Tuż przy wyjściu z dworca PKP Opole wita przybyszy "w stolicy polskiej piosenki", a stadionowy spiker na obiekcie Odry nawiązywał do tego hasła i nalegał, by piłkarze zagrali jak z nut. W Opolu sporo ludzi przyszło na ten mecz, była kartoniada i atmosfera piłkarskiego święta. Niestety mecz lidera z Lechią Gdańsk, mającą aspiracje powrotu do Ekstraklasy nie był dobrą reklamą piłki nożnej i zakończył się nielubianym przez kibiców bezbramkowym remisem. Odra Opole doskonale zaczęła sezon i została niespodziewanym liderem I-ligowych rozgrywek. Nikt na razie głośno w Opolu na razie nie mówi o Ekstraklasie (ostatnio grała na tym szczeblu 42 lata temu), za to przez wszystkie przypadki odmienia się nowy stadion, który rośnie jak na drożdżach. Spadkowicz chce wrócić do Ekstraklasy i nie ma czasu Od początku obserwowaliśmy grę długą piłką i I-ligową walkę o każdy skrawek boiska, mało w tym meczu było piłki nożnej. Inicjatywa należała do gospodarzy, a strategia lidera I-ligowej tabeli polegała w dużej mierze na dalekich wrzutach piłki z autu. Więcej z gry mieli miejscowi, wśród których wyróżniał się wypożyczony z Lecha Poznań, Jakub Antczak. Odra Opole zremisowała 0-0 z Lechią Gdańsk w meczu I ligi Niepewnie grała obrona gości, którzy otrząsnęli się z przewagi Odry dopiero w 36. minucie gdy groźnie, na poprzeczką strzelał Rifet Kapić. Zupełnie odcięty od podań był słowacki debiutant Tomas Bobcek, który wyróżnił się tylko bezsensowną żółtą kartką. Pierwsza połowa zakończyła się bezbrakowym remisem z minimalnym wskazaniem na Odrę. W 64. minucie miejscowi kibice podnieśli już ręce w górę, by za chwilę jednak łapać się za głowę. Wydawało się, że po strzale Dawida Czaplińskiego piłka musi trafić do siatki, uderzyła jednak w słupek. W rewanżu dośrodkował rezerwowy Miłosz Kałahur, głową groźnie strzelał Bobcek, ale Artur Haluch instynktownie obronił. Spotkanie zakończyło się bezbramkowym remisem. Maciej Słomiński, INTERIA