Wisła przegrała po raz pierwszy, odkąd jej trenerem jest hiszpański szkoleniowiec. Vicuna dwa lata temu pożegnał się z Lechem, bo tu pracował w roli asystenta Jana Urbana. Teraz powrót do stolicy Wielkopolski nie był zbyt udany, choć Wisła spokojnie mogła wywalczyć chociaż jeden punkt. - Paradoksalnie w drugiej połowie graliśmy lepiej, a już teraz w szatni rozmawialiśmy o tym, że wcześniej za dużo było respektu dla Lecha. Szczególnie w pierwszych 15-20 minutach. Później strzeliliśmy gola, ale mecz był wyrównany. Oni mieli też sytuację Darko Jevticia, a dopiero w doliczonym czasie straciliśmy dwie bramki. Pierwsza była przypadkowa, a druga efektem dobrej indywidualnej akcji Gytkjaera - mówił po spotkaniu hiszpański opiekun piłkarzy z Płocka. Wisła mogła wyrównać tuż po przerwie, gdy miała rzut wolny z około 20 metrów. Po strzale Dominika Furmana rewelacyjną paradą popisał się Jasmin Burić, który wybił piłkę spod poprzeczki. - Ogólnie w drugiej połowie częściej mieliśmy piłkę na połowie rywala, ale ta najlepsza okazja była po stałym fragmencie, który fantastycznie obronił Jasmin Burić - analizował Vicuna, który w przeszłości w Lechu pracował właśnie z Buriciem i strzelcem pierwszego gola Jevticiem. - Lech jest drużyną, która będzie walczyła o mistrzostwo, ma fantastycznych piłkarzy i zawsze ten sam cel. My przyjechaliśmy po trzy punkty, bo takie nastawienie szykujemy przed każdym spotkaniem. Były dziś dobre nasze fragmenty meczu, byliśmy odważni, ale szczególnie w pierwszej strefie, gdzie potrafiliśmy grać w tyłach z bramkarzem. Odwagi zabrakło w drugiej strefie i to musimy poprawić przed następnym meczem z Górnikiem Zabrze - ocenił Vicuna. Andrzej Grupa, Poznań