Gdyby nie dwa momenty z użyciem pirotechniki przez kibiców obu stron, które doprowadziły do przerwania meczu, byłby to finał wręcz wymarzony. Znakomita oprawa, pomysłowa gra Legii, wspaniała aura - wszystko to służyło promocji futbolu. Ucieczka do przodu Bońka i załogi Teoretycznie to dopiero piąta edycja finału krajowego pucharu na PGE Narodowym, ale organizacyjnie od poprzednich dzielą ją lata świetlne. Stała i specjalnie wybrana na Dzień Flagi Narodowej, stałe miejsce - jeden z najlepszych stadionów w Europie i znakomita oprawa, do której tym razem przyczyniło się czterech nowych sponsorów - takiego majstersztyku dokonał budując markę Pucharu Polski Zbigniew Boniek i jego ludzie, na czele z sekretarzem generalnym Maciejem Sawickim. Żaden inny mecz z udziałem polskich klubów, nawet te decydujące o mistrzostwie Polski, nie ma takiej otoczki. "Kierunek obrony - kurs na puchary" - ogłosili na gigantycznym transparencie kibice Arki. "Historia dzieje się na naszych oczach" - odpowiedzieli fani Legii na oprawie monumentalnych rozmiarów. Grafik było znacznie więcej, wiele w dobrym smaku i poczuciu artyzmu. Problem polskiej piłki na trybunach zaczyna się i kończy jednak na pirotechnice. Kibice Legii i Arki niczym niepodległości żądają legalizacji rac na stadionach i wbrew prawu je stosują. Ci pierwsi, przy użyciu agregatów, zadymili sobie na zielono i czerwono trybunę do tego stopnia, że nie widzieli bramki na 1-0 Jarosława Niezgody, który zagłówkował z kozłem z sześciu metrów, kontrując podaną z prawej strony piłkę przez Domagoja Antolicia. Inna rzecz, że fatalnie zachowali się kryjący napastnika Legii Michał Marcjanik z Damianem Zbozieniem, a i Pavels Steinbors mógł wyjść do dośrodkowania na czwarty metr. Na kłopoty Niezgoda Legia wydała sporo pieniędzy na sprowadzenie gwiazd zagranicznych, na czele z Eduardo da Silvą, ale jak trwoga to do młodego Polaka Niezgody, a da Silva ogląda wydarzenia z ławki rezerwowych. Arka miała nadzieje na odrobienie straty, jednak ani rzuty rożne, ani z autu nie przynosiły zagrożenia bramki Radosława Cierzniaka. Nawet niezły strzał Andrija Bohdanowa z końcówki I połowy nie przysporzył wielu kłopotów golkiperowi warszawian. Sytuacja gdynian skomplikowała się poważnie po pół godzinie meczu, gdy Antolić idealnie dograł w polu karnym do Carlosa Diasa znanego bardziej jako Cafu, a ten z bliska trafił w prawy róg i Steinbors był bez szans. Prowadząc 2-0 Legia witała się z Pucharem Polski. Dla Arki w obecnej formie strzelenie dwóch goli w starciu niekoniecznie z Legią, ale z kimkolwiek z Ekstraklasy czy czołówki I ligi nie byłoby bułką z masłem. Leszek Ojrzyński rzucił zespołowi koło ratunkowe w osobach Grzegorza Piesia i Rafała Siemaszki, którzy weszli od początku II połowy. I niewiele brakło, a ten drugi zdobyłby kontaktowe trafienie w 52. min, ale jego strzał zablokował czujny Michał Pazdan. Na 3-0 mógł podwyższyć Cafu, który huknął nad bramką, podobnie jak Michal Nalepa, który lobował Radosława Cierzniaka. W 57. min mecz przerwano, gdyż widoczność przesłonił dym z rac rozpalonych na trybunie fanów Legii. Przerwa trwała siedem minut, a tuż po niej, za brutalny faul na Sebastianie Szymańskim, z boiska wyleciał Grzegorz Piesio. Sędzia Marek Lasyk posiłkował się VAR-em, by upewnić się co do koloru kartki dla piłkarza Arki. Dzisiaj system powtórek wideo został użyty po raz pierwszy w finale Pucharu Polski. W 77. min mecz przerwano na krótszą chwilę, bo z górnego sektora Arki zostały użyte wyrzutnie rakiet łudząco podobne do tych z ostatnich derbów Krakowa (fani Cracovii byli obecni na Narodowym, przyjaźnią się z Arką), którymi strzelano wówczas do kibiców Wisły. Całe szczęście, że teraz odległość do przeciwnego sektora była zbyt duża i nikomu krzywda się nie stała. Jedna z rac zapłonęła na murawie. Strzelanina pirotechniką była tym razem znacznie krótsza niż w derbach Krakowa. W doliczonych 10 minutach Legia stanęła, czekając na fetę. Wykorzystał to Dawid Sołdecki, który po rzucie z autu i przedłużeniu przez Viniciusa z bliska zdobył kontaktowego gola. Na więcej Arce nie starczyło czasu i Puchar Polski trafił w ręce Legii. Beniaminek Krosno, AMO Rzeszów, SMS Łódź i SP7 Koszalin ku przyszłości Przed południem na płytę Narodowego wybiegły najlepsze drużyny, w ramach turnieju o Puchar Tymbarku, czyli największej piłkarskiej imprezy dla młodych adeptów piłki nożnej. Wśród dziesięciolatków dziewczęta Beniaminka Krosno pokonały po rzutach karnych KKS Katowice, a chłopcy z Akademii Młodych Orłów Rzeszów ograli AP Reissa Poznań 2-1. Wśród dwunastolatków dziewczęta z SMS Łódź wygrały z Tęczą Bydgoszcz 4-0, a chłopcy z SP7 Koszalin wygrali z Jedynką Krasnystaw 3-1. Finał Pucharu Polski: Legia Warszawa - Arka Gdynia 2-1 (2-0) Bramki: 1-0 Niezgoda (12. głową z podania Antolicia), 2-0 Cafu (29. z podania Antolicia), 2-1 Dawid Sołdecki (90.+10 z podania Viniciusa). Żółta kartka: Nalepa. Czerwona kartka: Piesio (71). Sędziował Piotr Lasyk. Widzów: 47037 Z PGE Narodowego Michał Białoński, Piotr Jawor i Krzysztof Oliwa Zobacz zapis relacji na żywo z finału Pucharu Polski Arka Gdynia - Legia Warszawa! Zapis relacji na urządzenia mobilne