Trener Kibu Vicuna zaryzykował i na newralgicznej pozycji stoperów wystawił dwóch zawodników, którzy sezon rozpoczęli w trzecioligowych rezerwach. W drugiej drużynie razem wystąpili w trzech meczach. Trudno jednak mówić o zgraniu, bo Lorenc grał w środku obrony, a Koprowski w drugiej linii. Na dodatek to jedna z najmłodszych par stoperów w pierwszej lidze. Stoperzy ŁKS bez doświadczenia Nie mają też zbyt dużo doświadczenia na zapleczu ekstraklasy. Koprowski zagrał do tej pory osiem razy. Lorenc zaledwie dwa. Za swoje dotychczasowe występy zbierali pochlebny opinie, ale zawsze mieli obok siebie doświadczonego kolegę. Kolejnym graczem pochodzącym z rezerw, który awansował do pierwszej drużyny i zagrał przeciwko Górnikowi był Maciej Radaszkiewicz. Gospodarze od początku zaatakowali i niemal nie oddawali piłki rywalom. Szybko zdobyli nawet bramkę, ale po wideoweryfikacji okazało się, że gol spadł z minimalnego spalonego. Górnik ograniczał się do obrony i czekania na kontrataki. Raz nawet była okazja, ale Dawid Arndt nie bez problemów złapał piłkę. Duńczyk strzela dla ŁKS W końcu po ataku pozycyjnym gospodarze objęli prowadzenie. Z lewej strony piłkę w pole karne zagrał Adrian Klimczak, strzelił Radaszkiewicz, ale Jakub Szymański odbił piłkę. Wobec dobitki Mikkela Rygaarda był jednak bezradny. Górnik mógł szybko wyrównać po indywidualnej akcji Mariusza Szuszkiewicza - minął dwóch rywali, strzelił, ale trzeci zblokował uderzenie i był tylko rzut rożny. Po chwili Maciej Bancewicz z rzutu wolnego trafił tylko w boczną siatkę. Tuż przed przerwą Rygaard powinien podwyższyć, ale po podaniu Radaszkiewicza kopnął niecelnie. Górnik daje radę w dziesięciu Górnik nie godził się z porażką i po zmianie stron wysoko zaatakował ŁKS. Kilka razy odebrał piłkę, był blisko pola karnego, ale poważnego zagrożenia nie stworzył. Gospodarze próbowali indywidualnymi akcjami zdobyć drugą bramkę, ale zarówno Rygaard czy Pirulo za łatwo tracili piłkę. To goście wciąż byli bardziej aktywni i coraz częściej pod polem karnym. Groźnie strzelali Kajetan Szmyt i Eryk Sobków, ale minimalnie niecelnie. Sprawy dla polkowiczan skomplikowały się w 70. minucie, kiedy Bruno Żołądź zobaczył najpierw drugą żółtą, a po chwili czerwoną kartkę. Tyle że Górnik już w poprzedniej kolejce pokazał, że potrafi poradzić sobie w takiej sytuacji. W meczu z Koroną Kielce w osłabieniu strzelili gola i uratowali punkt. Historia powtórzyła się w Łodzi. Pięć minut po czerwonej kartce Karol Fryzowicz idealnie dośrodkował z lewej strony w pole karne dokładnie na głowę Kamila Wacławczyka i było 1-1. W 90. minucie Stipe Jurić był sam przed bramkarzem, ale przegrał pojedynek z Szymańskim. Dobił Samu Corral, ale pilkę zmierzającą do siatki sprzed bramki wybił obrońca Górnika. ŁKS - Górnik Polkowice 1-1 (1:0) Bramki: Rygaard (31.) - Wacławczyk (75.) ŁKS: Arndt - Szeliga, Lorenc, Koprowski, Klimczak - Rozwandowicz (78. Nowacki) - Pirulo (65. Moreno), Dominguez, Rygaard (78. Corral), Wolski (65. Kelechukwu) - Radaszkiewicz (87. Jurić). Górnik: Szymański - Fryzowicz, Kucharczyk, Magdziak, Opałacz (67. Radziemski) - Żołądź, Pałaszewski (90. Karmelita) - Bancewicz (67. Wacławczyk), Szuszkiewicz (90. Purzycki), Szmyt (75. Sypek) - Sobków. Żółte kartki: Dominguez, Koprowski, Wolski - Bancewicz, Żołądź Czerwona kartka: Żółądź. AK