Czterech pozyskanych zimą piłkarzy ma pomóc ŁKS Łódź w powrocie do piłkarskiej ekstraklasy. "Mamy świadomość, o co gramy, ale najważniejszy jest najbliższy mecz" - zapewnił trener wicelidera 1. ligi Wojciech Stawowy. W sobotę w zaległym spotkaniu łodzianie podejmą GKS Tychy. Jesienią długo wydawało się, że pierwszoligowe rozgrywki dla spadkowicza z ekstraklasy będą spacerkiem w powrocie do elity. Podopieczni Stawowego zaczęli bowiem od serii siedmiu zwycięstw, a pierwszej porażki doznali dopiero w 10. kolejce. Końcówka rundy była jednak kompletnie nieudana i w pięciu ostatnich spotkaniach łodzianie zdobyli tylko punkt. Mimo to, skończyli jesień na premiowanym bezpośrednim awansem drugim miejscu w tabeli. Tyle samo punktów (32) ma jednak trzeci Górnik Łęczna, a liderujący Bruk-Bet Termalica Nieciecza wyprzedza ŁKS o 10 "oczek". Te drużyny rozegrały jednak po jednym spotkaniu więcej. "Drugie miejsce to bardzo dobra pozycją wyjściowa do tego, żeby wiosną myśleć pozytywnie o każdym kolejnym spotkaniu i dążyć do tego, żeby w czerwcu cieszyć się z awansu. Wszystko zależy od nas, jesteśmy na miejscu, którego jeśli nie oddamy do końca, to zrealizujemy nasz cel. Ale ambicje mamy takie, żeby gonić tych, którzy są przed nami" - przyznał Stawowy. Od początku sezonu celem ŁKS jest awans. Jak jednak zaznaczył szkoleniowiec, w klubie faworyta nie obowiązuje hasło "ekstraklasa albo śmierć". "Takiego hasła nie ma, bo jest ono słabe. Mamy świadomość tego o co gramy i jaki cel został przed nami postawiony. Chcemy go zrealizować, ale nie wybiegamy tak daleko w przyszłość i dla nas ważny jest każdy najbliższy mecz" - tłumaczył. Zimą, aby nie pozostawić nic przypadkowi, drużyna wicelidera została poważnie wzmocniona. Za wartościowe transfery można bowiem uznać sprowadzenie z duńskiej ekstraklasy 30-letniego pomocnika Mikkela Rygaarda, znanego ze zdobywania goli w polskiej ekstraklasie 31-letniego Brazylijczyka Ricardinho oraz rok starszego obrońcę Adama Marciniaka. Czwartym nabytkiem był 20-letni pomocnik Piotr Janczukowicz, który zdążył już zdobyć gola dla ŁKS w pucharowym meczu z Legią Warszawa (2:3). Zdaniem Stawowego, do drugiej części sezonu przystąpi silniejszy zespół. Wskazał, że transfery były przemyślane i w jego opinii w pełni trafione. "Rygaard znalazł się w jedenastce ostatniej rundy Pucharu Polski, co pokazuje, że został zauważony. Podobnie jest z Ricardinho, który idealnie pasuje do naszego zespołu i zna polskiej realia. Młodzieżowiec Janczukowicz zaliczył udany debiut z Legią. Z kolei Marcinak to solidna firma i bardzo dobry obrońca, który wzmocni nasz blok obronny. Na pewno kadrowo jesteśmy silniejsi" - ocenił trener. Podczas zimowej przerwy ŁKS przygotowywał się m.in. na dwutygodniowym zgrupowaniu w Turcji. Rozegrał tam cztery mecze sparingowe z serbskimi FK Radnicki Nisz (0:1) i FK Indjija (1:0), ukraińskim FK Ołeksandrija (0:0) i rosyjską Bałtiką Kaliningrad (0:5). Stawowy zdradził, że jego zespół dużo pracował nad grą obronną, która - jak przyznał - kulała jesienią. "Cały czas naszą siłą jest ofensywa, bo mamy kreatywnych, dobrze grających do przodu piłkarzy. Pracowaliśmy też nad skutecznością. Jesteśmy już gotowi na sto procent, żeby rozpocząć ligowe rozgrywki" - zapewnił. Łodzianie na ligowe boiska wrócą już w sobotę, kiedy odrobią zaległości z jesieni w spotkaniu z GKS Tychy. Goście zajmują 7. miejsce w tabeli i również mają duże ambicje walki o awans. "GKS to zespół już ograny i doświadczony, do tego dobrze poukładany i bardzo groźny. Na pewno czeka nas ciężki mecz, ale wierzę, że moja drużyna stanie na wysokości zadania i dobrze rozpocznie rundę rewanżową" - podkreślił Stawowy. Przeciwko GKS nie wystąpi jeszcze Ricardinho, który najpóźniej dołączył do drużyny. Z powodu kartek zabraknie też Adriana Klimczaka, Maksymiliana Rozwandowicza oraz Serba Dragoljuba Srnica. Z kolei przez całą rundę z powodu poważnego urazu w ogóle na boisku nie pojawi się Hiszpan Samu Corral. Jedynym piłkarzem, który zimą opuścił ŁKS jest natomiast rezerwowy obrońca Rumun Daniel Celea. Sobotni mecz w Łodzi rozpocznie się o godz. 12.40.