeden ujemny punkt, który Komisja ds. Licencji nałożyła na klub z Chorzowa w trakcie rozgrywek. Ruch od dłuższego czasu ma kłopoty z regularnymi płatnościami w stosunku do byłych i obecnych pracowników. Sytuację uratowała czy uratuje pożyczka z miasta. Postawiony pod ścianą chorzowski magistrat 31 marca przyznał Ruchowi gigantyczną pożyczkę w wysokości 18 mln złotych. Pierwsza transza, w wysokości 6 milionów złotych, ma wpłynąć na klubowe konto klubu już w kwietniu. Dla wielu osób taka sytuacja jest nie do zaakceptowania. Pokazało to zresztą marcowe głosowanie w radzie miasta. Czterech radnych głosowało przeciwko udzieleniu klubowi wielomilionowej pożyczki. Ruch jest przecież klubem prywatnym, w którym 47 proc. akcji posiada nieudolnie zarządzający nim prezes Smagorowicz. Ostro o władzach klubu wypowiada się też jego były zawodnik Mariusz Śrutwa. - Przez lata byłem tą osobą, która mówiła głośno, że jest źle. Spotykało się to z rożnymi ocenami. Za prezesury pani Sobstyl miałem nawet zakaz wstępu na stadion. Przez obecne władze też byłem krytykowany. Nie podobało mi się zaciąganie pożyczek na tak wysoki procent - tłumaczy "Super Mario", który w Ekstraklasie strzelił 103 gole. Śrutwa ciągnie. - Nie rozumiem, że po tym co się stało dalej nic się nie zmienia. Klub, który jest spółką prywatną, dostaje przecież duże publiczne pieniądze. Ktoś powinien za wszystko ponieść konsekwencje, odpowiadać za to co się stało, tymczasem z sygnałów dobiegających z klubu widać, że nic się nie zmienia. Dalej jest fajnie, przydarzył się taka, a nie inna sytuacja, ale dalej rządzimy. Ja jako udziałowiec, który nie ma może udziałów idących w miliony, ale w setki tysięcy, jestem zaniepokojony taką sytuacją. Ktoś przecież działał na szkodę spółki. Ta sytuacja powinna zostać wyjaśniona, ktoś powinien ponieść konsekwencje - nie ma wątpliwości Śrutwa. Były świetny napastnik jedenastki z Chorzowa ma pomysł na to, jak uzdrowić sytuację w Ruchu. - Pożyczkę wiadomo, miasto powinno było przyznać. Uważam jednak, że magistrat powinien pójść za ciosem i przejąć pakiet kontrolny w całym klubie, wprowadzając swoich ludzi. Trzeba też dokładnie przejrzeć wszystkie dokumenty - podkreśla. Michał Zichlarz