Sandecja Nowy Sącz coraz bliżej Ekstraklasy. Dzięki wygranej 1-0 z GKS Katowice zespół prowadzony przez trenera Radosława Mroczkowskiego ma już siedem punktów przewagi nad najgroźniejszymi rywalami. Szkoleniowiec lidera I ligi ma też jednak powody do smutku. W Katowicach stracił bowiem kolejnego piłkarza.
I liga: wyniki, terminarz, strzelcy, gole
Z powodu kontuzji trener Mroczkowski nie może korzystać z usług jednego ze swoich liderów - Macieja Małkowskiego. W piątek dołączył do niego kolejny zawodnik - Maciej Korzym. Doświadczony napastnik w jednym ze starć w pierwszej połowie nabawił się urazu nogi i boisko opuścił na noszach. - Niestety, kontuzja jest poważna i wyklucza Maćka do końca sezonu. To dla nas wielka strata, bo ostatnio odbudował się i był naszym mocnym punktem. Bardzo żałuję, że teraz będzie musiał pauzować - komentuje trener Mroczkowski.
Po spotkaniu w Katowicach, szczęśliwi zawodnicy Sandecji odtańczyli na murawie taniec radości. Ekstraklasę mają już na wyciągnięcie ręki. - Przed meczem w Katowicach była w nas sportowa złość. Jesienią przegraliśmy przecież u siebie po niefortunnym golu samobójczym. Teraz triumfujemy. Co do bramki zdobytej przez Michała Pitera-Buczko, to brawa dla niego za tę sytuację, że tak wyskoczył do przodu. To trafienie ma swoją moc - mówił szkoleniowiec zdecydowanego lidera I ligi.
Zupełnie inne nastroje w ekipie GKS-u, który wiosną wywalczył ledwie cztery punkty na swoim stadionie. - Cała drużyna zagrała fatalnie, z wyjątkiem tych dziesięciu, piętnastu minut w końcówce. Nie podjęliśmy walki jako drużyna, za mało było agresywnej gry, żeby pokusić się o zwycięstwo. Zostają jednak cztery spotkania, nie poddajemy się, ciągle walczymy o awans - podkreślał Jerzy Brzęczek, szkoleniowiec katowiczan.
Michał Zichlarz, Katowice