Interia: W przegranym 1-4 meczu z Ruchem zadebiutował pan w Ekstraklasie. Jak ocenia pan polską ligę? Mario Liczka, piłkarz Termaliki: - Jestem zadowolony, że mogę tutaj być i grać. Co do pierwszego meczu, to na pewno smuci wynik. Był za wysoki. W pierwszej połowie spotkania z Ruchem mieliśmy sytuacje, które gdybyśmy wykorzystali, to prowadzilibyśmy dwa czy trzy do jednego. Tak się niestety nie stało. Co do waszej ligi, to nie brakuje tutaj dobrych piłkarzy. Szybkość i technika to dwie cechy, które wyróżniają polską ligę. Na tle innych Ekstraklasa wypada bardzo dobrze. Proszę powiedzieć coś o kulisach swojego przejścia do Niecieczy. Jak trafił pan do Termaliki? - Byłem akurat bez klubu, kiedy zadzwonił do mnie Marcin Baszczyński [menedżer Termaliki Bruk-Bet Nieciecza - przyp. red.]. Przyjechałem i zobaczyłem klub, a trener i działacze mnie. Ekstraklasa to dla mnie dobra opcja. Porozumieliśmy się co do kontraktu, no i jestem. Grał pan w dużych europejskich klubach jak Banik, Slavia Praga, Southampton czy Brest. Przyjazd do Niecieczy nie był dla pana szokiem? - Nie, bo wcześniej sprawdziłem informacje o klubie i miejscu. Wiedziałem, że mieszka tam 700 ludzi, ale to nie ma znaczenia. Klub modernizuje swój stadion i robi wszystko, żeby zawodnicy mieli jak najlepsze warunki i grali w Ekstraklasie jak najdłużej. To było dla mnie decydujące. W Polsce jest pan od ledwie trzech tygodni, ale z porozumieniem się nie ma chyba żadnych problemów? - To prawda. Prawie wszystko rozumiem. Ale wynika to z tego, że mieszkam w Ostrawie, a to przecież bardzo blisko granicy. Iloma językami się posługuję? Francuskim, angielskim, hiszpańskim i włoskim. No i po polsku wiele rozumiem, choć z mówieniem jest trochę gorzej. W lipcu z reprezentacją Czech, złożoną z piłkarzy bez kontraktów, zdobył pan mistrzostwo Europy. Proszę coś powiedzieć o tym niecodziennym turnieju? - To bardzo dobre zawody organizowana dla piłkarzy bez roboty. Trenuje się, jak w klubie codziennie, a do tego dochodzą mecze. My awansowaliśmy do finału, gdzie oprócz nas była Hiszpania, Francja i Polska. Udało się nam wygrać całe zawody. Ale najważniejsze jest to, że nie mając klubu możesz się normalnie przygotować do sezonu. Wielu piłkarzy wstydzi się jednak akcesu do takiej drużyny. Jak pan na to patrzy? - Mogę to zrozumieć. Tak jest też w Czechach. Ja jako zawodowiec nie mam z tym problemu. No bo ile możesz trenować i biegać sam? Tydzień? To nie to samo co regularne zajęcia z zespołem. Właśnie to umożliwia ci odpowiednie przygotowanie. Tak jest na przykład we Francji. Tam bezrobotni piłkarze przez 1,5 miesiąca trenują i grają w rytmie środa - sobota, z zespołami pierwszej czy drugiej ligi. A kiedy dostajesz telefon z propozycją, jak to się stało w moim przypadku, to jesteś przygotowany do gry. Rozmawiał Michał Zichlarz Ekstraklasa - tabela, wyniki, terminarz, strzelcy