Górnik Łęczna przeżywał ostatnio mini-renesans formy. Najpierw odniósł pierwszą wygraną w Ekstraklasie (3-2 z Wisłą Płock), potem godnie zaprezentował się wyjazdowym z mistrzem Polski (1-3 z Legią). Z Lechią Gdańsk jednak piłkarze z Lubelszczyzny zaprezentowali się słabo i przegrali z kretesem - 0-4. Trener Górnika, Kamil Kiereś nie mógł być zadowolony z postawu swych zawodników. - Nie zaczęliśmy meczu z Lechią na poziomie dwóch ostatnich spotkań - z Wisłą Płock (3-2 u siebie) i Legią w Warszawie (1-3 na wyjeździe) - przyznał Kamil Kiereś. - Nie byliśmy tak agresywni, dynamiczni i wybiegani jak poprzednio. Od samego początku Lechia Gdańsk nieźle operowała piłką, było widać że będzie nam ciężko. Udało nam się jednak uniknąć tego co było naszą bolączką w poprzednich meczach, czyli straty bramki na początku spotkania. Nie można powiedzieć, że Górnik Łęczna w spotkaniu z Lechią nie miał żadnych sytuacji bramkowych. - Możemy żałować sytuacji z początku meczu, gdy Lokilo dogrywał z bocznego sektora boiska do Marcela Wędrychowskiego, który stanął oko w oko z Dusanem Kuciakiem. Niestety bramkarz okazał się lepszy. Wielu sytuacji nie mieliśmy, zapamiętałem strzał z dystansu Janusza Gola. Lechia była cały czas aktywna na naszej połowie - przypomniał Kamil Kiereś. Niewątpliwie Kluczowym momentem spotkania była czerwona kartka dla Janusza Gola, którą pomocnik gospodarzy otrzyma w 36. minucie spotkania. - Ciężko grać z takim rywalem w dziesięciu - przyznał po zakończeniu spotkania Kamil Kiereś. - Lechia bardzo szybko wykorzystała przewagę, starała się grać bocznymi sektorami. Nie potrafiliśmy temu zapobiec. Po jednym z takich oskrzydleń był rzut rożny, przy którym popełniliśmy błąd w kryciu, po którym straciliśmy bramkę. Zaraz po dośrodkowaniu kolejną. To był dla nas bardzo ciężki moment. Górnik Łęczna wysoko uległ Lechii Gdańsk Trener Górnika Łęczna mówił, że w przerwie mecze starał się swoich piłkarzy natchnąć do dalszej walki, mimo niekorzystnego wyniku i przewagi liczebnej gości. - Gdy siedliśmy w przerwie w szatni, było widać po zawodnikach, że opadły z nich emocji. Starałem się w nich te emocje rozbudzić na nowo. Zmieniliśmy ustawienie na trójkę w obronie, dwa wahadła, dwóch pomocników i dwóch szybkich napastników w osobach Michała Maka i Serhija Krykuna. Założyliśmy wysoki pressing, tuż po przerwie, gdyby Mak trafił w czwartego metra mógłby ten mecz mieć punkt zwrotny, Lechia mogła stracić pewność siebie. Stało się inaczej. Strata trzeciej bramki zamknęła emocje w tym meczu. Goście skrzętnie korzystali z tego, że zaryzykowałem i dałem Lechii dużo przestrzeni. My do końca staraliśmy się walczyć o honorową bramkę. To dla nas trudny moment. Kibice przychodzą na stadion, niestety my dziś nie mieliśmy wiele do zaoferowania. Trzeba to przełknąć i wypluć, bo zaraz kolejne mecze i kolejne wyzwania - z nadzieją w głosie podsumował przegrane spotkanie z Lechią Gdańsk, szkoleniowiec Górnika Łęczna, Kamil Kiereś. Maciej Słomiński