Błaszczykowski wyprowadził Wisłę jako kapitan, następnie przegrał przedmeczowe losowanie z Igorem Angulo, a później miał być już tylko pot i walka. I była, choć momentami patrząc na grę Wisły, to należałoby do tego dołożyć jeszcze łzy. Gdy Błaszczykowski opuszczał Ekstraklasę, Michał Koj był juniorem Slavii Ruda Śląska. W poniedziałek zagrali jednak przeciwko sobie i obrońca Górnika nie zamierzał oddawać honorów rekordziście reprezentacji Polski pod względem liczby występów. Koj i koledzy doskonale wiedzieli, co należy zrobić, by Błaszczykowski się nie rozpędził. Pomocnik Wisły schodził do środka, zmieniał się stronami ze Sławomirem Peszką, ale cały czas był czujnie pilnowany nawet przez trzech rywali. Pierwszy raz do siatki Górnik trafił ze spalonego. Błaszczykowski mógł wtedy mocno odetchnąć z ulgą, bo to jego zbyt lekkie podanie rozpoczęło akcję gospodarzy. Chwilę później Górnik prowadził już 1-0 po stracie Patryka Plewki, którą Błaszczykowski próbował jeszcze ratować, ale przy wślizgu zabrakło mu centymetrów. Z czasem kapitan Wisły zaczął grać coraz lepiej. Wywalczył rzut rożny, ale okazało się, że kornery dyktowane po prawej ręce bramkarza rywali będzie bił jednak Rafał Pietrzak. Błaszczykowski zajął się tymi po drugiej stronie i dośrodkowywał całkiem nieźle. To właśnie po wybiciu jego zagrania Plewka dopadł do piłki i tuż przed przerwą trafił w poprzeczkę. Ze strony Błaszczykowskiego brakowało jednak dryblingów. Rywale nie dawali mu nawet metra na rozpędzenie się, ale gdy w pierwszej części stanął oko w oko z Kojem, to pojedynek przegrał. Cały czas jednak pokazywał się do gry i szukał sobie miejsca. Przed drugą częścią Błaszczykowski mocno motywował kolegów. W trakcie gry próbował wskazywać najlepsze rozwiązania, choć jako kapitan przesadnie nie rzucał się w oczy. Nie dyskutował z sędzią, nie podbiegał do ławki rezerwowych po wskazówki, choć chyba nie było słów i rozwiązań taktycznych, które byłyby w stanie dać Wiśle wygraną w Zabrzu. O tym, że 33-letni Błaszczykowski jest jeszcze daleki od piłkarskiej emerytury świadczą jednak statystyki - kapitan Wisły okazał się najszybszym zawodnikiem w swojej drużynie (i trzecim w meczu), bo podczas sprintu osiągnął 32,13 km/h. Drugi w krakowskim zespole - Maciej Sadlok - osiągnął 31,84 km/h.To był 52. ekstraklasowy mecz Błaszczykowskiego w Wiśle. Dotychczas zdobył dla niej trzy bramki.Po porażce w Zabrzu Wisła spadła na 9. miejsce. Górnik jest na 14. pozycji. Piotr Jawor