Jeszcze kilka dni temu humory kibiców Wisły Kraków były zdecydowanie lepsze. Drużyna wiosną miała na koncie wygranych osiem z dziewięciu meczów, po wielu miesiącach oczekiwań w końcu wskoczyła na drugie miejsce (ta pozycja daje bezpośredni awans) i miała wszystko w swoich rękach. Sytuacja diametralnie zmieniła się w sobotni wieczór - krakowianie nie udźwignęli presji wyjazdowego spotkania z Ruchem Chorzów, zagrali słabo i przegrali 0:2. W efekcie spadli na trzecie miejsce w tabeli (na ich szczęście przegrała także Termalica Bruk-Bet Nieciecza), do drugich chorzowian tracą dwa punkty, a do lidera ŁKS-u - osiem. Matematyczne szanse Wisły na awans zdecydowanie spadły Po nieudanej dla krakowian 28. kolejce, diamteralnie zmieniła się ich sytuacja. Według wyliczeń Piotra Klimka, który na Twitterze oblicza prawdopodobieństwa rozstrzygnięć w danych ligach, szanse Wisły na awans zmalały z 57,4 proc. do 42,6 proc. Z obliczeń wynika także, że jeśli Wisła miałaby awansować, to raczej dzięki barażom (biorą w nich udział zespoły z miejsc 3. - 6.), ponieważ szanse na zajęcia przez krakowian jednego z dwóch pierwszych miejsce wynoszą tylko 19,5 proc. Tak niekorzystne dla Wisły wyliczenia wynikają nie tylko z sobotniej porażki, ale również z trudnego terminarza. Co prawda w najbliższej kolejce krakowianie w sobotę (godz. 17.30) podejmują ostatnią w tabeli Chojniczankę, ale później czeka ich wyjazd do Łodzi oraz mecz na swoim stadionie z Termaliką. - Jak byliśmy na dziesiątym miejscu, to wyznaczyliśmy sobie cel. To awans do Ekstraklasy i dla mnie jest bez różnicy, w jaki sposób go zrealizujemy. Musimy to zrobić, walka będzie trwała do samego końca - zapowiadał zaraz po spotkaniu z Ruchem Radosław Sobolewski, trener Wisły.