Dla obu drużyn będzie to powrót w sobotę do ligowej rywalizacji po długiej przerwie spowodowanej pandemią koronawirusa, a dla Stawowego powrót po sześciu latach na trenerską ławkę w piłkarskiej ekstraklasie. Zadanie stojące przed 54-letnim szkoleniowcem wydaje się arcytrudne, bowiem przed pozostałymi do końca sezonu 11 kolejkami, ŁKS do przedostatniej w tabeli Arki Gdynia traci pięć punktów oraz aż 11 do pierwszej pozycji gwarantującej pozostanie w elicie. Mimo tak dużej straty nowy opiekun łodzian na każdym kroku powtarza, że wierzy w pozostanie swojego zespołu w najwyższej klasie rozgrywkowej. "Swoją pracę opieram na tym, że wierzę w tych zawodników, wierzę w ich umiejętności, wierzę w nich i w to, co będą robili w trakcie spotkań. Na zajęciach jest duży optymizm i właśnie tego wymagam od swoich piłkarzy. Nie zakładam już przed meczem, że może nam się coś nie udać" - zaznaczył przed swoim ligowym debiutem w klubie z Łodzi Stawowy. Dodał, że w ciągu blisko czterech tygodni pracy w ŁKS jest zadowolony z postawy zawodników na treningach, ich motywacji oraz atmosfery panującej w drużynie mimo zajmowanej pozycji. Zapewnił, że w tym czasie jego sztab zrealizował wszystkie założenia. "Ten okres przygotowań był pewnym novum zarówno dla trenerów, jak i zawodników. Ja dodatkowo musiałem poznać piłkarzy zarówno pod względem ich predyspozycji piłkarskich, jak i osobowościowych. Jedyna rzecz, która nie pomagała w tych przygotowaniach, co dotyczy wszystkich drużyn, to fakt, że nie mogliśmy rozegrać żadnego sparingu. To byłby najlepszy test dla zespołu" - podsumował. O tym, czy wniesiony do ekipy beniaminka przez Stawowego większy optymizm zostanie podtrzymany, zdecyduje wynik sobotniego meczu z Górnikiem Zabrze, bo tylko zwycięstwo gospodarzy pozwoli przedłużyć nadzieje łodzian na uniknięcie degradacji. "To bardzo ważne spotkanie, ale każde najbliższe będzie tym najważniejszym. Teraz najbardziej interesuje nas Górnik i fajnie byłoby, gdyby wykonana przez nas ostatnio praca przełożyła się na wynik. Bardzo zależy mi na tym, żeby to, co przepracowaliśmy w tym krótkim okresie, było już widoczne na boisku. Zależy mi też bardzo na sferze mentalnej, by piłkarze angażowali się w pełni, co pokazują na treningach. Wiem, że są zdeterminowani i nie mogą się tego meczu doczekać" - przekonywał trener. Określił, że starcie z Górnikiem będzie, jak włożenie klucza do zamka, który w następnych pojedynkach trzeba będzie powoli przekręcać we właściwą stronę. "W tę stronę, w którą się przekręca klucz, żeby otworzyć drzwi do pozostania w ekstraklasie" - wyjaśnił. Zabrzanie, z 13 punktami więcej od ŁKS, zajmują 12. miejsce w tabeli. Stawowy ocenił, że Górnik to drużyna, która bardzo dobrze gra w defensywie oraz jest groźna po przechwycie piłki w środku pola i przy stałych fragmentach gry. Dodał, że podopieczni trenera Marcina Brosza są dobrze przygotowani fizycznie, grają twardo, ostro i dynamicznie. W starciu z Górnikiem z powodu drobnego urazu niepewny jest jedynie występ Portugalczyka Ricardo Guimy. Żaden z graczy gospodarzy nie musi natomiast pauzować za kartki. "Mam już skład w głowie, ale pewne zmiany mogą nastąpić. Chciałbym, żeby kibice zobaczyli ŁKS dobrze grający w piłkę, skuteczny i zwycięski. Nieważne więc, kto wybiegnie w jedenastce, tylko żeby to była ta grupa, która zapewni wygraną" - podkreślił Stawowy. Spotkanie 27. kolejki w Łodzi rozpocznie się w sobotę o godz. 15. Jesienny mecz z Zabrzu zakończył się remisem 1-1. autor: Bartłomiej Pawlak