GKS Tychy w dotychczasowych czterech meczach zdobył komplet 12 punktów i przyjechał do Gdyni utrzymać pozycję lidera Fortuna I ligi. Arka Gdynia wygrała jednak z tyszanami zasłużenie 2-0 i był to najniższy wymiar kary dla gości, którzy od 35. minuty grali w dziesiątkę po czerwonej kartce dla Dominika Połapa. Na trybunach stadionu Arki Gdynia zasiadło jeszcze mniej widzów niż w poprzednich tygodniach. Kibicowski bojkot przybiera na sile, chociaż klub z Trójmiasta podał liczbę 1663 widzów - w tym sezonie nie było więcej, a nam się wydaje, że nie było mniej. Było też garstka kibiców gości, można było ich policzyć dosłownie na palcach jednej ręki. GKS Tychy nie jest już liderem Fortuna I ligi po przegranej z Arką Gdynia Po pierwszym kwadransie upał niespodziewanie ustąpił ulewie. Było to znacznie ciekawsze od wydarzeń na zielonej murawie, gdzie nie działo się absolutnie nic. Arka ma swoje, dobrze znane kłopoty, ale postawa lidera tabeli z GKS Tychy była cokolwiek rozczarowująca. Nielicznych widzów z letargu usiłował wybudzić Jakub Budnicki, który w 23. minucie przeniósł piłkę nad bramką po błędzie Martina Chudego, który wrócił do bramki po jednomeczowej pauzie. 10 minut później nad bramką uderzał Bartosz Śpiączka. Chaos w polskim klubie. Sąd miał zablokować akcje Za kilka minut na boisko zupełnie niespodziewanie wkroczył totalny chaos. Dominik Połap z całej siły odepchnął chłopca do podawania piłek, za co zasłużenie otrzymał czerwoną kartkę. Zaraz za protesty jego los podzielił Dariusz Banasik, trener tyszan. Od tej pory obaj rywale grali bez swych szkoleniowców na ławkach - trener Arki, Wojciech Łobodziński cierpiał za złe zachowanie podczas meczu ze Stalą Rzeszów. Pierwsza połowa to zero celnych strzałów z obu stron, goście uderzali dwa razy niecelnie. Fatalną passę gospodarzy przerwał celnym uderzeniem tuż po pauzie, Sebastian Milewski. To był sygnał do bardziej zdecydowanych ataków Arki, przewagę zaraz w 52. minucie przypieczętował pięknym golem, Olaf Kobacki. Miejscowi napierali coraz mocniej, na pewno byli bliżej podwyższenia prowadzenia niż tyszanie wyrównania. Doskonale w bramce gości spisywał się jednak Maciej Kikolski. Dotychczasowy lider dokonał aż czterech zmian jednocześnie, ale nie pomogło to przesadnie. Wreszcie po "wielbłądzie" Mateusza Radeckiego do siatki trafił Karol Czubak - to trzecie trafienie w sezonie 2023/24 króla strzelców poprzednich rozgrywek. Maciej Słomiński, INTERIA