Łukasz Janoszka to jeden z bohaterów Ruchu w tym sezonie. To postać dla niebieskich zasłużona, cieszył się na Cichej choćby z wicemistrzostwa Polski. Jest więc łącznikiem dawnych czasów ekstraklasowych z obecną dobą kiedy w Chorzowie marzą żeby do dawnych czasów nawiązać. Paweł Czado, Interia.pl: Spodziewał się pan aż tak niewiarygodnej przygody w tym sezonie? W tym roku wygraliście wszystkie mecze ligowe. Wszystkie czyli piętnaście a cała od końca zeszłego roku seria liczy szesnaście spotkań i można ją jeszcze pobić!Łukasz Janoszka: - Na pewno nie spodziewaliśmy się tak niewiarygodnej serii no i faktu, że będziemy wygrywać dosłownie wszystkie mecze. Jak udało się to osiągnąć? Wcale o biciu rekordów czy śrubowaniu serii nie myśleliśmy. W ogóle! Pracowaliśmy z tygodnia na tydzień, myśleliśmy o najbliższym meczu. Oczywiście wierzyliśmy w sukces, w awans, bo znamy nasz potencjał. No i mieliśmy też szczęście. Ale przecież szczęście pojawia się wtedy gdy dobre przygotowanie spotyka się z dobrą okazją. A my byliśmy dobrze przygotowani.Obok Tomasza Foszmańczyka jest pan najbardziej doświadczonym zawodnikiem w tej drużynie. Czy to coś oznacza? Igor Angulo jeszcze grając w Górniku opowiadał kiedyś, że trener oczekuje od niego nie tylko goli, ale także dobrego wpływu na młodszych napastników, którzy mogli od niego się czegoś nauczyć. - Oczywiście zdaję sobie sprawę, że ode mnie jako zawodnika z ekstraklasowym doświadczeniem oczekuje się więcej. Mamy w drużynie wielu młodych piłkarzy więc będąc w szatni zdawałem sobie doskonale sprawę, że jestem przez nich obserwowany. Rozumiem to. Dużo z kolegami rozmawiamy, choćby o sprawach taktycznych i mentalnych. Wymieniamy uwagi w różnych momentach; podczas treningów, w szatni, także w trakcie meczów. Oczywiście nie wychodzę przed szereg. Rządzi trener Łukasz Bereta. On jest głównodowodzącym.Jaki jest? - Odbieram go pozytywnie. Jest merytorycznie przygotowany do roli, którą pełni. Wie czego chce, wie jak chce by grała drużyna i wie jak to wdrażać podczas treningów i meczów. To już drugi awans Ruchu, który pan przeżywa jako zawodnik. W 2007 roku wywalczyliście powrót do ekstraklasy. Można porównywać te sukcesy? - Cieszę się podobnie, radość jest wielka. Jeśli patrzę na oba awanse inaczej to z racji wieku. Minęło 14 lat. Różnica jest taka, że teraz jestem zawodnikiem od którego więcej się wymaga niż wtedy. Teraz czułem większą odpowiedzialność dlatego cieszę się, że wszystko dobrze się ułożyło. Jestem zadowolony z indywidualnych statystyk: rozegrałem na razie 30 meczów, strzeliłem 10 goli, miałem 11 asyst. To dobry wynik.Pański brat Sebastian jest kibicem Ruchu. Słyszałem kiedyś, że ten fakt miał wpływ przy wyborze przez pana klubu kiedy w 2004 roku opuszczał pan Ruch Radzionków. To prawda? - Rzeczywiście (uśmiech). W pewnym momencie zdecydowałem, że chcę przejść do klubu, który umożliwiłby mi rozwój. Sebastian, starszy ode mnie o trzy lata już wtedy kibicował Ruchowi i bardzo chciał żeby właśnie tam przeszedł. Jego zdanie miało wpływ na moją decyzję.Jest awans Ruchu do II ligi i zasłużone świętowanie. Wkrótce jednak przyjdzie myśleć o kolejnym sezonie. - Chcę przestrzec przed hurraoptymizmem, pompowaniem balonika, jakichś deklaracjach, że przed nami kolejny awans. Musimy do następnego sezonu przygotować się spokojnie. Na pewno będą potrzebne wzmocnienia; po to żeby drużyna funkcjonowała jeszcze lepiej. rozmawiał: Paweł Czado