"Komunikat niemiecki Amtliches Material zum Massenmord von Katyn. Numer zwłok 3624. Nazwisko: Spojda Marian, podporucznik, ur. 4.1.1901. Piłkarz. Na liście wywiezionych z Kozielska 035/1 do lasu w Katyniu w dniu 16 kwietnia 1940 r., poz. 95, tp. 3501. Przy zwłokach znaleziono:- znak tożsamości- dowód osobisty- legitymację klubu sportowego Warta" Tak brzmiał meldunek z odkopania grobów katyńskich przez Niemców w 1943 roku, trzy lata po rozstrzelaniu Polaków w tym lesie przez radzieckie NKWD. Meldunek przekazany także do Polski. Zwłoki zabitych ludzi identyfikowano na podstawie detali, często charakterystycznych przedmiotów - listów, legitymacji, zdjęć, fragmentów odzieży, odznaczeń, guzików, czego tylko się dało. Katyń 1040. Mordowano też sportowców Marian Spoida został zidentyfikowany na podstawie legitymacji klubu sportowego Warta Poznań - jedynej sportowej legitymacji w katyńskich dołach. Wbrew temu, co się czasem uważa, Katyń nie był miejscem kaźni jedynie zawodowych oficerów Wojska Polskiego. Zabito tutaj także wielu naukowców, nauczycieli, także sportowców. Spora część z nich została wcielona do armii w chwili wybuchu wojny, a Marian Spoida miał doświadczenie - walczył już wcześniej jako bardzo młody chłopak w powstaniu wielkopolskim i wojnie polsko-bolszewickiej. Były zawodnik poznańskiej Warty - także, Marian Spoida miał 38 lat, gdy objęła go mobilizacja we wrześniu 1939 roku. Jako podporucznik rezerwy 3. pułku lotniczego znalazł się na Wschodzie i został zatrzymany przez Armię Czerwoną. Przetrzymywano go w Kozielsku, stąd trafił do Katynia. Nie wiadomo, kiedy dokładnie i podczas której z serii egzekucji został zamordowany.3 kwietnia 1927 roku miała miejsce pierwsza kolejka nowych polskich rozgrywek - ligi. Warta Poznań należała do jej założycieli, podobnie jak trzynaście innych klubów. Poznański zespół rozgrywał pierwszy mecz ligowy z Czarnymi Lwów, na swoim stadionie. Był faworytem, bo Czarni nie stanowili ścisłej polskiej czołówki jak chociażby lwowska Pogoń, tymczasem Warta doszła aż do finału ostatnich rozgrywek nieligowych. A jednak piłkarze ze Lwowa zaskoczyli Wartę i prowadzili 2-0. Poznaniacy mieli jednak rzut karny i to właśnie Marian Spoida stanął przed szansą zmiany niekorzystnego wyniku. Wziął rozbieg, uderzył i... piłka przeszła obok bramki. Marian Spojda złapał się za głowę, a sędzia Tadeusz Walczak z Warszawy pokazał rzecz oczywistą: gola nie ma. 16 lat później i piłkarza, i sędziego wykopano z dołów katyńskich. Marian Spoida w 1927 roku miał już spore doświadczenie. Barw Warty bronił jeszcze w czasie wojny światowej, wcześniej grał w uczniowskiej drużynie Chelsea Poznań i Posnanii, gdy ta wyrzucona z rozgrywek o mistrzostwo Niemiec (Poznań i Wielkopolska byli wtedy pod zaborami) za użycie języka polskiego w meczu z Britanią zmieniła nazwę z Normanii na Posnanię i wraz z wartą założyła nielegalne wtedy jeszcze, alternatywne polskie rozgrywki. Z Chelsea do Paryża, na igrzyska W 1922 roku Marian Spoida zadebiutował w reprezentacji Polski w meczu z Rumunią na stadionie Makkabi w przygranicznych Czerniowcach. Dwa lata później jako ważny gracz polskiej drużyny pojechał z nią na debiutanckie igrzyska olimpijskie w Paryżu. Biało-czerwoni odpadli szybko, po wysokiej przegranej 0-5 z Węgrami, ale zyskali wielką sławę. Za Marianem Spoida w Poznaniu oglądali się wszyscy, dzieci zaczepiały go, aby z nimi pograł. - Pokituje się pan, panie Spoida, pokituje? - pytały, namawiając na drybling. Dla 23-letniego Spojdy start na igrzyskach w tętniącym dziennym i nocnym życiem Paryżu był wielkim wydarzeniem. Jeszcze nie tak dawno przecież był nikomu nieznanym zawodnikiem Chelsea. Nie, oczywiście, że nie tej londyńskiej. Grał w gimnazjalnym zespole Chelsea Poznań, aż do wybuchu wojny światowej. Teraz był na igrzyskach, a neony Paryża lśnią wielką radością z tego, że wojna światowa się już zakończyła, dźwięki fokstrota i brzęk kieliszków do szampana pozwalały zapomnieć o smrodzie okopów i gazu musztardowego. Wojna nie ma prawa się już nigdy powtórzyć! Powtórzyła się. Gdy w 1939 roku uderzyła z całą mocą, Marian Spoida był już trenerem, który prowadził Legię Poznań i poznańską Wartę, a w 1938 roku był asystentem w reprezentacji Polski, która raz jeszcze pojechała do Francji - tym razem na mistrzostwa świata i pamiętny mecz z Brazylią, przegrany po dogrywce 5-6. We wrześniu 1938 roku w Rydze jeden raz nawet samodzielnie poprowadził reprezentację Polski w meczu z Łotwą. Stało się tak dlatego, że Polacy jednego dnia rozgrywali dwa spotkanie i musieli podzielić - i kadrę, i sztab trenerski. Józef Kałuża prowadził zespół w meczu z Jugosławią, a trener Spoida - z Łotyszami. Warta Poznań zatrzymała Ernesta Wilimowskiego Jako piłkarz, Marian Spoida kończył karierę w Ostrovii Ostrów Wlkp., a z tego właśnie klubu trafił do Warty obiecujący piłkarz Konrad Ofierzyński. Radził sobie bardzo dobrze i stał się podstawowym piłkarzem zespołu. Już w 1934 roku wszedł do gry w pamiętnym meczu Warty z włoską drużyną AC Milan, przegranym 1:3 na stadionie Szyca. Do Poznania dojeżdżał z Obornik, gdzie był naczelnikiem poczty - w Warcie grał i trenował po pracy.20 sierpnia 1939 roku warciarze podejmowali w Poznaniu broniący trofeum Ruch Chorzów. Konrad Ofierzyński dostał tam trudne zadanie - miał powstrzymywać gwiazdę mundialu 1938 roku Ernesta Wilimowskiego. I powstrzymał. Warta zmiotła wtedy Ruch. Widownia w Poznaniu przecierała oczy, gdy zaraz na początku drugiej połowy Stanisław Kaźmierczak wbił piłkę do bramki młodziutkiego bramkarza Ruchu, Waltera Broma. Niesłychane, było już 5-1 dla Warty! Skończyło się na 5-2, ale takim występem warciarze zasygnalizowali, że będą się liczyli w walce o mistrzostwo Polski 1939 roku. W następnej kolejce, 3 września wybierała się w daleką podróż do Lwowa. Nigdy do niej nie doszło. Konrad Ofierzyński jako zmobilizowany żołnierz Zapasowe 25. Dywizji Piechoty trafił na Kresy i tam został zatrzymany przez Rosjan. Przeniesiony do obozu w Starobielsku, zapewne zginął w kwietniu 1940 roku w Katyniu, podobnie jak Marian Spoida. Tyle, że on nie miał przy sobie klubowej legitymacji ani niczego, co pozwoliłoby go zidentyfikować. Zaginął bez śladu, jego zwłok nigdy nie rozpoznano.