I liga: wyniki, tabela, terminarz, strzelcy Tomasz Brożek, Sport Interia: Jest pan świeżo po telekonferencji z wszystkimi pierwszoligowymi drużynami oraz prezesem Polskiego Związku Piłki Nożnej Zbigniewem Bońkiem. Może pan zdradzić, czego dotyczyły wasze rozmowy? Marcin Janicki, prezes Piłkarskiej Pierwszej Ligi: - Staramy się organizować takie spotkanie raz na kwartał, by omówić bieżące kwestie, realizowane projekty oraz nasz plan. Po krótce omówiliśmy więc rundę jesienną i porozmawialiśmy o tym, co ma się wydarzyć w najbliższej przyszłości. Wiadomo, że mieliśmy po drodze pewne utrudnienia związane z koronawirusem - szczególnie na poziomie października. Poruszyliśmy szczegółowo ten temat. Później porozmawialiśmy również o organizacji rozgrywek w kontekście warunków atmosferycznych, które również stanęły nam na przeszkodzie. To wszystko jest już jednak za nami. Podsumowaliśmy dane statystyczne dotyczące tego, jak wyglądała runda jesienna na poziomie chociażby mediów społecznościowych czy aplikacji ligowej. Przede wszystkim poruszaliśmy jednak kwestie dotyczące wiosny - tego, jakie aktywności marketingowe planujemy wdrożyć, kiedy rozgrywki mają wystartować i zakończyć oraz - na wszelki wypadek - wyznaczyliśmy potencjalne terminy awaryjne. Liga ma wystartować pod koniec lutego. Jak duże jest ryzyko, że pierwsza kolejka odbędzie się w innym terminie? Jakie inne daty wchodzą ewentualnie w grę? - Na chwilę obecną nie ma dyskusji na temat możliwego przyspieszenia lub opóźnienia startu ligi. Startujemy w ostatni weekend lutego. Około dwa tygodnie wcześniej grę rozpoczną drużyny grające w Pucharze Polski. Oczywiście mamy świadomość dotyczącą kwestii związanych z koronawirusem. Dlatego też uporczywie - aż do znudzenia - powtarzamy, by przestrzegać odpowiednich zasad. Omówiliśmy jednak potencjalne terminy awaryjne na każdą kolejkę z osobna. Wszystko chcemy zwieńczyć finałem baraży w okolicach połowy czerwca. Tego jeszcze nie widziałeś! Sprawdź nowy Serwis Sportowy Interii! Wejdź na sport.interia.pl! Wspomniał pan o przestrzeganiu obostrzeń w związku z pandemią. Ma pan poczucie, że piłkarze rzeczywiście zachowują się odpowiednio, zgodnie z zaordynowanym reżimem czy stan faktyczny pozostawia trochę do życzenia? - Na pewno w rozmowach koncentrujemy się przede wszystkim na działalności zawodników w ramach klubu. W kwestiach dotyczących godzin pozostałych ogólna sytuacja w kraju determinuje znaczne ograniczenie możliwości do kontaktu. Nie pójdziemy już do restauracji czy nie zjemy posiłku w hotelu. To między innymi były te przestrzenie, w których najczęściej dochodziło do ewentualnych zakażeń. Jeśli chodzi o podejście klubów, to jestem bardzo mocno zbudowany. Widzimy, że kluby odpowiednio stosują się do procedur, które zaproponowane zostały przez Komisję Medyczną PZPN. Jako liga pozyskaliśmy dodatkowo partnera medycznego, by klubom było łatwiej wdrażać niezbędne procedury. W autokarach są stosowane maseczki, piłkarze w hotelach nie jedzą wspólnie i wszystko jest serwowane do pokoi. Tych ograniczeń jest wiele. Staramy się tutaj zachowywać najwyższą staranność. Wiemy jednak, że w styczniu i lutym może dojść do kolejnej fali pandemii. Dlatego bardzo chcielibyśmy, by od początku powrotu do treningów skrupulatnie przestrzegać wszystkich procedur. Po ostatniej kolejce odetchnął pan z ulgą, ciesząc się, że udało się doprowadzić wszystko do szczęśliwego końca, jeśli chodzi o rundę jesienną? - Tak, zdecydowanie. Duże słowa uznania dla klubów, prezesów i zawodników. Ten rok nie był łatwy. Był taki moment krytyczny, w październiku, gdy wielu zwątpiło w ciągłość rozgrywek i to, że uda się dograć rundę jesienną obecnego sezonu. Okazało się jednak, że jesteśmy w stanie wspólnie rozmawiać i odpowiednio się komunikować. Rozmawiając z klubami, PZPN-em i sponsorami - którzy również są tym żywo zainteresowali - wytłumaczyliśmy całą sytuację. Dostosowaliśmy pewne kryteria dotyczące organizacji dnia meczowego, dyskutowaliśmy o tym, kiedy mecz może dojść do skutku i bardzo się z tego cieszę. Nie udało się rozegrać tylko trzech meczów - to naprawdę dobry wynik. W tym sezonie do PKO Ekstraklasy awansują trzy drużyny. Patrząc przez pryzmat obecnych beniaminków, chociażby Podbeskidzia Bielsko-Biała, ma pan pewną obawę, jak poradzi sobie po awansie trzech nowych pierwszoligowców? - Jestem przekonany, że Podbeskidzie nie powiedziało jeszcze ostatniego słowa. Znam osoby, które są odpowiedzialne za los klubu i jestem spokojny, że na wiosnę będą w stanie powalczyć o utrzymanie. Faktem jest, że beniaminek zawsze będzie miał trudniej. Ten sezon jest może nieco łatwiejszy, bo z Ekstraklasy spada tylko jedna drużyna. Przynajmniej dwóch, a mam nadzieję, że trzech beniaminków pozostanie więc w elicie. Trzeba też zwrócić uwagę na zabójcze tempo. W tym roku finał baraży odbywał się 31 lipca, a Ekstraklasa startowała w drugiej połowie sierpnia. Były więc tylko dwa-trzy tygodnie na przygotowania. Trudno wtedy wykonywać jakiekolwiek ruchy transferowe. Był to szalony okres. Myślę jednak, że awansowały kluby z odpowiednim zapleczem i perspektywą na rozwój. Jestem przekonany, że są gotowe do walki, ale wiadomo, że wszystko ostatecznie zweryfikuje boisko. Rozmawiał: Tomasz Brożek I liga: wyniki, tabela, terminarz, strzelcy