- Trudno po takim meczu cokolwiek sensownego powiedzieć, ponieważ w każdym z nas jest dużo emocji. Gramy mecz u siebie, na stadion pierwszy raz od kilku miesięcy przychodzą kibice, jesteśmy w sytuacji trudnej i każdy ma tego świadomość, ale podczas meczu kompletnie tego nie widać. Trudna sytuacja jest głównie w sferze mentalnej, co sprawia, że drużynie potrzebny jest konkretny impuls. Podczas gry takim impulsem jest na pewno strzelony gol. Kiedy nie zdobywamy pierwsi bramki, zaczyna się na boisku nerwowość, chaos, niepewność. To nie prowadzi do niczego dobrego - rozpoczął swój wywód trener Stawowy. Opiekun beniaminka przyznał, że potyczka z Górnikiem miała stanowić dla łodzian okazję do zrehabilitowania się za poprzednie porażki. Stało się jednak inaczej. Pierwszą bramkę ŁKS stracił tuż przed przerwą, a dwa kolejne ciosy przyjął po zmianie stron. Gola honorowego gospodarze zdobyli dopiero w samej końcówce meczu. - Było to słabe spotkanie w naszym wykonaniu. Nie było płynności w grze, nie było sytuacji bramkowych. Była natomiast duża nerwowość, a przede wszystkim bardzo duża niepewność, która pogłębiała się z każdą minutą. Ten zespół potrzebuje zdecydowanego impulsu, który odmieni totalnie postawę piłkarzy i ich zachowania boiskowe w trakcie meczów - stwierdził Stawowy.