ŁKS w pierwszym meczu zremisował 1-1 w Tychach z GKS, potem wygrał u siebie 3-2 z beniaminkiem Skrą Częstochowa, a w ostatniej kolejce pokonał w Niepołomicach Puszczę 2-0. I jeśli chodzi o zdobywanie punktów, to piłkarze trenera Kibu Vicuni, na razie spełniają oczekiwania. Co ciekawe najlepszy mecz rozegrali w Tychach, przeważali, mieli sporo sytuacji, choć uzyskali tylko remis. - Mimo remisu odniosłem wrażenie, że w tym spotkaniu zespół pokazał największą dojrzałość. Dla mnie zdobyli punkt, a nie stracili dwa - twierdzi Ziober. - Rok w ekstraklasie, w poprzednim sezonie do końca walka w barażach o powrót do niej, a to wszystko przeplatane problemami covidowymi dały tej drużynie dużo doświadczenia. Nie należy popadać w huraoptymizm, ale można patrzeć z optymizmem. Studio Ekstraklasa na żywo w każdy poniedziałek o 20:00 - Sprawdź! Po remisie z GKS, zwycięstwa zarówno ze Skrą, jak i z Puszczą nie przyszły łatwo. Zwłaszcza w Niepołomicach ŁKS się męczył i gdyby nie pech rywali i gol samobójczy w 77. minucie, wygranej mogło nie być. - Wydaje mi się, że trener Vicuna czasem gubi realia i oczekuje zbyt wiele od swoich piłkarzy. Chodzi o to, by mierzyć siły na zamiary. Szkoleniowiec ma dobre pomysły, ale nie zawsze jego zawodnicy są w stanie je zrealizować, bo mają limity w umiejętnościach - mówi Ziober. - Jeśli trener utrzyma balans i nie będzie na siłę próbował wprowadzać zbyt trudnych rozwiązań, czyli weźmie pod uwagę możliwości zawodników, to nie będę obawiał się o ŁKS w kontekście walki o awans do ekstraklasy. 46-krotny reprezentant Polski zwraca uwagę też na inną sprawę: kontuzje, które dotykają przede wszystkim zagranicznych zawodników. Urazy leczą Antonio Dominguez, Ricardinho, Nacho Monsalve i Samu Corral. - Jest ich zdecydowane za dużo. Może trzeba przeprowadzić szczegółowe badania i sprawdzić co w trawie piszczy. To zawodnicy z krajów, w których jest inny sposób życia niż w Polsce. Kłopot może być nawet w diecie i tym, co jedzą - dodaje Ziober. Były zawodnik ŁKS, francuskiego Montpellier i hiszpańskiej Osasuny uważa, że jeszcze za wcześnie, by oceniać nowych zawodników. Pytany o Duńczyka Mikkela Rygaarda, który do ŁKS przyszedł zimą, miał być liderem zespołu i jednym z ważnych ogniw w walce o ekstraklasę, a jest rezerwowym, opowiada swoją historię. - Kiedy odchodziłem do Hiszpanii, przykleili mi łatkę zbawcy, że uratuję Osasunę przed spadkiem .Co z tego, że strzeliłem sporo goli, skoro niemal cały zespół, to byli podstarzali piłkarze, którzy nie byli w stanie się utrzymać - wspomina Ziober. - Dlaczego akurat jeden zawodnik z ligi duńskiej miał zawładnąć pierwszą ligą? Bez pomocy całej drużyny i współpracy to niemożliwe. Bez wsparcia zespołu nawet Leo Messi sam nie zdobędzie mistrzostwa. ak