Do połowy sierpnia Arka spisywała się dobrze lub bardzo dobrze - wywalczyła Superpuchar Polski, była o krok od wyeliminowania FC Midtjylland w trzeciej rundzie kwalifikacji do Ligi Europy, w lidze nie przegrała spotkania, a w Pucharze Polski odwróciła losy meczu ze Śląskiem Wrocław i ze stanu 0-2 doprowadziła do 4-2. Owszem, grze ofensywnej Arki daleko było do ideału, ale w obronie drużyna te prezentowała się bardzo solidnie. Do czasu jednak meczu z Pogonią Szczecin, który gdynianie po dwóch rzutach karnych i samobóju przegrali 0-3. W niedzielę w Poznaniu było tak samo - błędy przy trzech stałych fragmentach i znów porażka 0-3. - Tak jak trener powiedział, obrośliśmy chyba w piórka. Niektórzy, wszyscy, bo razem gramy, wygrywamy i przegrywamy. Nie jesteśmy do końca konsekwentni. Jedna z tych bramek może się w piątej lidze przytrafić, a nie w Ekstraklasie. Byliśmy siedmiu na czterech w polu karnym, a gość stoi z tyłu, ma pięć minut żeby przyjąć, strzelić, zapytać: gdzie? Takich błędów nie może być, bo nie będziemy wygrywać - mówi Michał Nalepa, który tym razem zagrał na pozycji głównego rozgrywającego. Jego występ nie był zbyt udany, podobnie jak i całego zespołu, bo Arka nie stworzyła sobie choćby jednej bardzo dobrej okazji. - Ciężko tak od razu coś powiedzieć, zawsze z góry się lepiej widzi, z boiska jakoś inaczej. Próbowaliśmy gdzieś czasami coś rozegrać, ale Lech podchodził, a u nas robiło się za dużo paniki. Można było w niektórych momentach pograć piłką, czasem to pokazaliśmy. Tyle że te stałe fragmenty... Obojętnie co byśmy nie grali, to jak będziemy się tak nieprofesjonalnie zachowywać przy stałych fragmentach, nie wygramy pół meczu. Bo to jest nieprofesjonalne! Stałe fragmenty to klucz, tym bardziej u trenera Ojrzyńskiego, gdzie dużo tego trenujemy. Takie błędy nie mogą się przytrafiać! - irytował się Nalepa. - Uważam, że z gry nie byliśmy słabsi od Lecha. Może nie mieliśmy sytuacji pod bramką, nie było celnych strzałów, ale gdyby nie rozluźnienie przy stałych fragmentach, to byśmy wywieźli choć punkt - dodał. Taka była taktyka Arki w dwóch poprzednich spotkaniach z Lechem w Poznaniu - oba zakończyły się remisami 0-0. Trener Arki Leszek Ojrzyński szuka optymalnego rozwiązania w ofensywie, ale na razie chyba go jeszcze nie znalazł. Na szpicy grali już Ruben Jurado, Rafał Siemaszko, teraz Filip Jazvić, wspierał ich Patryk Kun. - Na pewno łatwiej zgrać się wtedy, gdy gra się w jednym zestawieniu , ale to nie tłumaczy, że tak mało stwarzamy sytuacji. Trudno określić, dlaczego tak się dzieje. Może nas zjadła pycha, bo jesteśmy rozluźnieni? Nie ma tego, co było na początku sezonu, gdzie każdy chciał i szedł na 100 procent. Nie mówię, że ktoś nie chce, ale choćby po tych stałych fragmentach z meczu z Lechem, to nie wiem jak to wytłumaczyć inaczej - kończy Michał Nalepa. Andrzej Grupa Ekstraklasa: wyniki, tabela, strzelcy, terminarz