Beniaminek Ekstraklasy z Legnicy w trzech ostatnich kolejkach zdobył zaledwie jeden punkt, stracił przy tym osiem bramek, a sam zdobył cztery. W Poznaniu Miedź przegrała z Lechem 1-2, bo zawaliła pierwszą połowę, w której zagrała zbyt bojaźliwie. - W szatni po meczu czuliśmy żal do siebie, że nie graliśmy cały czas tak samo, jak w ostatnich 20 minutach, gdy Lecha zdominowaliśmy. Nie wiem, z czego to wynikało, bo w innym przypadku mogliśmy sprawić tu niespodziankę - mówił stoper Miedzi, który po przejściu z Legii do Miedzi właśnie w ostatnim tygodniu po raz pierwszy dostał szansę gry w wyjściowym składzie. Najpierw w starciu z Sandecją Nowy Sącz w Pucharze Polski, a w niedzielę - w Poznaniu. Początek meczu z Lechem nie był zbyt dobry dla Żyry - 20-latek dał się ograć Christanowi Gytkjaerowi, który strzałem z 13 metrów pokonał Łukasza Sapelę. - Byłem blisko, chyba nawet dotknąłem piłkę piętą. Myślałem, że zablokuję strzał, ale się nie udało i biorę część winy na siebie - powiedział Żyro, który zdaje sobie sprawę z tego, że właśnie ten gol pozwolił Lechowi uspokoić grę. - Miał dla nich ważne psychologiczne znaczenie. Znaleźli się w ciężkim dla siebie okresie, a bramka dodała im pewności siebie, podobnie jak druga po przerwie. Za to jak my strzeliliśmy swojego gola, to ta cała pewność siebie z nich uleciała - analizował obrońca Miedzi. Miedź zagrała lepiej w drugiej części niż w pierwszej, gdy wyraźnie oddała inicjatywę gospodarzom. - Oni po prostu dobrze weszli w to spotkanie, a my z trudem szukaliśmy swojego dobrego rytmu. Mieliśmy jedną czy dwie okazje, ale nie były to sytuacje stuprocentowe. Lepiej zaczęło wszystko trybić dopiero w drugiej połowie i pojawiły się efekty - mówił Żyro. Przy stanie 1-2 szansę na wyrównanie mieli jeszcze Mateusz Piątek i Juana Camara. Ten drugi biegł z piłką sam na sam z Matuszem Putnockym, ale dał się dogonić Marcinowi Wasielewskiemu, który już w polu karnym wykonał perfekcyjny wślizg ratujący poznańską drużynę. - Nie rozmawialiśmy o tej sytuacji w szatni, ale jutro czeka nas analiza, więc pewnie do niej wrócimy. Ciężko coś powiedzieć, może mógł strzelać wcześniej, a może myślał, że będzie faulowany? Nie mamy żadnych pretensji, taka już jest piłka - zakończył piłkarz Miedzi, która w ostatniej kolejce przed reprezentacyjną przerwą podejmie w piątek wicelidera Ekstraklasy - Piast Gliwice. Andrzej Grupa