Wiślacy prowadzili w Kielcach 2-1, ale po przerwie w ciągu trzech minut stracili dwie bramki, obie w kontrowersyjnych okolicznościach. Najpierw sędzia nie zauważył faulu na bramkarzu Wisły Łukaszu Załusce i bramkę zdobył Mateusz Możdżeń. Potem sędzia dopatrzył się rzekomego faulu Ivana Gonzaleza w polu karnym i podyktował jedenastkę, którą na gola zamienił Jacek Kiełb. Gonzalez zobaczył żółtą kartkę, a po chwili wyleciał z boiska za drugie "żółtko" po starciu z Maciejem Górskim. W trakcie spotkania i po meczu wiślacy mieli ogromne pretensje do arbitra. - To był bardzo ważny mecz, o piąte miejsce w tabeli. Gratulacje dla naszych rywali. Nie chcę szukać wymówek, ale czuję się poniżony i upokorzony. Poniżeni zostali również moi zawodnicy i kibice - mówił na konferencji pomeczowej trener Wisły Kiko Ramirez. - Jako profesjonalista jutro obejrzę mecz i omówię z piłkarzami każdy najmniejszy błąd. Bardzo proszę sędziego, aby jako profesjonalista zrobił dokładnie to samo - dodał Hiszpan. - Fajnie zaczęliśmy to spotkanie, po stracie gola szybko zareagowaliśmy i znowu wyszliśmy na prowadzenie. Mecz był niby pod naszą kontrolą, ale niestety wydaje się, że nieskoncentrowany sędzia popsuł nam to widowisko - powiedział Rafał Boguski, cytowany na stronie Wisły. - Trudno złapać rytm, gdy w ewidentnych sytuacjach zachodzą pomyłki arbitra. To na pewno dołuje, podnosi morale drużyny przeciwnej i nie ułatwia powrotu do meczowego rytmu. Dodatkowo osłabiła nas czerwona kartka Ivana i musieliśmy gonić wynik w dziesięciu - podkreślił. - Gramy o punkty, o pieniądze dla klubu za jak najlepsze miejsce w tabeli na koniec sezonu i testowanie sędziego w takich warunkach nie było chyba najlepszym pomysłem - zaznaczył Boguski. WS Ekstraklasa: wyniki, tabela, strzelcy, terminarz