Z każdą kolejką maleją szanse ŁKS na pozostanie w gronie najlepszych polskich klubów. Sytuacji nie odmieniła zmiana szkoleniowca, bo w debiucie Wojciecha Stawowego jego drużyna w pierwszy meczu po wznowieniu rozgrywek uległa Górnikowi Zabrze 0:1 i jeszcze bardziej okopała się na ostatnim miejscu w tabeli. "Zdaję sobie sprawę, że zespół na pewno nie grał tak, jak tego chcę. To na pewno nie było najlepsze spotkanie ŁKS, ale to mecz, który jest już za nami. Potencjał w drużynie jest, a nad stylem cały czas pracujemy. Muszę go tak wkomponować, żeby on współgrał ze zdobywaniem punktów, bo one są nam potrzebne. Z Górnikiem się nie udało, ale to nie oznacza, że w następnych meczach nie będzie lepiej" - podkreślił opiekun łodzian. Wyraził nadzieję, że jego podopieczni zarówno pod kątem piłkarskim, jak i mentalnym będą lepiej prezentowali się w konfronatacji z Rakowem Częstochowa. Łodzianie z dużo lepiej radzącym sobie w elicie drugim beniaminkiem zmierzą się w niedzielę w Bełchatowie. Stawowy zapewnił, że mimo pięciu punktów straty do przedostatniej Arki Gdynia i aż 11 do pierwszej bezpiecznej pozycji, nikt w klubie się nie poddał i nie myśli jeszcze o następnym sezonie.