Górnik Łęczna jechał do Poznania na pożarcie, bo przecież ostatni zespół Lotto Ekstraklasy mierzył się z drugim, który miał szansę zostać liderem rozgrywek. W obecności ponad 40 tysięcy widzów Górnik, jako pierwszy w tym roku, nie pozwolił Lechowi na strzelenie choćby jednego gola i mecz zakończył się remisem 0-0. - Myślę, że to spotkanie było interesujące, mimo, że zabrakło w nim bramek. Trzymało jednak widzów w napięciu. "Kolejorz" miał szanse, my też mieliśmy. Niestety, nikt ich nie wykorzystał - mówił Smuda po spotkaniu. Trener Górnika miał ogromne problemy kadrowe w obronie - z powodu kartek nie mógł wystąpić Gerson, zaś kontuzji doznał inny środkowy obrońca Maciej Szmatiuk. Smuda przez kilka dni przystosował do występów na tej pozycji napastnika Przemysława Pitrego i... to był strzał w dziesiątkę! Pitry świetnie wywiązywał się z defensywnych zadań, dobrze pilnował Dawida Kownackiego, a w pierwszej połowie mógł nawet strzelić gola. - Jeszcze go mając tu, w Poznaniu, wiedziałem, że to piłkarz kompletny. Ma wszystko: potrafi dobrze grać głową, technicznie jest dobrze wyszkolony, ma uderzenie. No wszystko ma! Tylko nigdy nie mógł się przebić jako napastnik. Być może teraz, choć ja mu nie chcę jeszcze skończyć kariery, się przebije. Bo na koniec z napastników robi się obrońców i oni na tym wiele zyskują - ocenił "Franz". Smuda w trakcie swojej pracy trenerskiej zdążył już przyzwyczaić do tego, że w wielu meczach nie dokonuje zmian lub robi je w samej końcówce. Podobnie było w Poznaniu - Vojo Ubiparip zamienił Nikę Dżałamidze w 87. minucie, zaś Piotr Grzelczak pojawił się na boisku w doliczonym czasie gry. - Przy stanie 0-0 ciężko jest kogoś zmienić, zwłaszcza, jak dobrze wiąże się ta gra. Każdy wie, kto jest słabszy, kto lepszy, jak się wszystko układa. I jak się jedno ogniwo z tego wyciągnie, to różnie bywa. Z konieczności musiałem pierwszą zmianę zrobić, choć nie chciałem. Ale on (Dżałamidze - przyp. red.) coś tam ze zdrowiem miał - stwierdził Smuda. Trener Górnika przyznał też, że sytuacja jego drużyny jest taka, a nie inna, bo zawodzi atak. - Od meczu w Kielcach gramy znacznie lepiej. Sytuacji w spotkaniach u siebie, z Lubinem czy Pogonią, ale jak ktoś oglądał, to wie, że w Kielcach także, mieliśmy bardzo dużo. Takich stuprocentowych, sam na sam. I nie wykorzystujemy ich! A jak się na Lechu nie wykorzystuje, to trudno o zwycięstwo. Gdybyśmy mieli, a patrzę tak sobie wstecz, Frankowskiego, to byśmy już wyszli z wody! - zakończył Smuda, który zawsze bardzo pochlebnie wyrażał się o Tomaszu Frankowskim. Andrzej Grupa Wyniki, terminarz i tabela EkstraklasyRanking Ekstraklasy - kliknij!