I właściwie nie wiadomo, czy to dobra informacja dla ŁKS. Z jednej w roli gości w tym sezonie spisują się dużo lepiej. Na wyjazdach zdobyli 10 punktów na 15 możliwych. U siebie cztery na 12. Na boisku przy al. Unii przegrali z Resovią i Podbeskidziem Bielsko-Biała. W niedzielę formalnie znów zagrają na wyjeździe, bo gospodarzem jest Sandecja. Tyle że spotkanie zostanie rozegrane w Łodzi. Sandecja gra tylko na wyjazdach W Nowym Sączu trwa bowiem budowa stadionu. W Sandecji doskonale wiedzą, co znaczy brak możliwości rozgrywania spotkań u siebie. Zespół awansował do ekstraklasy i w sezonie 2017/2018 grał jako gospodarz w Niecieczy. Obiekt nie spełniał bowiem wymogów licencyjnych. To na pewno nie pomogło drużynie w wywalczeniu utrzymania - Sandecja zajęła wtedy ostatnie miejsce. Cztery lata później budowa stadionu ruszyła. To sprawiło, że Sandecja nie może rozgrywać meczów u siebie i jesienią wszystkie rozgrywa w roli gości. W pierwszym spotkaniu sezonu przegrali aż 0:3 z Widzewem, ale potem było znacznie lepiej. Zespół trenera Dariusza Dudka zadziwia na wyjazdach. Z ośmiu spotkań pięć wygrał, jedno zremisował i dwa wygrał. Jeśli nadal będzie tak punktował, wiosną powinien być kandydatem do awansu do ekstraklasy. Wtedy większość spotkań rozegra u siebie. W październiku powinna być gotowa podgrzewana murawa stadionu w Nowym Sączu i wtedy Sandecja wróci do siebie (jedna zadaszona trybuna nie została wyburzona). Trener Dudek trochę już narzeka na męczące wyjazdy. Zwłaszcza ten tydzień będzie trudny dla jego podopiecznych. Do Łodzi jechali 350 km, w środę zagrają w Pucharze Polski w Olsztynie, a to prawie 600 km w jedną stronę. W sobotę kolejny, ale za to najkrótszy wyjazd do Rzeszowa (150 km). W ciągu tygodnia sądeczanie przejadą około 2200 km. - Nie rozumiem, dlaczego PZPN układa tak terminarz. Szkoda mi moich zawodników, bo ciężko pracujemy na treningach i to jest widoczne, że opadamy z sił w drugich połowach - twierdzi Dudek. ŁKS nie zmierzał tak długo grać Łodzianie w czwartek grali w Pucharze Polski. Po 120 minutach i konkursie rzutów karnych awansowali do drugiej rundy. Wyeliminowanie zespołu z ekstraklasy poprawiło nastroje w ekipie trenera Kibu Vicuni. Tydzień temu jego podopieczni przegrali u siebie z Podbeskidziem i czołówka ligi zaczęła uciekać. Przed spotkaniem z Sandecją ełkaesiacy spadli nawet na dziesiąte miejsce, ale tabela jest tak spłaszczona, że wygrana da im awans na czwarte miejsce. Szkoleniowiec ŁKS oczywiście cieszył się z sukcesu w pucharze, ale zwracał uwagę, że część jego piłkarzy musiała biegać na boisku 120 minut. Może to mieć spore znaczenie w meczu z Sandecją, zwłaszcza, że sytuacja kadrowa w zespole jest bardzo trudna. Wielu zawodników leczy kontuzje lub dopiero wraca do formy. - Nie zakładaliśmy, że np. Antonio Dominguez rozegra cały mecz plus dogrywkę. Do tego kolejny piłkarz Piotr Janczukowicz doznał kontuzje i to raczej zabraknie go dłużej. Na szczęście kilku zawodników już wróciło na boisko, a w niedzielę gotowy do gry powinien być tez Pirulo - mówi Vicuna. Zawodnicy ŁKS zdają sobie sprawę, że liga jest ważniejsza od Pucharu Polski i musza gonić czołówkę. - Zrobiliśmy kroczek do przodu w Pucharze Polski i to powinien być dla nas bodziec, by zacząć regularnie punktować w lidze - stwierdził pomocnik Jakub Tosik, jeden ze wspomnianych przez szkoleniowca rekonwalescentów. Sandecja - ŁKS: transmisja Mecz Sandecja Nowy Sącz - ŁKS można obejrzeć w Polsat Box Go Sport. Transmisja rozpocznie się o godz. 17:50. AK