Michał Białoński, Interia: Zapowiadał pan, że nie będzie szybkiego odpadnięcia z Pucharu Polski. Tymczasem doszło do wielkiego blamażu. Przegrywacie z zespołem grającym o trzy ligi niżej! Artur Skowronek, trener Wisły Kraków: To prawda i z tego powodu jesteśmy bardzo na siebie źli, sfrustrowani, bo to jest blamaż. To jest dla naszego klubu fatalne i zdajemy sobie z tego sprawę. Musimy z tego brać odpowiedzialność i brać to na klatę. Na pewno tak się stanie. Najlepszą odpowiedzią będzie oczywiście zwycięstwo w lidze i dobre w nią wejście i to jest teraz kluczowe, oczywiście nie zapomnimy o tym, co się wydarzyło w Ostrowcu.Co się stało?- Byliśmy bardzo nieskuteczni. Mieliśmy sporo sytuacji stuprocentowych i mogliśmy ten mecz na pewno lepiej poprowadzić, ale zamiast tego straciliśmy bramkę ze stałego fragmentu, co napędziło przeciwnika. Rywal się rozkręcił, uderzył z dystansu i tak to w piłce bywa - przegraliśmy. Na pewno z dużą dozą chłodnej głowy muszę podejść do tej sytuacji i ją wyprowadzić na prostą.Nie ma pan poczucia, że Jeana Carlosa zdjął za wcześnie? On zapewniał zespołowi utrzymanie się przy piłce na połowie rywala.- W pełni bym się z tym nie zgodził. Na pewno Carlos zagrał dobry mecz, zrobił najwięcej sprintów wchodził w drugą linię, zapewniał przewagę. Ale też w tygodniu regulowaliśmy mu obciążenia treningowe, gdyż myślimy do przodu. Dostał szansę Patryk Plewka, nawet mógł strzelić bramkę. Cieszę się, że Carlos indywidualnie dobrze funkcjonował.W środę KSZO grało w Krakowie z Cracovią II, czyżby za słabo pan ten zespół rozpracował?- Ja bym tak nie powiedział. Bardzo długo ten mecz kontrolowaliśmy, stwarzaliśmy zagrożenie. Już w I połowie mieliśmy 3-4 setki, z których musiały paść bramki i wtedy nasza gra byłaby spokojniejsza. Oczywiście, rozliczani jesteśmy z wyniku i to jest wasza rola, aby nas krytykować.Drugą bramkę strasznie łatwo straciliście. Długie podanie po ziemi, nikt go nie przecina, rywal przyjmuje, odwraca się i strzela. Nie za łatwo?- To prawda, dobrze pan to opisał i trudno mi cokolwiek dodać. Przeciwnik po strzeleniu gola na 1-1 złapał duży tlen, napędzili go kibice. My nie mogliśmy odzyskać inicjatywy. Zamknął mecz strzał z dystansu, który powinniśmy wcześniej zablokować, zamknąć strefę i tyle.