Materiał zawiera linki partnerów reklamowych. Moskal to postać łącząca oba kluby. W Wiśle stawiał pierwsze kroki w seniorskiej piłce. Kilka razy musiał z niej odchodzić, ale zawsze wracał. Pierwszy raz, kiedy klubowa kasa była pusta i został sprzedany wbrew własnej woli do Lecha Poznań. Wrócił na Reymonta, zdobył dwa mistrzostwa i Puchar Polski, ale kiedy był już "za stary" kończył karierę w Górniku Zabrze. I znów wrócił do Wisły. Przez kilka lat był asystentem kolejnych szkoleniowców i trenerem tymczasowym, kiedy ówczesny właściciel Bogusław Cupiał wyrzucał Jerzego Engela czy Adama Nawałkę. W końcu w 2011 roku został pierwszym szkoleniowcem, a jego największym sukcesem było awans z grupy w Lidze Europy. Po zwolnieniu też wrócił na Reymonta. Ponownie szkoleniowcem Wisły został w 2015 roku. Kazimierz Moskal, szkoleniowiec ŁKS: Był trener, który zasadził ziarno w doniczce - Był taki trener, który zasadził ziarno w doniczce, ale nie wiem, czy z niego coś wykiełkowało. Jak jest spalona ziemia czy pustynia, to trudno, by coś na niej wyrosło - stwierdził trener Moskal. - Ja też kilka razy przychodziłem do Wisły, w której też była trudna sytuacja, nie tylko w tabeli, ale też całego klubu. Choć akurat za pierwszym razem udało mi się uniknąć spadku, a było takie zagrożenie, a w europejskich pucharach nie przegrałem. Jeśli mam nie być skromny, to były dwa zwycięstwa i dwa remisy - przypomniał. Lepiej w roli trenera sprawdził się jednak w ŁKS. Wprowadził w 2019 roku zespół do ekstraklasy. - To rzeczywiście mogę zapisać sobie jako sukces. Wtedy właśnie trafiłem do klubu, który się rozwijał i wiele rzeczy było poukładanych - przyznał Moskal. - Teraz na początku były pewne problemy, ale udało się z nich wyjść. W tym sezonie Moskal stoi przed ogromną szansą, by powtórzyć ten sukces. Do awansu bardzo przybliży go zwycięstwo z Wisłą. Jeśli łodzianie wygrają, na cztery kolejki przed końcem sezonu będą mieli co najmniej siedem punktów przewagi nad trzecim zespołem, a bezpośrednio awansują dwa. Kazimierz Moskal: Pracuję w ŁKS, by zrealizować cel - Zawsze jakiś sentyment do tego klubu jest. Nie będzie to jednak tak, gdy pierwszy raz jako trener innej drużynie grałem przeciwko Wiśle. Jestem teraz w ŁKS, podchodzę profesjonalnie i zrobię wszystko, by w Łodzi zrealizować cel - zapewnia Moskal. Porażka Wisły może wiele skomplikować. Jeśli w tej samej kolejce wygra Ruch, krakowianie do drugiej pozycji będą tracić cztery punkty. Wciąż jednak będzie możliwość, że do ekstraklasy awansują ŁKS i Wisła. - Nie mam nic przeciwko. My pokonamy Wisłę i za tydzień Sandecję. A krakowianie wygrają pozostałe cztery mecze do końca sezonu - dodał Moskal. Spotkanie w Łodzi budzi ogromne zainteresowanie. Wszystkie bilety zostały sprzedane i na trybunach zasiądzie około 16 tysięcy kibiców. Więcej w tym sezonie na pierwszoligowym meczu było tylko na stadionie Wisły. Rekord tych rozgrywek to 22117 osób na Reymonta w spotkaniu z Ruchem. - Cieszymy się, że końcu obiekty się zapełni. Mam nadzieję, że tak będzie już co mecz - mówi Maciej Dąbrowski, kapitan ŁKS. -Jeśli wygramy, będziemy jedną nogą w ekstraklasie, ale więcej niż trzy punkty za niego nie dostaniemy. Wisła musi, my chcemy wygrać. Na spotkanie z takim zespołem nie trzeba się mobilizować. Kiedy gramy z dolną częścią tabeli psychika odgrywa ważniejszą rolę i pomaga w wygrywaniu. ŁKS - Wisła Kraków. Gdzie i kiedy oglądać mecz? Spotkanie ŁKS - Wisła Kraków w piątek o godz. 20:30. Transmisja w Polsacie Sport, stream online na Polsat Box Go. Materiał zawiera linki partnerów reklamowych.