Nowy trener "Białej Gwiazdy" w dwóch trudnych meczach - z Legią (2-2), a teraz w derbach skompletował cztery punkty i może chodzić z podniesioną głową. Przed wyprawą do Warszawy każdy przy Reymonta taką zdobycz punktową wziąłby w ciemno. Należy oczekiwać, że teraz prezes Robert Gaszyński postawi przed zespołem ten sam cel, co zimą - walka o europejskie puchary. - Musimy wygrać jeszcze trochę spotkań - zaznacza Moskal. - To było bardzo trudne spotkanie, były momenty, że graliśmy zbyt nerwowo. Przy stanie 2-0 pomyśleliśmy, że jest już po meczu. A gdy tak szybko i w takich okolicznościach straciliśmy kontaktową bramkę, zrobił nam się kłopot. Nawet najlepsze zespoły w takich sytuacjach mają problemy z uporządkowaniem gry - powiedział Moskal. - Cieszą mnie trzy punkty, bo derby rządzą się swoimi prawami, a styl w nich nie jest najważniejszy - dodał trener. Szkoleniowiec wiślaków przed meczem dostał mocne wsparcie z trybun, które ryknęły starą pieśń: "Moskal Kazimierz! Nie rusz Kazika, bo zginiesz!" Moskal nie chciał potępiać w czambuł Jeana Barrientosa, który mógł strzelić na 3-1, choć jeden z dziennikarzy nazwał go, że "Urugwajczyk wyglądał jak przybysz z Kosmosu". - Barrientos dołączył do nas niedawno, trochę czasu mu zajmie, zanim wkomponuje się w zespół. Mógł strzelić gola na 3-1 i mielibyśmy spokojniejszy mecz - przyznał trener Wisły. Moskal miał pretensję do zespołu o brak reakcji w sytuacji, w której wiślacy stracili gola. - Może chłopaki liczyli na to, że faul na Stiliciu zostanie odgwizdany. Nie jestem zadowolony z tego momentu - nie kryje Moskal. W przerwie na zgrupowanie reprezentacji, Moskal zorganizuje piłkarzom badania fizyczne (w najbliższą środę). Z Krakowa Michał Białoński