Nic nie zwiastowało tego, co wydarzy się w końcówce. Przez cały mecz był spokój, a ŁKS wygrywał 2-1. Wszystko rozpoczęło się w 88. minucie spotkania, gdy Marcin Wasilewski z bocznego sektora boiska wbiegł z piłką w pole karne i po kontakcie z rywalem upadł na murawę. Sędzia Tomasz Marciniak wręcz natychmiastowo odgwizdał przewinienie i podyktował "jedenastkę" dla "Słoników". Niestety, ale na powtórkach dokładnie widać, że pomocnik Termaliki wypuścił sobie za daleko piłkę i wiedząc, że nie będzie w stanie do niej dojść, postanowił "zanukrować" i poszukać karnego. Upadł na murawę zanim doszło do jakiegokolwiek kontaktu z rywalem i wyglądało to bardzo teatralnie. Niestety, ale udało mu się nabrać na to arbitra, który podyktował rzut karny. Z pewnością, gdyby w tym spotkaniu był dostępny VAR, to "jedenastka" zostałaby odwołana, a Marcin Wasilewski zobaczyłby żółtą kartkę za symulację. Rzut karny na bramkę zamienił Piotr Wlazło i przy remisowym wyniku, "Słoniki" mogły być już pewne awansu do PKO Ekstraklasy. Gdyby mało było emocji, to w 98. minucie ponownie Tomasz Marciniak podyktował rzut karny. Tym razem dla ŁKS-u i miało to miejsce w ostatniej akcji meczu. Piłka została dośrodkowana w pole karne, a wyskoczył do niej Carlos Moros Gracia, który zagrał futbolówkę, a upadając odbił się od Wiktora Biedrzyckiego i upadł na murawę. Sędzia wręcz natychmiastowo odgwizdał "jedenastkę", co bardzo nie spodobało się przyjezdnym. Kontrowersje w meczu ŁKS - Termalica Niestety, ale oglądając powtórki z tego zajścia nie jestem w stanie powiedzieć, że rzut karny został prawidłowo odgwizdany. Widzimy, że gracz ŁKS-u skacze do góry, a zaraz za nim znajduje się rywal. Czy wykonał on tzw. "stołek", który spowodował upadek? Nie jestem pewien. Jeżeli uznamy ten kontakt za przewinienie, to jest to bardzo miękki faul, jednak moim zdaniem przewinienia tutaj nie było i rzut karny nie powinien być odgwizdany. Do wykonania "jedenastki" podszedł Łukasz Sekulski, który pewnym strzałem zdobył bramkę na wagę wygranej 3-2. Po tym arbiter od razu zakończył mecz, a pomiędzy zawodnikami doszło do przepychanek. W powtórkach widzimy, że z niewiadomych względów Artem Putiwcew wbiegł z całym impetem w swojego rywala i powalił go na ziemię. Z pewnością za to zachowanie powinien obejrzeć minimum żółtą kartkę, a moim zdaniem nawet czerwoną, gdyż to zachowanie nie miało nic wspólnego z piłką nożną, a samo wejście było bardzo dynamiczne i agresywne. Niestety żaden z sędziów nie dostrzegł tego i w efekcie nikt nie ujrzał kartki.