Trener Kibu Vicuna wciąż ma duże problemy z wystawianiem optymalnego składu. Nadal wielu piłkarzy z powodu urazów nie jest gotowa do gry. Stąd jedynym napastnikiem wyjściowej jedenastce był Maciej Radaszkiewicz, do niedawna zawodnik rezerw. - To tylko potwierdza, że drzwi do pierwszej drużyny są otwarte dla każdego - stwierdził Hiszpan. ŁKS - powrót Corrala Pocieszeniem dla sympatyków ŁKS była ławka rezerwowych - usiedli na niej obcokrajowcy, którzy byli sprowadzeni do zespołu, by decydować o jego obliczu - Pirulo czy Ricardinho. Pierwszy raz od lutego w kadrze meczowej znalazł się także Samu Corral. Z Hiszpanów wciąż brakowało jednak dwóch bardzo ważnych zawodników - skrzydłowego Javiego Moreno i obrońcy Nacho Monsalve. Także pozostali stoperzy - Adam Marciniak i Jan Sobociński wciąż nie wrócili do zdrowia. Z tego powodu w 10 meczach na boisku było osiem różnych konfiguracji stoperów. Zagłębie mocniejsze mentalnie Zdecydowanym faworytem meczu byli łodzianie. Zagłębie ma tylko siedem punktów, ale w klubie z Sosnowca liczą, że los się odmieni wraz z zatrudnieniem nowego szkoleniowca - Artur Skowronka. - Ta drużyna zrozumiała w jakim jest miejscu i od czego trzeba zaczynać przed każdym meczem pod względem mentalnym. Nie możemy się poddawać, bo piłkarze mają umiejętności. Rozegraliśmy dwa dobre mecze, dużo strzelaliśmy, teraz trzeba zrobić większy krok - mówił w Polsacie Sport. Ostry początek Zagłębia Goście wyszli na boisku może nawet przemotywowani, bo w ciągu czterech minut popełnili trzy faule. Za to ŁKS oddał celny strzał, ale uderzenie Kelechukwu nie sprawiło problemów Kamilowi Bielikowowi. Gospodarze przewyższali rywali umiejętnościami, grali szybciej i z pierwszej piłki. W efekcie Zagłębie cofnęło się do obrony niemal całą drużyną. W końcu sosnowiczanie mieli świetną okazję, ale to za sprawą błędu Macieja Dąbrowskiego. Pod własną bramką stoper zwlekał z podaniem i Patryk Bryła wybił mu piłkę. Strzelił Quetnin Seedrof, ale został zablokowany. To było ostrzeżenie dla łodzian. Sponiewierany były piłkarz ŁKS Bryła, były zawodnik łodzian, z jednej strony nie za dobrze będzie wspominał powrót na al. Unii, bo był niemiłosiernie poniewierany. Najpierw zderzył się głowami z Bartoszem Szeligą, potem nadepnął go Dąbrowski, aż wreszcie Radaszkiewicz uderzył go ramieniem w twarz. I to wszystko w zaledwie 25 minut. Może to podziałało na 31-letniego pomocnika jak czerwona płachta na byka, bo był jednym z groźniejszych zawodników. Po jego dośrodkowaniu piłka odbiła się od Oskara Koprowskiego i trafiła poprzeczkę. Zagłębie nie otwierało prezentów Łodzianie zaczęli coraz częściej popełniać błędy w środku boiska. Piłkę łatwo tracili Dominguez czy Rygaard i Zagłębie miało okazje do szybkich ataków. Brakowało im jednak skuteczności, choć do przerwy strzelali sześć razy, to ani razu w bramkę. W 42. minucie ŁKS znów stworzył okazję rywalom, ale miał olbrzymie szczęście. Marek Kozioł podał piłkę pod nogi Szymona Sobczaka, który wy manewrował dwóch obrońców, minął bramkarza i kopnął w stronę bramki, ale piłkę zdołał wybić Oskar Koprowski. Po dobrym początku meczu przez ostatnie 20 minut pierwszej połowy łodzianie właściwie nie zagrozili rywalom. Piętka, przewrotka i ruleta w ŁKS Po przerwie ŁKS złapał drugi oddech. Podanie piętką Domingueza, zwód Rygaarda tzw. ruleta, mocny strzał Duńczyka, ale piłka odbiła się od obrońcy Zagłębia i minęła o centymetry bramkę. Po rzucie rożnym strzał przewrotką Radaszkiewicza, ale świetnie broni Bielikow. Trener Vicuna liczył, że przewagę stworzą skrzydłowi, ale zarówno Kelechuwku, jak i Maciej Wolski nie spełnili tych oczekiwań. Ten pierwszy tuż przed zmianą wyprowadził kontrę - czterech ełkaesiaków biegło na dwóch rywali, ale akcja skończyła się po fatalnym podaniu. Szkoleniowiec od razu dokonał zmian i wpuścił dwóch nowych skrzydłowych. To samo za chwilę zrobił trener Skowronek. Rzut karny dla Zagłębia Z nowych piłkarzy pierwszy dobrą okazję miał Pirulo, ale po podaniu Rygaarda, który po przerwie w końcu pokazał umiejętności, kopnął w boczną siatkę. W 76. minucie ŁKS podarował kolejny prezent Zagłębiu - Jakub Tosik sfaulował w polu karnym Sobczaka. I tym razem sosnowiczanie w końcu zdecydowali się rozwiązać kokardę. Sobczak strzelił, piłka odbiła się od poprzeczki, za linią bramkową i wyleciała z bramki. Gol został jednak uznany. ŁKS - Zagłębie Sosnowiec 0-1 (0-0) Gole: Sobczak (78. karny). ŁKS: Kozioł - Szeliga, Dąbrowski, Koprowski, Klimczak - Tosik (81. Corral) - Wolski (67. Pirulo), Rygaard, Dominguez, Kelechukwu (67. Gryszkiewicz) - Radaszkiewicz (74. Ricardinho). Zagłębie: Bielikow - Duriska, Smoleń (60. Ryndak), Jończy, Gojny (83. Machała) - Kamiński, Ambrosiewicz, Szumilas - Seedorf (70. Pawłowski), Sobczak (83. Tanque), Bryła (70. Banaszewski). Żółte kartki: Dominguez, Dąbrowski - Bryła, Duriska. Sędzia: Dominik Sulikowski. AK