Po wcześniejszych wynikach 18. kolejki - wygranych Miedzi Legnica, Korony Kielce i Podbeskidzia Bielsko-Biała, ranga spotkania w Łodzi wzrosła. Przegranemu czołówka mocno uciekała, zwycięzca nie tracił z nią kontaktu. W trudniejszej sytuacji był ŁKS, bo do szóstego GKS już tracił dwa punkty. Trener GKS z prezentem dla trenera ŁKS - Dziękuje za urodzinowe prezenty od Artura Derbina i sztabu szkoleniowego. Liczę, że także piłkarze sięgną po trzy punkty, choć mecz będzie bardzo trudny - stwierdził w przedmeczowej rozmowie z Polsacie Sport Kibu Vicuna, trener ŁKS, który świętował dzień wcześniej 50. urodziny. Obie drużyny przystąpiły po słabszym okresie, który zakończyły w ostatnich meczach. -To był taki typowo tyski prezent dla trenera . Smacznego - życzył Artur Derbin, szkoleniowiec GKS. - Na boisku sentymentu nie będzie, mamy ogromny apetyt na komplet punktów, ale wiemy z kim się mierzymy. Mieliśmy dwa tygodnie przerwy, solidnie potrenowaliśmy i wierzę, że jesteśmy przygotowani. Wysoki pressing ŁKS i GKS Ełkaesiacy od początku zaatakowali - pressing zakładali już na wysokości pola karnego tyszan. Efekty przyszły szybko - dwa rzuty rożne w ciągu czterech minut i strzał Bartosza Szeligi, po którym Konrad Jałocha miał problemy z obroną. W odpowiedzi Jakub Piątek z linii pola karnego kopnął wysoko nad bramką. Tyszanie mieli takie same założenia jak gospodarze i próbowali im odebrać wysoko piłkę. Wychodziło im to lepiej, ale nie potrafili wykorzystać okazji. Raz po strzale Łukasza Grzeszczyka skończyło się rzutem rożnym, a raz kontrą... ŁKS, po której podanie Ricardinho nie trafiło do kolegi z zespołu. Radaszkiewicz daje prowadzenie ŁKS Groźniejsi w atakach byli gospodarze. Próbowali strzelać Dominguez czy Ricardinho. Lepiej wyszło jak Hiszpan zdecydował się na podanie. Idealnie dośrodkował na głowę Macieja Radaszkiewicza, który wyskoczył zza pleców Krzysztofa Wołkowicza i pokonał Jałochę. Goście próbowali szybko odrobić straty, zaczęli coraz mocniej przeważać, stworzyli kilka okazji, ale obrona łodzian dobrze działała. W końcówce pierwszej połowy znów piłkarze trenera Vicuni doszło do głosu. Stwarzali lepsze okazje, ale tyszanie już błędów nie popełnili. Lepsze zmiany ŁKS Po zmianie stron GKS wyszedł z dwoma nowymi zawodnikami. Tomas Malec miał stworzyć większe zagrożenia w polu karnym ŁKS przy stałych fragmentach. A Maciej Mańka dać nowe możliwości jako ofensywny obrońca. Łodzianie skupili się na obronie, a tyszanie próbowali wyrównać, tyle że cały czas nieskutecznie. A jak udało się w 58. minucie, to Mańka strzelił prosto w ręce Kozioła. Narażali się na kontrataki, ale ełkaesiacy (Ricardinho, Moreno czy Pirulo) nie umieli ich wykorzystać. Rykoszet przesądza o wygranej ŁKS Trenerzy robili kolejne zmiany - Vicuna wzmacniał defensywę, a Derbin oczywiście atak. Po tych roszadach to ŁKS odzyskał inicjatywę. Blisko gola po rzutach rożnych dwukrotnie był Oskar Koprowski. Strzelali Radaszkiewicz i Maksymilian Rozwandowicz. Szkoleniowiec GKS zmienił nawet taktykę (na trzech obrońców), by dopiąć swego. Jego piłkarze po przerwie nidługo nie potrafili naprawdę poważnie zagrozić. Dopiero w 86. minucie po zamieszaniu w polu karnym uderzył Damian Nowak, ale Jan Sobociński wybił piłkę z linii bramkowej. W 88. minucie spotkanie było rozstrzygnięte. Po kontrataku uderzył Maciej Wolski, a piłka odbiła się od Wołkowicza i zmyliła Jałochę. ŁKS - GKS Tychy 2-0 (1-0) Gole: Radaszkiewicz (20.), Wolski (88.). ŁKS: Kozioł - Bąkowicz, Sobociński, Koprowski, Szeliga - Tosik (64. Rozwandowicz) - Pirulo (80. Nowacki), Dominguez, Ricardinho (64. Wolski), Moreno - Radaszkiewicz (87. Juurić).. GKS: Jałocha - Połap (46. Mańka), Sołowiej, Szymura, Wołkowicz - Kozina (64. Janiak), J. Piątek (64. Steblecki), Grzeszczyk, Żytek, Biel (79. Nowak) - Jaroch (46. Malec). Żółte kartki: Pirulo, Tosik, Szeliga - Mańka, Sołowiej. Sędzia: Patryk Gryszkiewicz (Toruń).