Kliknij, by przejść do zapisu relacji na żywo z meczu ŁKS - Korona Kielce Zapis relacji na żywo z meczu ŁKS - Korona na urządzenia mobilne Powrót ŁKS-u do Ekstraklasy jest na razie bardzo bolesny. Beniaminek przegrał osiem ostatnich spotkań - stracił w nich 20, a zdobył tylko sześć bramek - i osiadł na dnie tabeli. Drużyna prowadzony przez Kazimierza Moskala nie mogła jednak dostać lepszej szansy na przełamanie się. O zwycięstwo walczyła bowiem z przedostatnią w tabeli Koroną. Było to starcie najmniej skutecznej ofensywy (kielczanie zaliczyli tylko pięć trafień) z najgorszą defensywą (21 straconych goli ŁKS-u). Mogło to zwiastować grad bramek lub nudne 0-0. Już w pierwszej połowie okazało się, że mecz potoczy się według pierwszego scenariusza. Początek jednak zupełnie na to nie wskazywał. Przez pierwsze pół godziny ŁKS miał ogromną przewagę optyczną, ale dobrze radził sobie tylko do pola karnego przyjezdnych. Ze stwarzaniem sobie sytuacji strzeleckich miał już jednak ogromne problemy. Dla Korony natomiast granicą zaporową była linia środkowa boiska. Wszystko zmieniło się w 27. minucie. Błyskotliwa akcja kombinacyjna gospodarzy zakończyła się zagraniem w pole karne Michała Trąbki, piłkę trącił jeszcze Dani Ramirez, a do siatki wpakował ją walczący z obrońcą Rafał Kujawa. Już dwie minuty później 31-latek mógł świętować kolejnego gola! Doświadczony napastnik wykorzystał asystę Piotra Pyrdoła, który popisał się indywidualnym rajdem, a Kujawie pozostało tylko dopełnić formalności. Wcześniej dobrze zachował się także Trąbka, ale jego strzał zdołał powstrzymać były golkiper Legii. Wśród łódzkich fanów zasiadających na trybunach rozgorzała euforia. To co najbardziej emocjonujące dopiero ich jednak czekało, choć wcale nie poprawiło im humoru. W 38. minucie Korona miała rzut wolny w lewej części boiska. Piłka została dośrodkowana w pole karne do Michała Żyro, ten przyjął ją klatką piersiową, po czym futbolówka uderzyła w rękę Pyrdoła. Po długiej konsultacji z VAR-em sędzia Bartosz Frankowski podyktował rzut karny, choć wydawało się, że w momencie centry z rzutu wolnego, Żyro znajdował się na pozycji spalonej. Kontrowersyjną "jedenastkę" zamienił na gola Adnan Kovaczević. Łodzianie mieli czego żałować. Nie dość, że stracili bramkę w dość dyskusyjnych okolicznościach, to jeszcze chwilę wcześniej mogli zamknąć mecz po obiecującym kontrataku. W sytuacji trzech na dwóch Pyrdoł został jednak złapany na spalonym. ŁKS był na dobrej drodze do przełamania fatalnej passy. Podopieczni trenera Moskala postanowili uświetnić tę okoliczność, zdobywając - po raz pierwszy w tym sezonie - więcej niż dwa gole w jednym meczu. Bramka numer trzy to dzieło Jana Grzesika, który sfinalizował głową rewelacyjne dośrodkowanie z rzutu wolnego Daniego Ramireza. Wynik ustalił po efektownej indywidualnej akcji Kujawa. 31-latek z łatwością ograł rywala przed polem karnym i uderzył w kierunku z prawej strony w kierunku bliższego słupka. Kozioł wyciągnął się jak długi, by zatrzymać futbolówkę, ale nie był w stanie tego zrobić. Nic nie mogła uczynić także cała Korona, która pozostawał bezradna wobec ładnej dla oka gry łodzian. ŁKS ponownie udowodnił, że lubi i potrafi sprawnie operować futbolówką, lecz w końcu za stylem poszedł także wynik. Tomasz Brożek Po meczu powiedzieli: Mirosław Smyła (trener Korony): "Niestety, sprawdziło się to co powiedziałem przed meczem o tym, że liga jest nieprzewidywalna i każdy w niej może wygrać z każdym. Nie wolno nawet na chwilę zapomnieć, gdzie się gra i o co. Dziś nie byliśmy w stanie przeciwstawić się ŁKS, który dominował. Gospodarze zagrali dobre zawody. ŁKS bardzo szybko pokazał, kto w tym meczu chce rządzić. Niestety nie byliśmy w stanie realizować założeń przygotowanych na spotkanie. Co prawda, był moment, przy 1-2, kiedy zeszliśmy do szatni i wróciliśmy nastawieni pozytywnie na drugą połowę, ale po raz kolejny okazało się, że indywidualne błędy na tym poziomie szybko są zamieniane na gole. - Z drugiej strony we wszystkim trzeba szukać pozytywów. Miałem okazję zobaczyć poszczególnych piłkarzy, jak zachowują się w trudnych sytuacjach, czy sobie w nich radzą, podejmują wyzwanie, czy mają z tym kłopot. Mam nadzieje, że ta informacja w perspektywie czasu będzie procentowała. Musimy to uderzenie obuchem w głowę przeżyć. Podnieść się za dwa tygodnie i walczyć tak, jak dziś ŁKS, albo tak, jak my w meczu ze Śląskiem Wrocław". Kazimierz Moskal (trener ŁKS): "W końcu udało się przełamać złą passę. Na taki moment czekaliśmy od dawna. W każdym kolejnym meczu chcieliśmy odwrócić kartę. Dziś zagraliśmy dobre spotkanie, nie przypominam sobie, poza sytuacją z pierwszej połowy, by Korona miała czyste okazje. To była podstawa do tego, żeby odnieść sukces. Byliśmy skuteczni i w ofensywie, i w defensywie. Za to chwała zawodnikom, bo oni też długo czekali na taki dzień. Cały zespół stanął na wysokości zadania. Nie powiem, że na mnie porażki nie robiły wrażenia. Każdy chce wygrywać i jeśli patrzymy na wykonywaną przez nas pracę na treningach, to taka seria na pewno boli i siedzi w środku. Ten mecz pokazał jednak, ze można grać widowiskowo i zbierać punkty". ŁKS Łódź - Korona Kielce 4-1 (2-1) Bramki: 1-0 Kujawa (27.), 2-0 Kujawa (29.), 2-1 Kovaczević (43. karny), 3-1 Grzesik (59.), 4-1 Kujawa (66.) Żółte kartki - ŁKS Łódź: Grzesik, Pyrdoł Sędzia: Bartosz Frankowski (Toruń) Widzów: 5160 Po meczu powiedzieli:Kazimierz Moskal (trener ŁKS): "W końcu udało się przełamać złą passę. Na taki moment czekaliśmy od dawna. W każdym kolejnym meczu chcieliśmy odwrócić kartę. Dziś zagraliśmy dobre spotkanie, nie przypominam sobie, poza sytuacją z pierwszej połowy, by Korona miała czyste okazje. To była podstawa do tego, żeby odnieść sukces. Byliśmy skuteczni i w ofensywie, i w defensywie. Za to chwała zawodnikom, bo oni też długo czekali na taki dzień. Cały zespół stanął na wysokości zadania. Nie powiem, że na mnie porażki nie robiły wrażenia. Każdy chce wygrywać i jeśli patrzymy na wykonywaną przez nas pracę na treningach, to taka seria na pewno boli i siedzi w środku. Ten mecz pokazał jednak, że można grać widowiskowo i zbierać punkty".Mirosław Smyła (trener Korony): "Niestety, sprawdziło się to co powiedziałem przed meczem o tym, że liga jest nieprzewidywalna i każdy w niej może wygrać z każdym. Nie wolno nawet na chwilę zapomnieć, gdzie się gra i o co. Dziś nie byliśmy w stanie przeciwstawić się zespołowi ŁKS-u, który dominował. Gospodarze zagrali dobre zawody. ŁKS bardzo szybko pokazał, kto w tym meczu chce rządzić. Niestety nie byliśmy w stanie realizować założeń przygotowanych na spotkanie. Co prawda, był moment, przy 1:2, kiedy zeszliśmy do szatni i wróciliśmy nastawieni pozytywnie na drugą połowę, ale po raz kolejny okazało się, że indywidualne błędy na tym poziomie szybko są zamieniane na gole. Ekstraklasa: wyniki, tabela, terminarz, strzelcy Ranking Ekstraklasy - sprawdź!